Testy

NeilPryde FireFly 5.0

Po testach pierwszego modelu The Fly, następnie The Fly II Pro i The Fly SL, mieliśmy okazję poznać kolejne skrzydło ze stajni NeilPryde’a – FireFly 5.0. To kompaktowe skrzydło zaprojektowane z myślą o freestyle’u, surfowaniu i wszechstronnym użytku – od szkółek po zaawansowanych riderów. Skrzydło zbudowano w oparciu o jednolity karbonowy bom z ergonomicznym drop-gripem. To główna cecha wyróżniająca go od modelu The Fly, który wyposaży jest w dwa oddzielne uchwyty. Poza tym FireFly charakteryzuje się bardziej kompaktową geometrią z krótszym rozstawem tipów oraz większym kątem wzniosu, czyli kształtem V, patrząc na wprost tuby głównej. W jego konstrukcji wykorzystano lekką i wytrzymałą tkaninę canopy o niskim rozciąganiu, sztywny Dacron w tubie głównej oraz elastyczne okna z PVC. Za wytrzymałość skrzydła odpowiadają łatki mocniejszego materiału, wszyte w najbardziej newralgicznych miejscach tuby głównej oraz na końcówkach tipów. Widać, że NeilPryde starał się zachować odpowiednie proporcje między trwałością i lekkością konstrukcji, stawiając może trochę większy nacisk na to drugie, ponieważ FireFly już wizualnie sprawia bardzo lekkie wrażenie. We wnętrzach tub NeilPryde zastosował dwa osobne pęcherze, pompowane do 9.5 psi w tubie poprzecznej i 9 psi w tubie głównej. Pomysłowym elementem, jaki pojawił się już w pierwszym Fly’u, są specjalne klipsy na tubie głównej, łączące pęcherz z zewnętrznym materiałem tuby, zapobiegające jego przypadkowemu skręceniu. Walory użytkowe podnoszą znane z desek SUP zawory typu Halkey-Roberts o niskim profilu, dzięki czemu nie ma ryzyka, że smycz od skrzydła przypadkowo zaplącze nam się o kapturek podczas wykonywania zwrotu. 

Najważniejszym elementem konstrukcji FireFly’a jest oczywiście bom. To pojedyncza węglowa rurka o niewielkiej średnicy, w całości otoczona miękką pianką, zapewniająca niezwykle komfortowy chwyt. Pod względem ergonomii to chyba najlepszy uchwyt, jaki mieliśmy okazję spotkać w wingach. Ma on jednak swoją cenę – przez jednolitą rurkę o blisko metrowej długości, pakowanie FireFly’a nie jest już tak wygodne i kompaktowe, jak w przypadku modelu Fly. Właścicieli bardziej delikatnych desek ucieszą gumowe osłonki na końcówkach. 

FireFly wyposażono w dwa małe okna z PVC, zapewniające dostateczną widoczność, które jednak nie zwolnią nikogo od potrzeby podniesienia skrzydła przed zwrotem, gdy chcemy dobrze ocenić sytuację na wodzie. Krawędź spływu skrzydła stabilizują cztery listwy, czyli o dwie mniej, niż w modelu Fly.

Ogólnie FireFly przypomina bardziej kompaktową wersję modelu Fly, z wyraźnie bardziej manewrowym charakterem, mniejszym profilem w przedniej części skrzydła i większym naprężeniem krawędzi spływu. Jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie i jest porównywalna do naszego pierwszego Fly’a, którego używamy już trzeci sezon, bez widocznych śladów zużycia. Do skrzydła producent niestety nie dołącza smyczy, którą należy dokupić osobno. 

Wrażenia na wodzie

FireFly wydaje się bardzo lekki i poręczny w rękach. Wrażenie to dodatkowo uwydatnia niezwykle komfortowy uchwyt bomu. Wyraźnie czuć, jakbyśmy trzymali o rozmiar mniejsze skrzydło. Dla porównania nasz FireFly 5.0 m sprawia podobne wrażenie do Fly’a 4.7 m. Kompaktowy kształt ułatwia ustawienie skrzydła na wodzie, jego obracanie i przyjęcie pozycji startowej. Bardzo pomaga też sam bom. Dzięki dłuższej i jednolitej rurce mamy więcej miejsca na intuicyjne położenie dłoni, bez potrzeby skupiania się nad trafieniem w uchwyt. FireFly praktycznie sam przyjmuje właściwą pozycję, a dzięki swojej poręcznej lekkości, zachęca do pompowania. Choć nie posiada bardzo głębokiego profilu, jego naprężona krawędź spływu pozwala efektywnie generować ciąg machając skrzydłem. Trzeba jednak przyznać, że model Fly oferował większą moc w dolnym zakresie, a co za tym idzie, łatwiejszy start, szczególnie przy pasywnej technice. 

