2001-12-05 14:37, ~wywiad przeprowadził Robert Rudowski, robertr@arr.com.pl

Czy windsurfing jest sportem rodzinnym?


Takie pytanie zadaliśmy Mariuszowi Golińskiemu, redaktorowi MAGAZYNU WINDSURFING. Mariusz zajmuje się windsurfingiem „od zawsze” i ... chętnie się podzielił z nami swoją opinią.


Kiedyś powiedziałeś zdanie, które pamiętam do dziś, że „producenci sprzętu wyrządzili największą krzywdę windsurfingowi promując go jako sport ekstremalny”. Czy dalej tak uważasz?

W pewnym sensie potwierdzam to. Teraz producenci trochę się obudzili i słychać coraz więcej opinii, że trzeba wrócić do korzeni i zwrócić większą uwagę na rekreacyjne aspekty windsurfingu niż na te ekstremalne.

Ale ciągle jak się ogląda filmy, kasety to pokazuje się tą ekstremalną stronę ws.

Oczywiście tak jest, ale trochę mniej niż to było poprzednio. Jeżeli popatrzymy 5, 6 lat wstecz to kładziono ogromny nacisk na to żeby pływać coraz szybciej. Wszystkie testy, artykuły, nowe konstrukcje koncentrowały się na tym żeby pływać jak najszybciej. Ten trend się zmienia.

Magazyny windsurfingowe nie podają już, że deska A jest szybsza od deski B. Wydaje mi się że w pewnym momencie producenci sprzętu ws uwierzyli, że jest to sport dla ograniczonej liczby osób i że już nikt nowy nie przyjdzie. W związku z tym żeby zachęcić tych co pływają do wydawania większej ilości pieniędzy skoncentrowano się na tym żeby przekonać ich że powinni osiągać coraz wyższy poziom. Nie koncentrowano się na tym żeby pozyskać do ws nowych adeptów z zewnątrz. Sporo firm zaczyna się budzić i twierdzą że image ws musi zostać odmłodzony. W innym przypadku ten sport się odetnie od swoich korzeni, zostanie z tymi ludĽmi, którzy go już uprawiają. Jak nie będzie młodych, „nowej krwi” to ws się „skończy” po kilku latach.

Czy zgodzisz się z taką opinią że ws można by uznać za sport rodzinny?

Windsurfing był sportem rodzinnym na początku. Teraz z tym jest gorzej, ale można by tą tendencję odwrócić. Sprzęt, który jest teraz oferowany, zwłaszcza w zakresie dolnych zakresów wiatru jest coraz łatwiejszy do użycia. Dużo się teraz mówi o pływaniu w słabszym wietrze, więc jest znowu szansa żeby ws stał się sportem rodzinnym. W latach 70-tych, w Stanach czy w Europie Zachodniej ludzie pływali głównie rekreacyjne przy słabym wietrze. Teraz windsurfing jest kojarzony wyłącznie z pływaniem w ślizgu. Kiedyś tego nie było. W ślizgu pływali Ci najbardziej zaawansowani a ws był postrzegany jako sport do spędzania weekendów nad wodą.

W tej chwili musisz przyznać że to zanikło. Wtedy deski i pędniki były dosyć proste, ale miały inną cechę – były tanie. Ludzie, którzy pływali na desce powiedzmy pięć razy do roku, kupowali sprzęt, po pływaniu zawijali żagiel na maszt, kładli go w garażu i czekali na nowy sezon. Teraz jest tak że albo są ludzie, którzy wydają bardzo dużo na windsurfing i jest to ich pasja, albo się nie zajmują tą dyscypliną sportu. Bardzo niewielu jest ludzi którzy traktują to jako formę sporadycznej, wakacyjnej rekreacji.

Byłoby bardzo dobrze gdyby windsurfing odnalazł znowu tą drogę i wrócił do korzeni. Teraz jest na to szansa, bo sprzęt poszedł w tym kierunku i jest bardziej wszechstronny i łatwiejszy w użyciu. Wszechstronność sprzętu powoduje że sprzęt może być używany przez różne osoby w rodzinie.

Oczywiście nie mówisz o deskach do Formuły Windsurfing, która jest dla dobrze pływających. Czy masz na myśli deski typu „GO”?

Dokładnie tak. Są to deski łatwe technicznie, można się na nich uczyć. W przypadku GO, który był robiony również pod kątem kobiet, deska jest pokryta pianką, dziewczyna nie zniszczy sobie kolan wchodząc na deskę, jest stabilna, a mimo to przy silniejszym wietrze zachowuje się przyzwoicie w ślizgu. Jest to krok w drobnym kierunku.

