
Jak wygląda regatowa scena wingfoila w Polsce? Co trzeba zrobić, aby zostać zawodnikiem? Jaki sprzęt i umiejętności są wymagane, by nawiązać walkę z rywalami w wyścigu? O te i inne tematy zapytaliśmy Filipa Antochowskiego, jednego z pierwszych wingracerów ze Szczecina, który z sezonu na sezon pnie się coraz wyżej po drabince Pucharu Polski, a podczas ostatniego wyścigu King of The Bay w Rewie zajął drugie miejsce w wingfoilu.
Filip, jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportami deskowymi?
Moja przygoda zaczęła się stosunkowo niedawno – mając już ponad 30 lat, zacząłem pływać na wakeparku w Szczecinie. Szybko złapałem równowagę na desce, ale ograniczenia toru na wyciągu dość szybko mnie znudziły.
Kiedy pierwszy raz spróbowałeś wingfoila?
Szukając większej swobody w sportach deskowych, w 2020 roku wybrałem się do Danii na szkolenie z kitesurfingu. Tam po raz pierwszy zobaczyłem winga, nie przekonał mnie na początku – ale dzięki determinacji Moniki Kawardzikis pojawił się on w Szczecinie. Monika jest jedną z prekursorek wingfoila w naszym regionie i pierwszą Riderką.
Co przekonało Cię do tego sportu?
Na początku byłem dość sceptyczny – zupełnie nic mi nie wychodziło, nie miałem żadnego doświadczenia w sportach wiatrowych, więc nawet nie wiedziałem, jak zacząć. Wejście w lewitację zajęło mi aż sześć miesięcy… ale to właśnie ten moment zmienił wszystko. Kiedy deska zaczyna lewitować, robi się cicho – słychać tylko wiatr, a ty suniesz metr nad wodą. To niesamowite uczucie.
Dość szybko postawiłeś na wyścigową stronę wingfoila, co Cię do tego skłoniło?
Na początku byliśmy tylko we dwoje w okolicy, więc zaczęliśmy jeździć po Polsce w poszukiwaniu innych wingowców. Przypadkiem natrafiłem na informacje o zawodach wingfoilowych nad Jeziorem Kaliszańskim w Wiosce Surfera. To był początek mojej przygody z wyścigami.

Miałeś wcześniej jakieś doświadczenie regatowe w innych sportach wodnych?
Absolutnie nie. Nigdy wcześniej nie startowałem w żadnych zawodach, a nawet uważałem siebie za osobę niespecjalnie lubiącą rywalizację.
Jak wspominasz swój pierwszy start w regatach na wingu?
Start w Wiosce Surfera był punktem zwrotnym. Już wtedy wiedziałem, że to jest to, co chcę robić dalej. Emocje na trasie, walka z wiatrem, własnymi ograniczeniami i rywalami – którzy byli wtedy o wiele lepsi ode mnie – wciągnęły mnie całkowicie. To właśnie rywale i atmosfera, jaką tworzy społeczność wingracingu, przekonały mnie do tego sportu na dobre.
Na jakim sprzęcie wtedy startowałeś?
Ciężko było wtedy określić, jaki sprzęt jest najlepszy do wyścigów. Udało mi się ściągnąć kilka elementów z Europy Zachodniej: skrzydło Naish 6 m z Belgii, deskę Indiana 88 l z Austrii i foila Gong 1800 z Francji. Po zawodach zostałem tylko z deską – reszta nie spełniła moich oczekiwań.
Czego obecnie używasz do wyścigów?
Sprzęt zmienia się dynamicznie, ale obecnie pływam na desce 92 l od Attack Board, robionej specjalnie pod moje preferencje. Moje skrzydło to Ozone Fusion V2 Ultra-X Wing w technologii double-skin, a foil – od polskiego producenta TheVirus, model o powierzchni 700 cm².
Który z elementów zestawu uważasz, że odgrywa najważniejszą rolę w regatowym pływaniu?