Na halsie skrzydło zachowuje doskonałą stabilność, cały czas oferując bardzo przyjemną lekkość i kontrolę prowadzenia. Dla wielu osób pierwszy kontakt z takim bomem (po doświadczeniach z różnego rodzaju uchwytami) może być objawieniem. Swoboda położenia dłoni, czucie balansu skrzydła czy niezwykle łatwa możliwość chwycenia winga jedną ręką w locie, mogą sprawić, że nie będziecie chcieli wracać do podwójnych uchwytów. Dotyczy to głównie riderów preferujących manewrowy styl pływania. Do typowego freeride’u przewaga bomu nad uchwytami nie jest aż tak odczuwalna. 

Mimo swojego manewrowego charakteru FireFly pozwala na całkiem szybkie loty oraz sprawne halsy pod wiatr. Nawet jeśli nie są to osiągi porównywalne z typowymi skrzydłami freerace, na jego sportowy charakter nie można narzekać. Frajdy z lotów po prostej nie brakuje. Jednak właśnie podczas manewrów najbardziej docenimy FireFly’a. To skrzydło zostało stworzone do dynamicznej zabawy, błyskawicznego przechodzenia z trybu ciągu do pełnej neutralności i obrotów. Niestety, nie miliśmy okazji sprawdzenia FireFly’a na morskich falach. W każdym razie, po krótkich zabawach z downwindem na jeziorze i szybowaniu z wiatrem, trzymając skrzydło za uchwyt na środku tuby głównej, jesteśmy przekonani, że będzie naprawdę dobrze.

Kolejną cechą, która wyróżnia model FireFly od Fly na wodzie, jest zachowanie skrzydła w górnym zakresie wiatru. Choć The Fly oferuje dobrą kontrolę w szkwałach, FireFly może pochwalić się wyraźnie wyższą kontrolą. Skrzydło zdecydowanie łagodniej przechodzi w tryb „parasolki” i jest mniej podatne na trzepotanie w ekstremalnych sytuacjach. 

Trochę nas zastanawiało, dlaczego NeilPryde rekomenduje FireFly’a dla początkujących, a jednocześnie poleca go do zaawansowanego freestyle’u. Odpowiedź tkwi w dwóch cechach tego modelu. Po pierwsze wspomniane zalety jednolitego bomu znacznie ułatwiają operowanie skrzydłem. Po drugie większy kąt wzniosu (V) sprawia, że skrzydło ma mniejszą tendencję do haczenia końcówkami o wodę, co dla początkujących faktycznie może być pomocne. 

Podsumowanie

NeilPryde FireFly okazał się jednym z przyjemniejszych i łatwiejszych skrzydeł do wingfoila z jakimi mieliśmy okazję pływać. Lekkość, poręczność i doskonała kontrola zarówno halsie jak i podczas manewrów sprawiają, że bardziej skupiasz się na tym, co chcesz zrobić, niż co musisz zrobić ze sprzętem. FireFly’a docenią przede wszystkim wingsurferzy pływający na bardziej otwartych akwenach, gdzie łapanie szkwałów i dolny zakres nie są głównymi priorytetami. W takim przypadku polecamy przyjrzeć się modelowi The Fly, który oferuje trochę silniejszy ciąg w dolnym zakresie. Jedynym minusem FireFly’a jest jego większy gabaryt po zwinięciu z uwagi na dłuższy bom. Jesteśmy jednak przekonani, że dla wielu osób przyjemność pływania z „prawdziwym” bomem będzie warta tego poświęcenia. 

Sprzęt do testu udostępnił sklep Easy-surfshop.pl 

Napisz komentarz

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

To Top