Idea spotkania członków grupy zrodziła się w południowej części naszej pięknej krainy. Pierwsze spotkanie odbyło się w Krakowie, ci, którzy się tam spotkali byli na maxa zadowoleni ze wspólnego spotkania przy piwku. Z tego, co wiem na spotkanie dotarła również płeć piękna z Trójmiasta niejaka Magda. Czyli jednym słowem idea spotkania wypaliła. Skoro wypaliła to, czemu północna część kraju ma być gorsza. Postanowiliśmy zorganizować podobne spotkanie w mieście Szczecinie. Lokal został ustalony (niejaka Szpilka, przy ulicy Małopolskiej), data również ustalona - 20 stycznia, godzina 18:00.
Dzień spotkania nastał. Osobiście z lekka się spóĽniłem na zjazd surfer'ów, ale to z winy "zielonego dostawcy" zwanego dalej Witoldzikiem, na którego musiałem długo czekać. W końcu dotarliśmy. Do lokalu wtargnęliśmy około 18:40, całe pięterko, które było dla nas zarezerwowane, było już wypełnione przez burzliwie dyskutujących deskarzy.

Zasiedliśmy w kamiennym kręgu, zapodając pierwsze piwko. Długo nie minęło rozpoczęły się wymarzone konkursy przygotowane przez współorganizatora spotkanie EnergySports. Konkurs polegał na podaniu trzech wytypowanych przez ES parametrów żagli Ezzy, które wchodzą obecnie na polski rynek. Jako webmaster strony ES jakiś tydzień temu wrzucałem te dane na stronę, lecz nic to nie pomogła wygrali lepsi. Pierwsze miejsce zajął Witoldzik nasz "zielony dostawca" alias Herr Flik (od nogi, którą złamał w Boże Narodzenie w dwóch miejscach i do tej pory śmiga z gipsem). W nagrodę otrzymał piękną torbę Ezzy (a tak chciałem ją wygrać !!!).
Drugie miejsce zajął Krzysiek Królewicz z Czarnych Łąk wygrywając komplet linek trapezowych. Po tym rozrywkowym akcencie dyskusje rozpoczęły się na nowo. Można było usłyszeć o wyjeĽdzie do Francji do Almanar, który jest organizowany przez Stargarcki Klub Windsurfing'owy na początku kwietnia. Poza tym Marcin przyniósł swoje zdjęcia z półrocznego pobytu w Trinidradzie (to jest dopiero faza, you live to surf not to wait for a wind :)). Dodatkowo można było usłyszeć opowieść Maćka o jego wyprawie do RPA (równie fascynująca sprawa).
Podczas tych zażyłych dyskusji zrodził się pomysł zorganizowana na maxa wyluzowanej imprezy windsurfingowej, w jednym z lokalnych spotów. Na razie nie mogę zdradzić tajemnicy, co gdzie i kiedy, ale możecie być pewni, że poinformuje was w swoim czasie o całym wydarzeniu. Mogę powiedzieć tylko tyle - jest szansa, aby odbył się w końcu wyścig pralek.
Wybiła godzina ósma może dziewiąta (jakoś dziwnie straciłem rachubę czasu), wszyscy sobie w najlepsze gadulą pitu, pitu tralalala, a tu w pewnym momencie Maciek mówi do mnie: "Mariusz Goliński przyjechał z ekipą...". Na początku nie uwierzyłem, ale za chwile patrzę rzeczywiści idzie do nas koleś, który jest na maxa podobny do facia, pod którego zdjęciami w gazetach podpisywano Mariusz G. Jak się póĽniej okazało była to niespodzianka przygotowana przez Krzysztofa Mruka, który wiedział o przybyciu Goliego i ekipy [Magdy Puciaty, Michała Surdykowskiego i malutkiej, cichutkiej dziewczynki o nie znanych mi personaliach :)]. Mariusz wraz z przyjaciółmi był w drodze na BootMasse do Dusseldorf'u i jak póĽniej mówił wpadli przelotem - w końcu takie spotkania nie są często. Dla mnie była to wypaśnie, maxymalna niespodziana!. Nowo przybyli goście zaraz się wygodnie usadowili, poleciały fotki, no i dalsze dyskusje. Od tzw. guru polskiego windsurfingu udało się usłyszeć parę ciekawych rzeczy plany, plotki, opinie,..., a niektóre były nawet top secret :).
Jedynym mankamentem spotkanie było to, że lokal, który sobie wybraliśmy jest otwarty zaledwie do 23:00. Niedługo po tej godzinie wszyscy zaczęli opuszczać Szpilkę udając się w różnych kierunkach. Goli team pomknął swoją toyat'ką w nieznanym kierunku, alien riders udało się w kierunku pobliskiego lokalu, gdzie poodskakiwaliśmy do godziny 01:00, dobijając się kompletnie. A co się stało z pozostałymi to nie wiem. Faza.


Od redakcji windsurfing.pl: oryginalny tekst jest na stronie Alien Riders i został udostępniony przez Twórcę witryny.