Przygotowując się do kolejnego wyjazdu szkoleniowego, jeden z kursantów zapytał mnie jak zapakować swoje własne żagle, które chciałby zabrać ze sobą na szkolenie.
Z reguły nie zachęcam do zabierania własnego sprzętu na szkolenia, ale, jak wiadomo, od każdej reguły są wyjątki. Grzegorz chciałby zabrać pędniki, gdyż zależy mu na tym, abym pomógł mu znaleźć odpowiedni trym i sposób ustawienia jego własnych pędników – dokładnie tych, których używa na co dzień. To całkiem rozsądny powód do tego by zabrać je ze sobą, szczególnie, że tak naprawdę nie jest to jakiś wielki problem, o ile mamy ten sprzęt jak dowieść i zabrać na lotnisko, z którego wylatujemy. Reszta nie jest już bardzo kłopotliwa. Być może poniższe uwagi przydadzą się także innym osobom.
Pakując pędniki do transportu lotniczego trzeba pamiętać o kilku zasadach. Po pierwsze – trzeba spakować wszystko tak, żeby stanowiło jedną paczkę, gdyż z reguły płaci się za każdą paczkę sprzętu sportowego. Po drugie – paczka nie może ważyć więcej niż limit obowiązujący w danej linii lotniczej, ale tym w przypadku 2-3 żagli, masztów, przedłużej i 1-2 bomów nie powinno być problemów. Najlepiej żeby wszystko było zapakowane do takiej torby typu quiverbag, do którego mieszczą się także bomy, jak choćby widoczny poniżej quiverbag firmy Unifiber. Dobrze by było, żeby quiverbag miał także kółka, gdyż na lotniskach trzeba czasem przemieścić się z bagażami na dłuższym dystansie.
Przy pakowaniu żagli musimy zadbać o to, by nie uległy one jakimkolwiek uszkodzeniom podczas transportu. Co innego, gdy sami transportujemy swój sprzęt samochodem, a całkiem co innego, gdy przez dłuższy czas nie mamy nad nim żadnej kontroli, a wiadomo jakimi „umiejętnościami” mogą pochwalić się bagażowi na lotniskach! Jeśli chcemy zmieścić w quiverbagu więcej żagli, a jednocześnie jak najmniej narazić je na zgniecenie, a także na zmatowienie monofilmu poprzez przesuwanie się poszczególnych warstw monofilmu względem siebie, najlepiej zrobić to w następujący sposób:
- upewnijmy się, że żagle są czyste i nie ma na nich żadnego piasku, gdyż to może doprowadzić do zmatowienia monofilmu.
- zaopatrzmy się w dużą folie o długości ok. 4 metry lub bardzo szeroki grubszy papier pakowy o tej samej długości.
- rozwińmy żagle, które chcemy transportować. Połóżmy papier lub folię na rozwinięty największy z żagli. Na niego połóżmy mniejszy żagiel (lub 2 żagle – oddzielając je kolejną folią lub papierem).
- teraz zwijamy żagle razem, tak jakby były jednym rulonem. Trzeba trochę pokombinować, żeby listwy zwijanych żagli były w miarę równoległe. Taki rulon oczywiście nie zmieści się już do pojedynczego pokrowca na żagiel, ale tym się nie przejmujmy. Taki rulon będzie za to znacznie mniejszy objętościowo i znacznie mniej podatny na zgniecenia niż w przypadku, gdyby żagle zostały zwinięte osobno. Całość owijamy cienka folią do kanapek w kilku miejscach i a następnie sklejamy brązową taśmą (ale nie bezpośrednio na żagiel, bo przyklei się do monofilmu i może być ciężka do usunięcia).
- umieszczamy tak zwinięte żagle w quiverbagu.
Alternatywną metodą, która da paczkę o większych rozmiarach, ale w 100% ochroni żagle, tak, że będzie można nawet po nich deptać, jest zakup elastycznej, karbowanej plastikowej tuby (jak na zdjęciu) o takiej średnicy, żeby po zwinięciu zmieścił się do środka żagiel, lub najlepiej 2 zwinięte razem żagle. Jeśli do rury wejdzie 1 żagiel, to oczywiście trzeba mieć tyle rur, ile chcemy zabrać żagli, co znacznie zwiększy objętość paczki. Ten sposób jest często stosowany przez wielu zawodników, którzy chcą mieć 100% pewność, że ich żagle nie zostaną w żaden sposób zniszczone podczas transportu samolotem.
Maszty należy włożyć do przeznaczonych do tego przegródek w quiverbagu, ale najlepiej to zrobić, tak, żeby weszły one tam w swoich własnych pokrowcach (o ile je mamy), co dodatkowo je ochroni.
Jeśli umieścimy w quiverbagu także bom(y), to zapewnią nam one dodatkową ochronę przed zgnieceniem żagli od góry.
Tekst: Mariusz Goliński
https://www.facebook.com/wietrzna.przyjemnosc