Najważniejszy jest sam rider – jego strategia i umiejętność dobrania odpowiedniego sprzętu do warunków. Tak właśnie udało mi się zająć drugie miejsce na King of The Bay – nie byłem najszybszy, ale trafiłem ze sprzętem idealnie.
Czy na obecnym poziomie zawodników w Polsce, można jeszcze wskoczyć do zabawy w wyścigi z typowo amatorskim zestawem, np. ze skrzydłem bez „kosmicznych” laminatów na tubach, nieco szerszą deską i foilem powyżej 1000 cm²?
Od początku jestem w Pucharze i coraz bardziej widać podział na profesjonalistów i zaawansowanych amatorów. To głównie kwestia umiejętności, ale sprzęt też ma znaczenie. Wciąż jednak można śmiało startować na mniej wyczynowym zestawie – wielu zawodników tak robi. Trzeba tylko mieć świadomość, że wygrana będzie trudna.
Jaki jest minimalny poziom umiejętności, aby wystartować w wyścigach?
Jeśli już lewitujesz i robisz choćby podstawowe zwroty – to wystarczy. Na wielu przystankach Pucharu Polski są osobne klasy dla amatorów, z krótszą i łatwiejszą trasą, ale startem wspólnym z zaawansowanymi zawodnikami, gdzie każdy może spróbować swoich sił.

Amatorzy winga zwykle ze zdziwieniem patrzą, jak pływacie na super małych skrzydłach foila. Na czym polega ten sekret?
To naturalna konsekwencja rozwoju. Wingfoil to dyscyplina, w której szybko się progresuje, a mniejsze skrzydła wcale nie wymagają ogromnych umiejętności. W Polsce obecnie normą są skrzydła przednie ok. 500-700cm², ale na świecie używa się nawet 300 cm². Dla porównania – mój stabilizator ma 220 cm².
Pamiętam Twój post na portalu społecznościowy sprzed chyba 2 lat, w którym cieszyłeś się z przekroczenia prędkości 40 km/h na foilu. Jakie obecnie osiągasz prędkości?
Eksperymentuję z moim sprzętem i próbuję wycisnąć z niego wszystko, co się da. Mój aktualny rekord to 27,2 węzła, czyli 50,3 km/h.

Podczas wyścigu decyduje maksymalna prędkość czy grę wchodzą inne czynniki, np. umiejętność sprawnego wykonywania zwrotów, a może dobry start?
Nie tylko prędkość – kluczowa jest strategia i dobór sprzętu. Trzeba wiedzieć, kiedy i gdzie wystartować, unikać zawirowań wiatru i wody, umieć wykonać szybkie zwroty, nie zawsze najmniejszy foil jest najlepszy. Wyścigi potrafią trwać kilka godzin i warunki się zmieniają – trzeba być gotowym na wszystko.
Wyścigom na foilu często towarzyszą podnoszące adrenalinę sytuacje, np. wywrotki na bojce. Jak oceniasz ryzyko startu w regatach? To zabawa dla każdego, czy bardziej dla tych odważnych?
Ryzyko istnieje, jak w każdym sporcie. Byłem świadkiem kilku kolizji, ale nic poważnego się nie wydarzyło. W Pucharze zawodnicy zawsze pływają w kaskach. Obowiązują też zasady pierwszeństwa jak w każdej innej dyscyplinie wodnej ich poznanie i przestrzeganie wystarczy do bezpiecznych regat.
Co należy zrobić, aby zostać w Polsce zawodnikiem, startującym w Pucharze Polski? Czy są jakieś formalne wymagania, czy po prostu zgłaszasz chęć startu w następnych zawodach i po sprawie?
Wystarczy mieć ubezpieczenie i zgłosić chęć udziału w zawodach. Tyle.
Jak oceniasz poziom polskiego wingracingu z perspektywy Pucharu Polski?
