Krzysiek 2014-10-09 09:41, Krzysiek

Mistrzostwa Europy IFCA - relacja Grzegorza Poznańskiego


Wybrałem się do Chorwacji na Mistrzostwa Europy IFCA, które odbyły się w małej miejscowości Bol, położonej na wyspie Otok Brac. Zawody potraktowałem jako przygodę i nowe doświadczenie. Ponieważ była to moja pierwsza międzynarodowa i tak duża impreza, nie myślałem o tym, które miejsce zajmę. Co do samego ścigania miałem prosty plan. Zaliczyć jak najwięcej wyścigów i dobrze się w nich bawić. Jednak w pierwszym wyścigu, w którym na drugą boję wszedłem czwarty, pomyślałem sobie, że będę mógł powalczyć o fajne miejsce w generalce. Niestety zaraz potem kąpałem się i zająłem w tym wyścigu jedynie szóste miejsce na osiem. Pomimo to, moje nastawienie do kolejnych wyścigów nie zmieniło się.



Po niezbyt udanym wyścigu, sprawdzając tablicę z wynikami, wyrosła mi przed oczami wielka tabela z rozpiską kolejnego wyścigu. Zawierała ona 25 zawodników. Wszyscy na podobnym poziomie, co wróżyło hardkor na pierwszej boi, ale na to musiałem poczekać do następnego dnia.



Drugi dzień przywitał nas silniejszym wiatrem, co w tak licznym hicie pozwoliło mieć moc w żaglu. Na linii startu okazało się, że miałem dobre przeczucia i cała grupa upchnęła się na starcie jednocześnie miedzy boję a motorówkę sędziowską. Pierwsza boja to istne szaleństwo! Zrobiłem bardzo bezpiecznie rufę dużym łukiem, z daleka od wszystkich, co dało całkiem niezłą pozycje, zważywszy, że nie maiłem najlepszego startu i wyszedłem z boi około dziesiąty. Niestety zaraz miałem powtórkę z rozrywki z pierwszego wyścigu, gleba na drugiej boi! Na dodatek przy starcie z wody jeden z zawodników wpłyną mi w żagiel łamiąc listwę i sporo opóźniając start.





Tego samego dnia została rozpisana druga eliminacja i ruszyła machina. Pierwszy wyścig zaczął się dla mnie rewelacyjnie. Dobry start, niezła prędkość i na pierwszej boi melduję się pierwszy. Zrobiłem coś dziwnego dopływając do niej, a raczej przepływając koło niej :). Pojechałem strasznie daleko zanim zrobiłem rufę. Rezultat był taki, że na drugiej prostej byłem czwarty. Na tym miejscu spokojnie dojechałem do mety co dało mi awans do kolejnej rundy. W następnym wyścigu, czekając przy motorówce sędziowskiej na rozpoczęcie procedury startowej, z uśmiechem na twarzy pomyślałem sobie "no to zaczyna się prawdziwe ściganie". Po pierwszej boi byłem czwarty, ale na prostej nie mogłem jakoś nabrać prędkości i przed drugą boją spadłem na 5 pozycję. Kolejne dwie proste to walka o odzyskanie czwartej pozycji. Tuż przed ostatnią boją nawrotową byłem pewien, że jak dobrze się wcisnę na rufie to odzyskam miejsce promowane awansem do kolejnej rundy. Składamy się do rufy, a tu przed nami fontanna wody, drugi zawodnik w stawce leży. Było od razu widać jak zawodnik przede mną, zmienił pozycje na rufie na bezpieczniejszą. Zrobiłem to samo i do mety dojechaliśmy ścigając się tylko na prostej. Od razu po wyścigu pobiegłem upewnić się, które miejsce zająłem. Okazało się, że awansowałem do hitu który rozstrzygał, w którym finale będę. W tej sytuacji najgorszym miejscem, które mogłem zająć w eliminacji było szesnaste, a najlepszym pierwsze :). Niestety mój hit był ostatnim wyścigiem dnia.





Następnego dnia niecierpliwie czekałem na swój wyścig. Założenia były proste: jadę na 200%, bez żadnego asekuranctwa. To była jedyna droga, aby dostać się do pierwszej ósemki. Niestety wiatru nie było za dużo. Przez chwile wydawało się że jednak uda się puścić wyścigi. Byliśmy już przy motorówce, gdzie sędzia wstrzymał starty, a po godzinie czekania na wodzie odwołał wyścigi w tym dniu.





Dzień później prognoza była fatalna. Oznaczało to, że niestety nie będzie mi dane wejść do pierwszego w życiu finału. Może to i lepiej bo został duży niedosyt i mam nowy cel. Zobaczyć swój numer w finałowym hicie. Druga sprawa to doświadczenie. Z każdych zawodów Pucharu Polski wynosiłem plecak doświadczeń. Na tych zawodach zdobyłem tyle plecaków, że nie upchnąłbym ich do tira.



Zawody zostały super zorganizowane. Sędziowie starali się wszystko wytłumaczyć. Trasa, jak dla mnie, była ustawiona rewelacyjnie. Wyścigi były puszczane przy dobrym wietrze. Całe zawody ścigałem się używając Patrika 128 z finem 45,5 i żagla 8.6.

Co do samego spotu, to ciekawe miejsce. Wieje tam termiczny wiatr, który im wcześniej odkręci się na swój prawidłowy kierunek, czyli z prawej strony, tym ma później większa moc. Zafalowanie jest różne, od małego czopu do całkiem sporej, długiej fali. Na siedem dni, można było pływać 3,5 :) dnia. Jeden raz spokojnie można było wyciągnąć żagle 7.8.





Czy wrócę na regaty IFCA? Chce i postaram się, aby tak się stało.


Wyniki: mężczyźni | kobiety | młodziki

Pozdrawiam
Grzegorz Poznański
Podobne artykuły:

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.