Krzysiek 2011-02-14 09:04, Krzysiek

Fuerte Wave Classic - pogrom masztów


Minął już 6 dzień wave'owych zawodów Fuerteventura Wave Classic 2011. Niestety wszyscy wciąż czekają na odpowiedni wiatr, by rozpocząć pierwsze punktowane heaty. W przeciwieństwie do wiatru na fale nie można narzekać. A skoro są fale, są też emocje!

W sobotę, piątego dnia zawodów, północne wybrzeże Fuerteventury nawiedził potężny zestaw fal. Rozbujany ocean pchał na klify El Cotillo ściany wody o wysokości dochodzącej nawet do 7-8 metrów. Rozgrzanych takim widokiem zawodników studził jednak wiatr, który w porywach dochodził zaledwie do 10-15 węzłów. Biorąc pod uwagę radykalnie łamiące się fale, silny prąd oraz skaliste wybrzeże, nie było to dobre połączenie.



Tylko kilku zawodników odważyło się wyjść na wodę, jak się okazało, płacąc za to srogą cenę. Pierwszym śmiałkiem był lokales Stephane Etienne, który ze swoim 5.0 spróbował wystartować skacząc do spienionej wody prosto z klifu. Brawurowa akcja szybko zakończyła się lądowaniem z powrotem na plaży. Kilku innych zawodników widząc jego los postanowiło wypłynąć z położonej niedaleko zatoki. Szlak przecierał Brytyjczyk Will Wart, mieszkający na stałe na Fuerteventurze. Również jemu znajomość warunków niewiele pomogła - wrócił na brzeg z kompletnie zmasakrowanym żaglem.


Więcej szczęścia miał płynący po nim Yannick Anton. Jako pierwszy dotarł do czystych fal i zaprezentował skupionej na klifach publiczności wyśmienity show. Długie bottom turn'y na falach o wysokości dwóch masztów były jak do tej pory najlepszym wave'owym pokazem tych zawodów.



Wyczyn Antona postanowił powtórzyć Thomas Traversa. Niestety z gorszym rezultatem. Najpierw przez 40 minut walczył z przybojem, a gdy w końcu wydostał się z potężnych ścian piany, okazało się, że spłynął za bardzo z wiatrem, niedostatecznie daleko od brzegu. Bez prędkości i możliwości ucieczki został pożarty przez kolejną ścianę wody. Tę sesję zakończył bez żadnej złapanej fali, za to ze złamanym masztem, pękniętym bomem i kompletnie rozerwanym żaglem. Szczęśliwie cało wrócił na ląd, wyłowiony przez ratownika na skuterze wodnym.



Kolejny śmiałek - Albert Ferroni - może pochwalić się bardziej udaną sesją. Co prawda pod koniec również stracił sprzęt i wrócił na brzeg w ten sam sposób co Traversa, jednak udało mu się złapać kilka fal. Jego przejazdy wzbudziły zasłużony podziw i wraz z Antonem zostali uznani za najlepszych wave'owców dnia.



Po tym pogromie sprzętu ekipa FWC przeniosła się na spokojniejsze wschodnie wybrzeże wyspy - spot Flag Beach. Mniejsze fale i silniejszy wiatr pozwoliły rozegrać super sesję, Mimo łagodniejszych warunków, tu również kliku zawodników straciło maszty.



Wciąż czekamy na silniejszy wiatr, który umożliwi rozegranie właściwych heat'ow. Do końca zawodów pozostały jeszcze cztery dni, więc można mieć nadzieję, że wszystko ułoży się według planu!

Na koniec zobaczcie jak tego dnia Yannick Anton pokonywał przybój...



Źródło: www.continentseven.com
Podobne artykuły:

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.