
Oprócz wody, jest coś jeszcze. Gdy pierwszy raz do niego dotarłem, byłem zdziwiony jak duże i rozwinięte jest miasto. Inaczej niż na Karaibach na przykład, nie widzi się biedy i ludzi na ulicach. Oczywiście wciąż są różnice między Francuzami a ludnością rdzenną, ale nie tak duże. Francuzi wydają się szanować lokalną kulturę. Oprócz burmistrza miasta, jest zawsze szef społeczności Kanaków. Na ceremonii rozpoczęcia każdy z nas oddaje hołd “wodzowi” w podzięce za przyjęcie nas i możliwość korzystania z pięknej wyspy. Tuż za miastem zaczyna się dzicz, piękne wulkaniczne krajobrazy i turkusowe wody. A Noumea to tylko jedna z wysp! Na Isle de Pins, którą odwiedziłem w 2014 roku wyobraźcie sobie małe piaszczyste plaże jak na Bahamach, ale porośnięte drzewami iglastymi! O co chodzi?? Z pewnością są w Nowej Kaledonii jeszcze piękniejsze miejsca..

Człowiek prawie zapomina, że przyjechał się ścigać. W pierwszy dzień śmiejemy się, że nie będziemy cisnąć, tylko pływać między wyspami, rafami i lagunami, bawić się z żółwiami i delfinami – totalny freeride mode. Pół godziny później jednak już testujemy finy i maszty. No cóż – robota.
Całość przeczytacie na stronie http://blog.easy-surfshop.pl