Formuła Windsurfing jest już sportem ekstremalnym i deski wyczynowe trochę odbiegły od realnego świata, ale to jest nieuniknione w sporcie wyczynowym.

Zostaje bariera ceny. To też jest pewne ograniczenie w rozwoju ws. Ceny sprzętu nowego są jednak dość wysokie.

To jest oczywiście prawda, ale kilka lat temu podjęto próbę zrobienia pędnika rekreacyjnego, chyba zrobiła to GAASTRA. Zrobiono żagiel z jednego brytu monofilmu. Bardzo grubego monofilmu który w ogóle nie miał listew i minimalną krzywiznę kieszeni masztowej. Praktycznie można było użyć każdego masztu. Był bardzo tani. Okazało się że klienci nie chcieli tego kupować.

Wydaje mi się że windsurfing wytworzył pewien image, który będzie trudno zmienić. Image „hi-techu”. Gdybyśmy teraz wymyślili sprzęt bardzo tani, ale znacznie mniej zaawansowany technicznie od tego co jest, to jest duża szansa że nie znajdzie on akceptacji na rynku. Dlaczego? Trudno na to odpowiedzieć. Takie próby były już robione i może jest czas żeby spróbować znowu.

Dobrym przykładem jest np. deska START. Jak przeglądałem ofertę na 2002 rok sporo firm wprowadza podobne, szerokie i bezmieczowe deski do oferty. Przykład STARTA pokazuje też że sprzęt musi być dostępny cenowo. Inaczej będzie bardzo trudno zachęcić kogoś nowego żeby zainwestował pieniądze w coś nowego jeżeli nie wie jeszcze czy to mu się spodoba. Zgadzam się że dopóki nie zostanie przełamana bariera cenowa dla sprzętu rekreacyjno – rodzinnego to nie należy się spodziewać żeby ws stał się sportem masowym.

Spotkałem się z taka opinią że windsurfing jest sportem dla mężczyzn. Pytanie jest jak przyciągnąć kobiety do tego sportu? Można powiedzieć że jest to grupa, która jest bardzo słabo reprezentowana i nie jest zauważana przez producentów. Wyjątkiem są dwie firmy, które przygotowały specjalne deski i żagle dla Pań.

Właściciel jednej z tych firm, mam na myśli Svena Rassmusena z firmy Starboard ma takie powiedzenie „zacznijmy przyciągać dziewczyny do windsurfingu bo jedna dziewczyna, która zacznie pływać przyciągnie za sobą dziesięciu facetów”. Trochę prawdy w tym jest, chociaż jest to stwierdzenie dość cyniczne. Windsurfing to dość trudny sport. Często jest uprawiany w niekorzystnych warunkach. Trzeba się gdzieś przebrać, często na trawie, plaży czy betonie, często jest zimno. To trochę odstrasza kobiety. Po za tym jest to sport techniczny, jest w nim dużo sprzętu. W tego typu sportach mężczyĽni dają sobie lepiej radę niż kobiety.

Myślę że jest tu duże pole do popisu dla mężczyzn, którzy pływają. Prawie każdy z nas ma żonę, dziewczynę czy siostrę, którą mógłby zachęcić. Dziewczyny, które zaczną pływać maja z tego olbrzymią frajdę. Ważne jest żeby ktoś im pomógł. Kilka razy sklarował sprzęt, dał kilka wskazówek.

W Sopockim Klubie Żeglarskim mamy więcej zawodniczek niż zawodników. Wśród nowo zgłaszających się do szkółek przeważają dziewczęta. Dlaczego tak jest – nie wiem, ale bezwzględnie windsurfing jest sportem dla dziewcząt.

Czy myślisz że sukcesy na przykład Doroty Staszewskiej spowodowały że dziewczyny się ośmieliły i pomyślały „dlaczego nie ja”.

Na pewno. Taka sytuacja zawsze występuje. To co robi Dorota Staszewska, Ania Graczyk czy Ania Gałecka – one są bardzo dobrymi ambasadorami windsurfingu wśród dziewcząt. Pokazują że można.

Kobietom jednak znacznie trudniej zaistnieć w zawodniczym świecie niż mężczyznom. Windsurfing kojarzy się, zwłaszcza ludziom z zewnątrz z męskim sportem i pozyskanie sponsora dla zawodniczki jest znacznie cięższe.

To prawda. Kobiety w windsurfingu zawodniczym są traktowane po macoszemu. Precedens pierwszy zrobiła dwa lata temu klasa MISTRAL, gdzie pula nagród po raz pierwszy została podzielona po 50% dla kobiet i dla mężczyzn, i to był ruch we właściwym kierunku. Jest to też zgodne z wytycznymi międzynarodowych władz olimpijskich i żeglarskich. W tej chwili każdy sport żeby się stać olimpijskim musi zapewnić co najmniej 30% partycypację kobiet i jest to wręcz nakaz. Myślę że organizatorzy regat i ludzie odpowiedzialni za windsurfing powinni zadbać o udział kobiet. Często są one traktowane jako dodatek do męskiego windsurfingu.

