
Mówią, że najlepiej uczyć się na cudzych błędach. Postanowiłem więc podzielić się z Wami swoimi ostatnimi doświadczeniami – ku przestrodze.
Ostatni długi weekend zapowiadał się obiecująco. Udało się zorganizować rodzinny wyjazd do Ustki z możliwością pływania. Niestety, dalej nie będzie już tak kolorowo.
Piątek upłynął pod znakiem bardzo silnego i porywistego wiatru. Podczas przerwy w pływaniu, jak zwykle, zostawiłem deskę z wingiem na plaży. Wydawało się, że pozostawienie deski z masztem skierowanym pod wiatr, z wingiem na zawietrznej, przyczepionym do deski leashem, jak zwykle będzie najlepszym rozwiązaniem.

Ku mojemu „zdziwieniu”, po powrocie na plażę zastałem deskę obróconą, z front foilem wbitym w winga. Niestety, bardzo silny i porywisty wiatr obnażył słabość takiego sposobu przechowywania sprzętu na spocie.
W tym miejscu mam do Was prośbę – podzielcie się swoimi sposobami na bezpieczne przechowywanie sprzętu na plaży.
To jednak nie koniec przygód podczas tego weekendu. Od dłuższego czasu zbyt krótki rzep mocujący leasha od winga do dłoni trochę mnie martwił, ale oczywiście nie na tyle, aby coś z tym zrobić.

Ostatniego dnia warunki nie były idealne – szkwalisty wiatr z kierunku lekko od brzegu. Niemniej, na wingu dało się pływać. Jak się szybko okazało – do czasu. Podczas wejścia na falę i przechwytu wing wyślizgnął się z dłoni, a gwałtowne szarpnięcie na silnym wietrze pokonało smycz (2 cm mocowanie rzepa). Wing wystrzelił jak z procy w powietrze, po czym zaczął bezwładnie skakać z fali na falę. Niestety, niesprzyjający kierunek wiatru bardzo szybko oddalał perspektywę odzyskania sprzętu.
Nie dałem jednak za wygraną – zacisnąłem zęby i po dotarciu do brzegu rzuciłem się w pogoń za zgubą. Koledzy nie dawali mi wielu szans, jednak ruszyłem w tę – wydawałoby się – beznadziejną pogoń. Przy siłach trzymała mnie tylko nadzieja, że wraz z oddalaniem się od Ustki, a zbliżaniem do Rowów, brzeg zacznie odkręcać na północ i przeciąć drogę dryfu mojego skrzydła. Cudem, po 12 km, odnalazłem nieuszkodzone skrzydło na plaży!

Wiecie, co zrobiłem zaraz po powrocie? Wysłałem wszystkie leashe do przedłużenia rzepa.
Mam nadzieję, że moje przygody uchronią Was przed podobnymi niespodziankami. Pamiętajcie – awarie zdarzają się zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie i w najbardziej ekstremalnych warunkach.
