Testy

JP Australia R-Winger 80

W dynamicznie rozwijającym się świecie wingfoila, każdy rok przynosi jakiś nowy trend, który wytycza ścieżkę rozwoju sprzętu na kolejne lata. Ubiegły sezon minął pod znakiem popularyzacji desek o wydłużonym i zwężonym kształcie, czyli tzw. „mid lenght”. Często nazywa się je też „hybrydami”, ponieważ są wyraźnie smuklejsze od typowych wingowych freeride’ów z lat 2020 – 2023, ale szersze i krótsze od supowych downwinderów. Mieliśmy okazję poznać wrażenia z lotów na tego typu desce w nieco bardziej wyczynowym wydaniu. W nasze ręce wpadła deska JP Australia R-Winger 80, polecana przez producenta na ragaty, do pływania przy słabszym wietrze oraz do maksymalnego wykorzystania dolnego zakresu mniejszych foili. 

Parametry JP Australia R-Winger 80:

  • Długość: 165 cm
  • Szerokość: 56 cm
  • Pojemność: 80 l
  • Waga: 5.43 kg
  • Grubość: 11.8 cm

Deska prezentuje się bardzo sportowo. Smukłemu kształtowi towarzyszą zwężony dziób, mniejsza grubość kadłuba oraz niezwykle długie wycięcia w dnie rufy, które radykalnie zmniejszają powierzchnię zamoczoną deski podczas przyspieszania. W części dziobowej widzimy wyraźne podwójne zagłębienia na dnie i mocne V, mające łagodzić niechciane „międzylądowania” podczas lotu.

To, czego na pierwszy rzut oka już tak łatwo nie zauważymy, to lekki rocker rufy, który, według zamierzeń Wernera Gniglera, projektanta desek JP Australia, pozwala mocniej „docisnąć” foila na kursach pod wiatr. Poza ogólną smukłością, elementem najwyraźniej świadczącym o regatowym przeznaczeniu R-Wingera jest brak wydrążonego w dnie uchwytu do przenoszenia deski. Równa powierzchnia dna ma tutaj poprawiać efektywność podczas startu. Natomiast większym ukłonem w stronę rekreacyjnych deskarzy są bardzo długie szyny do montażu foila, pozwalające na bezproblemowe stosowanie foili różnych producentów.

Deskę otrzymujemy w komplecie z trzeba komfortowymi strzemionami. W desce znajdują się liczne otwory do ich montażu, dzięki czemu każdy powinien znaleźć swoją preferowaną pozycję. Model R-Winger dostępny jest wyłącznie w węglowej wersji PRO. Mamy więc lekką i sztywną konstrukcję, która wydaje się bardzo solidna i starannie wykonana. 

Wrażenia na wodzie

Pierwsze wejście na R-Wingera, po pływaniu na szerszych freeride’ach, może budzić dreszcz emocji. Nie da się ukryć, że wąski kadłub o niezbyt dużej pojemności wymaga pewnego obycia z mniejszymi deskami. Jest tutaj wyczuwalna większa reaktywność deski na przechyły boczne i nie mamy już tego wrażenia stania na bezpiecznym „placku”, do czego przyzwyczajają rekreacyjne kompakty. Jednak, dzięki większej długości kadłuba, R-Winger pozwala zaskakująco łatwo przyjąć pozycję startową. Należy się tylko bardziej skupić na przyjęciu pozycji bliższej osi deski. Dalej pójdzie już prosto. 

Główną ideą, jaka stoi za tego typu hybrydowym kształtem, jest super szybkie odpalanie. Do tej pory najszybciej odpalającą deską do wingfoila, na jakiej mieliśmy okazję pływać, był JP X-Winger Pro. Test tego modeli możecie przeczytać tutaj. Ta deska również została zwężona w celu szybszego startu do lotu, ale R-Winger plasuje się pod tym względem o klasę wyżej. Pierwszy raz pływaliśmy na wingowej desce, która najpierw wchodzi w ślizg niczym windsurfingowa slalomówka, a następnie, dzięki błyskawicznie uzyskanej prędkości, praktycznie sama startuje do lotu. Co bardzo istotne – wymaga do tego odczuwalnie mniejszej siły wiatru. Lekkość przyspieszenia robi wrażenie! Ale to nie koniec niespodzianek. 

Prowadzenie R-Wingera w locie odbywa się pod doskonałą kontrolą, w czym pomagają komfortowe i dobrze położone strzemiona. Bardziej wyczuleni wingsurferzy mogą docenić lepszy kontakt z foilem, wynikający z cieńszego kadłuba. Lekkość i sztywność deski również wpływają na większą reaktywność zestawu pod nogami. Choć dzięki samej desce raczej nie uzyskamy większej prędkości, to wrażenie z lotu jest na niej zdecydowanie bardziej sportowe. Większego skupienia mogą wymagać zwroty, ponieważ wąski pokład wymusza bardziej precyzyjne wchodzenie w zakręt całym ciałem i mniej wybacza błędne położenie oraz nacisk tylnej stopy. Ma to szczególne znacznie podczas wykonywania sztagów, gdzie dobra technika jest wręcz wskazana. 

Wracając do wspomnianej niespodzianki. Jest nią niesamowita łatwość odbicia od wody podczas niechcianego „międzylądowania”. Większość desek, na jakich pływaliśmy, w takich sytuacjach po prostu klepie dziobem o wodę. R-Winger leci z wyżej zadartym dziobem, dlatego pierwszy kontakt z wodą odbywa się bliżej strzemion. Deska odbija się od wody jakby bardziej „z rufy”, cały czas lecąc w ślizgu, przez co prawie nie odnotowujemy utraty prędkości! Jak istotne znacznie może to odegrać podczas regatowego wyścigu, chyba nie trzeba wyjaśniać.  

Podsumowanie

Trzeba przyznać, że progres w rozwoju sprzętu do wingfoila robi niesamowite wrażenie. JP R-Winger jest tego najlepszym przykładem. Różnica w dostępności użytecznego zakresu wiatru pomiędzy taką deską, a freeride’m sprzed paru lat, jest wyraźnie odczuwalna. Nie tylko zyskujemy kilka kolejnych węzłów w dolnym zakresie, ale też otwieramy możliwość pływania na mniejszych, coraz to cieńszych skrzydłach foila, które już nie potrzebują tak grubego profilu, by uzyskać efekt unoszenia. Sama deska rozpędza się do większej prędkości, co wystarcza do uzyskania wymaganej siły nośnej. Dla maniaków prędkości i zawodników startujących w regatach ma to niebagatelne znaczenie. 

Nie jest to jednak deska dla każdego. Wąski kadłub wymaga dobrego opływania z mniejszymi deskami i opanowania zwrotów. Wyścigowa „hybryda” nam tego nie ułatwi. Jeśli dopiero wkraczasz w etap średniozaawansowanego pływania na wingfoilu, albo zależy Ci na bezpiecznym poczuciu stabilności podczas żeglugi wypornościowej, ale nadal pragniesz lepszych osiągów w dolnym zakresie, bardziej przyjazny X-Winger będzie tym, czego szukasz.  

Deskę do testu udostępnił sklep: Easy-surfshop.pl 

Napisz komentarz

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

To Top