Wspomnieliśmy o sprzęcie przygotowanym specjalnie dla kobiet. Czy według Ciebie są to rzeczywiście konstrukcje, które zostały specjalnie przygotowane dla kobiet czy to głównie marketing?

Ja sam nie miałem kontaktu z tym sprzętem, ale można powiedzieć że pewne rzeczy są oczywiste. Wystarczy popatrzeć na anatomię kobiety i mężczyzny. Zmiany mogą być bardzo proste. Wystarczy że inserty do footstrapów będą ustawione ciaśniej, lub bom będzie miał rurki o mniejszej średnicy. Tushingham wypuścił na rynek żagiel, który nazywa się ELLE. Stwierdzili że kobiety nie mają tyle siły co mężczyĽni i nie domykają żagla do końca. W związku z tym żagiel ten uzyskuje swoje optimum kiedy jeszcze nie jest do końca dobrany. W konstrukcjach dla kobiet na pewno są pewne zmiany i to nie jest tylko marketing.

Do tematu można też podejść inaczej. Większość producentów produkuje teraz tzw. „rodziny desek”. Jest to trend, którego nie było kilka lat temu. Określona deska jest sprzedawana jako L, M lub S. Deski te mają taką samą charakterystykę ale są przeznaczone dla osób o różnej masie ciała. Kobieta zawsze może wziąć mniejszą deskę z tej samej linii. Podobnie zaczyna się dziać z żaglami. Niektóre firmy np. Naish czy North Sails wyraĽnie mówią że dane modele są dla ciężkich osób a inne dla lekkich. I to według mnie wystarczy. Kobiety powinny zwracać uwagę żeby kupować sprzęt przeznaczony raczej dla lżejszychosób. Jest to nowy trend w windsurfingu i jeszcze niewiele osób o tym wie.

Najlepszymi ambasadorami windsurfingu są rodzice o ile pływają. Spotkaliśmy się z pytaniem w jakim wieku zacząć uczyć dzieci pływać na desce? Jesteś również instruktorem i przez wiele lat szkoliłeś adeptów windsurfingu. Jaka jest Twoja opinia?

Nie szkoliłem nigdy profesjonalnie dzieci, ale mam swoje dziecko, które kilka lat temu zaczęło próbować pływać na desce i wydaje mi się że tutaj trzeba być bardzo ostrożnym. Można popełnić błąd próbując przelać swoje ambicje rodzicielskie na dziecko i zacząć zbyt wcześnie. Najważniejsze to zawsze pamiętać o jednym fakcie zaczynając uczyć dziecko, a można to zrobić już w wieku 7-8 lat. Dziecko ma się bawić. Musi być bardzo ciepło, płytka woda, dziecko musi się czuć bardzo bezpiecznie. Instruktor lub opiekun musi być na wyciągnięcie ręki i nie należy rzucać dzieci „na zbyt głęboką wodę”. Należy zaczynać na dobrze dobranym sprzęcie i pod fachową opieką. Dziecko np. podnosząc zbyt ciężki pędnik z wody może sobie zrobić krzywdę.

Jest jedna rzecz przed którą chciałbym ostrzec. Widziałem czasami, również w magazynach ws takie sceny, że dziecko się sadza na dziobie deski przed masztem, a dorosły płynie w ślizgu. Odradzałbym takie zachowania, bo sam widziałem jak ojciec posadził dziecko przed masztem, przepłynął 20 metrów i wykatapultował się do przodu. Nietrudno przewidzieć co się stało – dziecko zostało przygniecione pędnikiem. Tego typu próby naprawdę odradzam, chyba, że ktoś dokładnie wie co robi – mam na myśli posiadanie bardzo dobrych umiejętności.

Druga szkoła wprowadzania dzieci do windsurfingu to czynienie tego poprzez żeglarstwo. Jest to droga, którą obraliśmy w klubie (Sopocki Klub Żeglarski). Dzieci w wieku 6-7 lat przez pierwsze dwa lata pływają na łódkach klasy OPTYMIST, gdzie nie ma takich technicznych problemów jak na desce. Dziecko oswaja się z środowiskiem, uczy się robić zwroty, rozpoznaje skąd wieje wiatr. Dopiero po 2-3 latach kiedy dziecko oswoi się i nabierze sił jest przestawiane na windsurfing. Z reguły postępy są wtedy znacznie szybsze. To jest też alternatywna droga, którą mogę polecić.

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.