Testy

Neil Pryde The FLY – pierwsze wrażenia

Daniel Michalski, instruktor PSWing w szkole FunSurf, miał okazję chwycić w swoje ręce skrzydło, którego premiera odbiła się szerokim echem w świecie wingfoila – Neil Pryde’a The Fly. Poznajcie jego opinię o pierwszym wingu Pryde’a!

Na wyjeździe do Egiptu do Soma Bay 23-30.03.23 miałem przyjemność przetestować winga Neil Pryde model Fly, który trochę spóźniony wdarł się na światową wingfoilową scenę. To oczywiście bardzo subiektywny test i nie miałem przy sobie miarki i wagi :), ani nie oglądałem z lupą jakości szwów, ale podzielę się kilkoma spostrzeżeniami, tymi pozytywnymi i tymi moim zdaniem do poprawy. 

Na plus:

1. Super rączki, jedne z najlepszych na jakich do tej pory pływałem, a miałem w rękach już kilkanaście różnych modeli wingów, różnych marek.  Dlaczego jedne z najlepszych, a nie najlepsze, przed tą opinią powstrzymuje mnie tylko ich sprawdzenie w dłuższej perspektywie w naszej szkole. Chciałbym przetestować jak będą spisywały się pod względem wytrzymałości podczas szkoleń przez cały sezon. 
Rączki w wingach NP mają odpowiednią grubość i bardzo dobry materiał, który ma bezpośredni kontakt z dłońmi.  Jest to olbrzymią zaletą, gdyż przy intensywnym pływaniu po kilka godzin dziennie (było 6/6 dni dobrego wiatru), nie było mowy o odciskach, czy otarciach od tych rączek, a w niektórych modelach innych marek to się niestety zdarza. Przednia rączka ma specjalną dość unikalną budowę ma „rozszerzenie” na początku rączki co znakomicie ułatwia pływanie na wiatr. Plus ta budowa znakomicie pomaga przy startach z wody na małej desce, kiedy wpierając się na wingu musimy po omacku szukać przedniej rączki i bardzo szybko startować. Jej budowa i wysokość powoduje, że trafia się w nią bez patrzenia i intuicyjnie. To samo przy zwrotach, przechwytywanie jest dużo łatwiejsze, gdyż jest więcej miejsca na zmianę rąk.

2. Siłą ciągu i lekkością wing – NP FLY dorównuje innym bardziej popularnym modelom znanych marek. Miałem szansę porównywać winga FLY w tych samych warunkach wiatrowych z innym bardzo dobrym wingiem (uznanym na świecie) i nie było, żadnych negatywnych odczuć dotyczących braku mocy, czy trudnościami we wchodzeniu w lewitacje. Dość zauważalna  jest większa ilość materiału na krawędziach spływu (nazywam to efektem prześcieradła), zapewnia to większą siłę ciągu, ale nie było w związku z tym, żadnych negatywnych odczuć, czy nerwowości w pracy winga przy zmiennym wietrze (co w niektórych modelach z „efektem prześcieradła” się zdarza. 

Na minus:

1. Niestety ten model ma dwie osobne tuby do pompowania (środkową i główną). Co nie jest oczywiście gigantycznym problemem, ale porównując to z innymi markami lub jedną wiodącą, gdzie jest zawór one pump i sprytny „krokodylek” odcinający obie tuby, było to dla mnie delikatnie frustrujące (byłem przyzwyczajony do systemu one pump), gdyż przy pompowaniu marnowało się chwilę czasu 🙂

2. Dość duży „kapturek” na rzep przykrywający zawór pompujący środkową tubę. Ogólnie nie zwróciłbym na niego uwagi, ale pływając kilka razy zaczepiał się o niego leash i trzeba było go ściągać z kapturka, co nie było komfortowe. Na innych wingach jakich pływałem, nigdy nie miałem podobnego problemu. 

3. Oryginalny leash (elastyczna linka z dobrym zapięciem na nadgarstek) dołączona do winga (na plus, że leash jest w zestawie) – niestety ten rodzaj leasha mi osobiście nie odpowiada. Według mnie leash spiralny pomimo, że czasem przy pompowaniu można dostać mocniej po nosie, to spisuje się dużo lepiej, niż ta elastyczna linka. Leash spiralny łatwiej przekręcać i jest bardziej przewidywalny,  to oczywiście mocno subiektywna ocena. Do winga NP można oczywiście używać również leasha spiralnego, ale należy go dokupić osobno. 

4. Bardzo gruba rączka na tubie głównej (rączka flagi). Nie wiem, czemu to ma służyć, ale dla mnie nie była ona wygodna. I nie jest ona moim zdaniem w trendzie, gdyż przez ostatnie lata dąży się do zmniejszania średnicy (np. bomów, barów itd.), a tutaj zastosowano dość gruby przekrój. Ta rączka przypomina grube niekomfortowe rączki mocy w niektórych wingach, które nie cieszą się super popularnością. Wyobraziłem sobie od razu winga o powierzchni 1.4m2, jakiego NP ma w swojej kolekcji i użytkowanie go przez małe dziecko, które trzyma za rączkę o grubej średnicy i ma problem z zaciśnięciem dłoni. Chyba, że w mniejszych wingach ta rączka będzie cieńsza, ale to będę mógł sprawdzić w sezonie, kiedy dojadą do naszej szkoły wingi o powierzchni 1.4 m2.

Podsumowując:

Według mojej opinii wing Neil Pryde FLY to bardzo dobra propozycja na wingfoilowym rynku. Myślę, że ten wing zdobędzie serca zarówno początkujących jak i zaawansowanych wingsurferów. Osobiście pływając na nim – czułem, że jest dobrze skrojony, ma fajny profil, dużo mocy, jest lekki, szybko rotuje, świetnie się go przechwytuje i szybko wykonuje się starty na małej desce. Zupełnie obiektywnie – to bardzo dobra propozycja i w mojej ocenie to wing, który na dobre zagości w pierwszej 3 wingów na jakich lubię pływać i nauczać. Myślę, że bardzo dobrze sprawdzi się również podczas szkoleń w FunSurf, na które serdecznie zapraszam, będziecie mieli okazję uczyć się min. na tym właśnie modelu.

Daniel Michalski, www.wingfoil.pl

1 komentarz

1 komentarz

  1. Pingback: Wietrzne testy nad Miedwiem | Windsurfing.pl

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

To Top