Krzysiek 2011-01-17 21:25, Krzysiek

Jak Kevin Pritchard pokonał kajciarzy


Gdy na sztucznie tworzonych kanałach kajciarze śmiało pokonują windsurferów, na otwartych akwenach nadal trwa zażarta walka o miano najszybszej jednostki napędzanej wiatrem. W ubiegły weekend w meksykańskim Baja odbyły się regaty Lord of the Wind Showdown. Jedną z konkurencji był wyścig windsurferzy kontra kajciarze. Zawodnicy mieli do pokonania 3 mile pod wiatr i kolejne 3 z wiatrem. Po stronie kitesurferów numerem jeden był czołowy race'owiec John Heineken, asem windsurferów - Kevin Pritchard. Według wstępnych ustaleń organizatorów pula nagród w tym wyścigu wynosiła 3500 $, z czego 2000 $ miał otrzymać pierwszy zawodnik jaki pojawi się na mecie, 1000 $ pierwszy z grupy, która przegrała (windsurfer lub kitesurfer). Jednak na spotkaniu przed wyścigiem kajciarze, pewni wygranej z windsurferami, podnieśli raban, że nie chcą żadnego podziału pieniędzy i pula 3000 $ ma trafić w całości dla zwycięzcy. Tak też ustalono.

Gdy z początkiem wyścigu kajciarze śmiało ruszyli do przodu, Kevin Pritchard zadowolił się bezpiecznym, choć lekko spóźnionym startem. Dalej było tylko lepiej. Kevin zyskiwał coraz wyższą prędkość i jako pierwszy dopłynął do górnej boi. Wiedząc, że z wiatrem kajciarze mogą mu zacząć deptać po piętach, poświęcił wszelkie siły by maksymalnie pocisnąć w kierunku mety. Efekt był taki, że dotarł do niej koło minuty wcześniej od jednych z najszybszych kitesurferów świata!  Pierwszy zawodnik z latawcem nawet nie widział płynącego przed nim Kevina, dlatego wpłynął na metę przekonany… że właśnie wygrał zawody. Niestety na plaży czekało go przykre rozczarowanie. 

To pamiętne zwycięstwo -  mówił po wyścigu Kevin. Kajciarze byli tak pewni wygranej, że aż się we mnie lekko zagotowało. Wpadłem do Baja pobyć trochę z bratem, jego rodziną i popływać dla zabawy na desce. Ale gdy oni zaczęli te swoje gadki, pomyślałem, OK, zróbmy to. Wziąłem swój 2-kamberowy żagiel 8.5,  slalomówkę i ruszyłem. Warunki były znakomite, pewnie muszą teraz przeżywać, że pobił ich koleś z rekreacyjnym żaglem. Zrobiło mi się miło gdy cała plaża cieszyła się z mojej wygranej. Myślę, że kibice też mieli dość tego gadania. Nawet niektórzy kajciarze byli pod wrażeniem, że windsurfing wciąż trzyma się dobrze. Czuję jakbym wygrał ten wyścig dla wszystkich windsurferów, a nie tylko dla siebie. Wspaniałe uczucie!

Smaku dodaje fakt, że Kevin startował ze zwykłym rekreacyjnym pędnikiem - Ezzy Infinity 8.5 m (Kevin niedawno rozstał się z Gaastrą i obecnie pływa dla firmy Ezzy). 

Podobne artykuły:

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.