Na szczęście zdarzają się i takie dni, kiedy Graham może samotnie poszaleć na falach. Sądząc po warunkach raczej trudno się dziwić, dlaczego nie było tłumu gości…

Kiedy dotarliśmy na Hookipę zastaliśmy piekielnie silny wiatr ze strasznie gęsto upchanymi łamiącymi się falami- opowiada Graham. Każda fala wydawała się nachodzić na drugą, więc ocean wyglądał jak jedna wielka kipiel. Ponieważ nie było nikogo na wodzie, mogłem tylko zgadywać jakie warunki tam faktycznie panują. Otaklowałem 4.7 i ruszyłem w nieznane…
Na początku sesji wyjście z przyboju ułatwiał Grahamowi bardzo silny wiatr. Nie było co prawda mowy o swobodnych skokach i manewrach w powietrzu (co groziło poważnym zmieleniem przez fale), dlatego Graham skupił się głównie na ujeżdżaniu niesamowicie stromych ścian wody.
Druga tura dnia okazała się już mniej łaskawa. Wiatr przycichł, a zejście na srogie fale Graham zakończył godzinną walką o wypłynięcie z przyboju.
Zobaczcie jak wyglądał samotny dzień Grahama…
Zdjęcia: www.MauiWindsurfing.net