2010-02-14 14:02, ~Konrad Jamroz konradj@hotsports.pl

Moje pierwsze kitowanie


Kitesurfing z roku na rok zyskuje coraz większe rzesze swoich entuzjastów. Pomimo, że w Naszym kraju sport ten gości od niedawna to już możemy obserwować jego zwolenników we wszystkich zakątkach naszego kraju. Deska napędzana latawcem stała się nowym, ekscytującym sportem ekstremalnym.

Przyznam, że mnie również zainteresowała ta dyscyplina. Pomimo początkowej niechęci i braku zainteresowania, zmieniłem jednak swoje podejście i postanowiłem na „własnej skórze” sprawdzić co wart jest ten rozreklamowany kitesurfing.

O ile w przypadku windsurfingu samodzielna nauka, choć jak wiadomo nie najskuteczniejsza, jest często stosowana to jednak w przypadku kitasurfing ta droga zdobywania umiejętności jest bardzo niebezpieczna i odradzana przez wszystkich.

Pomny doświadczeń i rad innych postanowiłem skorzystać z kursu kitesurfingowego. Umówiłem się na kurs podstawowy w szkole POL 20 prowadzonej przez Łukasza Końskiego. Siedziba szkoły mieści się na Kampingu Małe Morze na półwyspie Helskim. Znajduję się tam plaża Cabrinha Kite Beach, która jest podzielona na miejsce dla zaawansowanych, z własnym sprzętem i początkujących, dopiero zaczynających zabawę z kitesurfingiem. Sprawia to, że na brzegu czujemy się bezpiecznie i unikamy wypadków, kiedy to latawiec szkółkowy spada na linki osoby zaawansowanej, wychodzącej z wody. Akwen jest bardzo duży z głębokością wody nie przekraczającej 1,5metra. Dzięki temu początkującym osobom łatwiej jest stratować latawca, niż gdyby miały tego dokonać w wodzie bez gruntu.


Naukę rozpoczęliśmy od zabawy latawcem dwu-linkowym. Już podczas tych pierwszych, niewinnych prób na brzegu dało się odczuć niezwykłą siłę jaką potrafi generować latawiec. Nawet taki mały latawiec sterowany na brzegu w nieodpowiednich rękach i w nie odpowiednim miejscu może stanowić poważne zagrożenie.

Łukasz od początku dał się poznać jako profesjonalista. Wiedząc jak niecierpliwy może być kursant potrafił w każdej sytuacji sprostać jego wymaganiom jednocześnie zachowując swoją najważniejszą zasadę – Bezpieczeństwo!

Kolejny etap polegał na opanowaniu latawca cztero-linkowego. W miedzy czasie instruktor przemycał kilka istotnych informacji na temat rodzaju i przeznaczenia latawców, taklowania i eksploatacji sprzętu oraz wiele innych istotnych uwag.

Zanim się zdążyłem spostrzec już przyszedł czas na pierwsze próby na wodzie. Tym razem jeszcze bez deski. Płytkie i rozległe wody zatoki Puckiej okazały się idealne do pierwszych prób z kitam. Pewny grunt pod nogami jest w tym przypadku bardzo pomocny. Idąc za wskazówkami instruktora szybko opanowałem sterowanie kitem w wodzie.

Stopniowanie trudności i odpowiedni sprzęt dobrany do umiejętności pozwolił mi z optymizmem patrzeć na czekające mnie niebawem próby ujarzmienia kita i deski jednocześnie. Wystarczyło kilka pokazów w wykonaniu Łukasza Końskiego, kilka ćwiczeń i już stałem na desce. Następnie przyszedł czas na pierwszy hals. W tym punkcie chciałbym się pochwalić, nie ukrywając jednocześnie dużej w tym zasługi instruktora, że kurs podstawowy zakończyłem wykonując samodzielnie kilka zwrotów.

To wspaniałe uczucie kiedy po zaledwie czterech godzinach można samodzielnie wykonać zwrot i płynąć na halsie z pełna świadomością zagrożeń i wiedzą pozwalającą się przed nimi ustrzec.

Osobiście miałem okazje przekonać się, że instruktor kitesurfningu to dla początkującego rzecz niezbędna, to kopalnia wiedzy i doświadczeń bez których nasza nauka będzie bezowocna a przede wszystkim niebezpieczna. Zachęcam wszystkich do rozpoczęcia nauki pod okiem wprawnego instruktora, dzięki temu zaoszczędzimy czas, zdrowie a przyjemność z uprawiania tego ciekawego sportu przyjdzie znacznie szybciej.

Oczywiście jest to wydatek, ale wydatek nieporównywalnie mniejszy niż ewentualne straty sprzętowe, nie wspominając nawet o startach na zdrowiu w przypadku nieudolnych, samodzielnych prób.



Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.