
Nowatorski system zapinania haka, perfekcyjnie dopasowany kształt i najwyższa jakość wykonania. Tak Gaastra zachwala swój niezwykły produkt - trapez z najwyższej półki tego producenta. Jak Gaastra G5 wypada w praktyce? Przeczytacie w naszym testowym opracowaniu!

Najnowszy trapez Gaastry - G5 - z pewnością nie należy do budżetowych modeli. Wręcz odwrotnie, to jeden z droższych trapezów na rynku, stąd też już na starcie możemy oczekiwać wyższego komfortu i jakości wykonania. Na pierwszy rzut oka wyróżnia go dość odważny design i bardzo solidna konstrukcja (jak na trapez z górnej półki przystało). Producent zapewnia, że trapez wykonano z 80 kawałków materiałów o najwyższej jakości, a całość połączono bardzo solidnymi przeszyciami. Czuć to w rękach i widać gołym okiem. Większą część trapezu stanowi profilowana gruba poduszka EVA, obszyta na krawędziach miękkim neoprenem.

Do zapięcia służą dwa szerokie elastyczne pasy łączone rzepem, hak oraz wąski pasek mający za zadanie ciaśniejsze dopasowanie dolnej części trapezu do ciała, plus utrzymanie haka w stałej pozycji. I właśnie tutaj napotykamy najbardziej niezwykły element Gaastry G5 - innowacyjny system zapinania haka oparty na sprężynowym zatrzasku. Jak to działa? Obejrzyjcie poniższy film:
Jak widać zapięcie haka jest niezwykle proste i szybkie. A co najważniejsze - bardzo pewne i stabilne. Raczej nie ma możliwości, aby hak nam się sam wypiął. Co prawda nie tarzaliśmy trapezem w piasku, ale nie wydaje nam się, aby mechanizm zapięcia można było łatwo zapiaszczyć, co potencjalnie utrudniałoby jego wypięcie. Ukryta w metalowej rurce sprężyna ma dość szeroko rozstawione zwoje, a specjalne otwory umożliwiają swobodne wypłukanie ziarenek. Trzeba przyznać, że jest to kapitalnie przemyślany patent, zdecydowanie jeden z najlepszych na rynku.

Zapięcie trapezu kończymy wspomnianym wąskim paskiem, który możemy albo pozostawić pod hakiem, albo przełożyć go przez hak w celu lepszego ustabilizowania jego pozycji. Pasek nie jest zakończony żadnym zatrzaskiem, więc przewlekamy go po prostu przez plastikową klamrę po drugiej stronie trapezu. Trochę szkoda, gdyż jakiś mały zatrzask usprawniłby cały proces, szczególnie wypinania w awaryjnej sytuacji.

Przejdźmy teraz do najważniejszego - komfortu na wodzie. Mimo iż w rękach G5 wydaje się nieco sztywny, po założeniu czujemy jakby był uszyty przez krawca, który specjalnie dla nas spędził dzień przy maszynie do szycia. Trapez bardzo dokładnie przylega do ciała praktycznie z każdej strony, zapewniając przyjemne oparcie dla pleców oraz super wygodne objęcie boków. Nic nie uwiera czy wbija się jakąś część ciała. Czujemy bardzo równomierne rozłożenie obciążenia na całej powierzchni trapezu. Po dobrym zapięciu nie ma mowy o podchodzeniu trapezu do góry czy przesuwaniu się haka (co jest typową bolączką mniej udanych modeli). Każdy kto zakładał G5-kę stwierdzał, że jest ona wygodniejsza od własnego trapezu! Niektórzy byli wręcz zaskoczeni komfortem testowanej Gaastry. Bez wahania pożyczymy z nazwy trapezu cyfrę i za komfort przyznajemy zasłużone 5!

Gaastra G5 nie jest tanim trapezem, ale jego cena w pełni odzwierciedla oferowaną jakość konstrukcji i komfort na wodzie. Świetnie nadaje się zarówno do wszelkiego rodzaju manewrowej żeglugi jak i do ganiania po prostej z bardziej slalomowym pędnikiem - tu szczególnie docenicie bardzo stabilne ułożenie trapezu i haka. Końcowa ocena: jeden z najlepszych trapezów na rynku!
Trapez do testu udostępniła firma EASY-Surfshop.pl
Fot. Gaastra, Krzysztof Mruk
Modelka: Agata Jędrzejczyk