
W miniony weekend Stadion Narodowy zamienił się w wielki basen, na którym rozgrywane były zawody w Windsurfingu. Do Polski z calego świata zjechały największe gwiazdy tego sportu, aby powalczyć w trzech konkurencjach, które zwykle możliwe są do rozegrania na otwarych morzach i oceanach. Pierwszą z nich był pełen emocji slalom rozegrany między dwoma bojami na tak zwanej "ósemce" gdzie zawodnicy musieli wykonać 3 zwroty z wiatrem i przepłynąć linię mety.

Kolejną konkurencją był najbardziej widowiskowy freestyle - czyli ewolucje na płaskiej wodzie, gdzie zawodnicy mogli popisać się swoimi umiejętnościami oraz inwencją twórczą. Trzecią konkurencją był jump - ewolucje w powietrzu po wybiciu z specjalnie przygotowanej rampy. Pierwszego dnia (w piątek) rozegrane zostały eliminacje mężczyzn we wszystkich trzech konkurencjach, oraz eliminacje kobiet w slalomie. Niestety do finałów z ekipy Polaków przeszła jedynie Zosia Klepacka.

Drugiego dnia (sobota) na trybunach zasiadło znacznie więcej osób, a na basenie rozegrane zostały finały we wszystkich dyscyplinach zarówno wśród mężczyzn jak i kobiet. Slalom trzymał w napięciu wszystkich widzów, gdyż walka trwała do ostatnich metrów. Gratulacje dla naszej reprezentantki Zosi Klepackiej, która zajęła 2 miejsce w tej konkurencji dając się wyprzedzić jedynie Lenie Erdil z Turcji. Kolejnym rozegranym finałem był freestyle, a na koniec Jump, gdzie na konto Polaków trafiło kolejne Srebro zdobyte przez Justynę Śniady.


Każdy start był inny. Pomimo, że część trików się powtarzała, to i tak każdy się czymś różnił. Było wiele wzlotów, wykręconych loopów, jednak nie obyło się bez upadków, kontuzji, a także zniszczonego sprzętu. Najbardziej urazowy oraz niebezpieczny okazał się jump, gdzie ucierpieli nie tylko zawodnicy, ale przede wszystkim sprzęt. Nie obyło się bez złamanych stateczników, pękniętych desek, a także wypadnięciu palety z szyny masztowej.


Nie mniej jednak impreza okazała się dużym widowiskiem, a także wspaniałą zabawą, nie tylko dla widzów, ale także dla zawodników.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Łukawski
*z specjalnymi pozdrowieniami dla pana ochroniarza