Puchar polski jest na wysokim poziomie, mamy kilku światowej rangi zawodników z Kamilem Manowieckim na czele, który aktualnie jest wice mistrzem świata w wingrace, ale nie tylko, na pucharze można na linii startu stanąć z najlepszymi Polskimi zawodnikami jak Tomasz Janiak, Piotr Myszkowski czy Bracia Miarczyńscy. Razem z mężczyznami startują też kobiety zazwyczaj na przystankach Pucharu polski można spotkać Mistrzynię Polski Katarzynę Trautman startującą w Pucharze świata z Karoliną Kluszczyńską.
Podczas ostatnich zawodów King Of The Bay w Rewie zająłeś drugie miejsce w wingfoilu. Jak wyglądał ten wyścig? Warunki mieliście hardcorowe!
Warunki były wymagające – duża fala i silny wiatr. Pochodzę ze Szczecina i często pływam na Bałtyku więc radzę sobie całkiem nieźle z dużą falą. W Rewie odbyły się trzy długodystansowe wyścigi. Zająłem kolejno miejsca 8., 10. i 5., co dało mi łącznie 23 punkty i drugie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Na jakim sprzęcie wtedy płynąłeś?
W każdy dzień dobierałem zestaw pod aktualne warunki. Na większą falę używałem mniejszego winga – DUOTONE Unit 5.5 m² – w połączeniu z większym przednim skrzydłem 800 cm². W takich warunkach kluczowe było utrzymanie kursu na stromych falach i pełna kontrola nad wingiem przy silnym wietrze, a nie maksymalna prędkość. Gdy warunki się zmieniły – wiatr osłabł, a fala zrobiła się niższa – sięgnąłem po większego winga 6.5 m² i założyłem mniejszy front, co dało mi lepsze przyspieszenie i wyższą prędkość na trasie.
Czy wingi mają już szanse ścigać się z wind i kitesurferami?
Z twintipem już wygrywamy, ale do prędkości windfoil i kitefoil jeszcze trochę brakuje – choć to pewnie kwestia czasu 😉
Jaki jest Twój ulubiony akwen treningowy?
Pływam tam, gdzie wieje – Lubię Jezioro Miedwie za krystaliczną wodę, Zalew Szczeciński za mocny wiatr z morza. Ale moim numerem jeden jest Świnoujście i fale Bałtyku – wingfoil wave mocno konkuruje w moim sercu z racingiem.

Czy poza wingfoilem znajdujesz czas na inne pasje?
W 2022 zacząłem próbować pumpfoil – czyli pływanie bez wiatru i skrzydła. Dziś, kiedy nie wieje, można mnie spotkać na jeziorze Głębokie, gdzie trenuję właśnie pumpfoil.
Jakie są Twoje plany i cele na ten sezon?
Mój cel to podium w Pucharze Polski.
Jak byś zachęcił amatorów do spróbowania swoich sił w regatach?
Regaty to żywioł – wszystko dzieje się na wodzie, gdzie emocje buzują, a adrenalina miesza się z koncentracją. To walka, rywalizacja, ale też nieustanne sprawdzanie siebie – swoich umiejętności, wytrzymałości i charakteru. Obserwujesz, jak radzą sobie inni, analizujesz, uczysz się, kombinujesz… wciąż dostosowując strategię do kapryśnych warunków. Trzeba to kochać – albo przynajmniej dać się temu wciągnąć.
Ale regaty to nie tylko ściganie. To również druga, równie ważna strona medalu – społeczność. Ludzie z całej Polski, których połączyła wspólna pasja do lewitowania nad wodą. Otwarci, serdeczni, życzliwi. Spotykamy się jak rodzina – witamy z uśmiechem, wspieramy, dzielimy doświadczeniami. Przegrywasz wyścig? Trudno, zaraz ktoś poklepie Cię po plecach, pogada, pośmieje się. Bo między wyścigami jest równie dużo dobrej energii, co na trasie. I to właśnie ta społeczność trzyma mnie w tym sporcie, daje motywację i przypomina, że wingfoiling to nie tylko wynik – to styl życia.
Dziękujemy za wywiad i życzymy dalszych sukcesów!
