Krzysiek 2013-09-27 12:14, Krzysiek

Wave - jak przejść przybój


Tematem dzisiejszej lekcji jest sprawne przechodzenie przez przybój.
Po ostatniej lekcji wiemy już, czy nasz poziom zaawansowania pozwala nam na spróbowanie swoich sił na falach. Dowiedzieliśmy się również gdzie zacząć i z kim.

Przenieśmy się zatem w niedaleką przyszłość. Stoimy na plaży nad polskim morzem zwarci i gotowi do zejścia na wodę. Serce bije nam jak oszalałe. Zaczynamy przygodę z falami!

Wchodzimy ze sprzętem do wody. Pewni swojego startu z plaży (przecież ćwiczyliśmy go na Zatoce tysiące razy) wskakujemy na deskę. Próbujemy wejść w ślizg ale coś jest nie tak. Czujemy moc w żaglu, ale deska nie dość, że płynie wolno, to w dodatku wyraźnie dryfuje z wiatrem.



Pierwsza rada dzisiejszej lekcji? Jak chcesz sprawnie wyjść przez przybój to odpal jak najszybciej do ślizgu. Weź jednak pod uwagę, że przy wietrze z boku występuje często (szczególnie na polskim morzu) silny prąd boczny wzdłuż brzegu. Odrobinę większy żagiel (w porównaniu z innymi, bardziej doświadczonymi windsurferami), pełniejszy kurs przez pierwszych kilka metrów i dwie, trzy „pompki” powinny pomóc.
Wracamy do przyszłości. Po wykorzystaniu pierwszej rady udało ci się odpłynąć dalej od brzegu. Fale robią się coraz wyższe. Kilkanaście metrów przed tobą jedna z nich zaczyna się załamywać. W momencie, w którym do nich dopływasz została z nich już tylko metrowa ściana piany. Wpływasz prosto w nią, co powoduje gwałtowne zwolnienie deski, a w konsekwencji katapultę.



Czas na radę numer dwa. Jeżeli fala nie załamała się na całej długości, to spróbuj ją ominąć poprzez podostrzenie, bądź odpadnięcie. Jeżeli nie jesteś w stanie tego zrobić, to masz kilka możliwości. Płynąc w ślizgu wyskocz tuż przed falą. Jeżeli zrobisz to umiejętnie, to jesteś w stanie wskoczyć na szczyt fali i bez problemu spłynąć z niej z drugiej strony. Nauczmy się tego od Thomasa Traversy, który zaprezentował ten manewr podczas drugiej edycji tegorocznych zawodów w Tasmanii:


Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy nie płyniemy w ślizgu. Nasze możliwości manewrowe gwałtownie maleją. Tym samym to fala zaczyna mieć przewagę. Ale bez obaw – nie oznacza to, że jesteśmy bez szans w tym pojedynku! Podpompuj żaglem, skieruj dziób deski równo pod fale (prostopadle do niej) i przenieś ciężar ciała na tylną nogę. Dziób się uniesie, a fala zacznie przepływać pod nim. Na jej szczycie pochyl maszt do przodu i przenieś ciężar ciała na przednią nogę. Jeżeli właśnie w tej kolejności wykonałeś te czynności, to prawdopodobnie dumny i szczęśliwy zostawiłeś falę za sobą.


Możesz być pewny, że nieraz zdarzą się sytuacje, gdy mimo wszelkich chęci fala przewróci cię i poczujesz się jakbyś turlał się w beczce ze szczytu sporej góry. Przypomnij sobie wtedy trzecią radę dzisiejszego artykułu: „wyluzuj się i polub mielonkę!”. Im bardziej będziesz się stresował i spinał leżąc w wodzie w przyboju, tym szybciej się zmęczysz. Oprócz optymistycznego nastawienia przyda ci się oczywiście kilka praktycznych porad.

Hop! Wracamy do przyszłości. Leżysz w wodzie obok sprzętu klnąc w myślach na Kapustę, którego rady na niewiele się zdały; przy pierwszej załamującej się fali wpadłeś do wody, nie tak miało być!
Poczuj się teraz jak mistrz Zen: uspokój się o obserwuj! Spójrz w stronę nadchodzących fal. Dzięki temu będziesz w stanie przewidzieć co cię czeka. Jeżeli najbliższa fala jest na tyle daleko, by wykonać szybki start z wody – zrób to! Jeżeli nie – przygotuj się na mielonkę. Po pierwsze chwyć za sprzęt. W zależności od tego jak się ustawił możesz chwycić za bom, top masztu, lub za tylnego strapa. Postaraj się tak ustawić, żeby sprzęt nie znajdował się pomiędzy falą, a tobą. Przecież nie chcesz, by np. statecznik uderzył cię w twarz. Zanim fala cię przykryje weź duży haust powietrza. Będąc pod wodą postaraj się zachować orientację w jaki sposób ustawia się zestaw. Dzięki temu od razu po wypłynięciu na powierzchnię będziesz wiedział jak błyskawicznie ustawić sprzęt do startu.



Po kilku sekundach bez szwanku wypływasz na powierzchnię. Ponownie spójrz w stronę nadchodzących fal. Jeżeli są one większe i nie masz szans na start przed kolejną mielonką – nie próbuj startu z wody. Jesteś już mistrzem Zen, dorzuć do tego czarny pas w Aikido i wykorzystaj energię przeciwnika (fali). Z reguły po dwóch, trzech większych falach morze się uspokaja i wtedy jest czas na start. Na morzu łatwiej jest wystartować w stronę brzegu i właśnie taki start na rozpoczęcie drugiego halsu na falach w życiu ci polecam. Po dopłynięciu do brzegu zorientujesz się, że wylądowałeś kawał drogi z wiatrem od punktu w którym rozpocząłeś. Prawdopodobnie będziesz naprawdę zmęczony. Jak tylko podejdziesz pod wiatr to zaczniesz nerwowo szukać swoich znajomych żeby im opowiedzieć, że ta fala, na której pojechałeś była na pewno najwyższą falą dnia, jak nie sezonu. Jak tylko chwilę odsapniesz to wracaj na wodę. Z każdym halsem, z każdym mieleniem i startem z wody zdobywasz coś, co jest w pływaniu na falach najważniejsze: doświadczenie. Po chwili zrozumiesz, że każda fala jest inna, a jedynym kapitanem swojego okrętu jesteś ty.

Wprowadziłeś tę lekcję w życie? Witaj w gronie pasjonatów fal!
Kolejny odcinek naszego poradnika już niedługo. Dowiecie się m.in.:
  • jak wykonać pierwszy skok
  • w jaki sposób można się szybko rozpędzić w przyboju
  • jak skakać dużo wyżej niż inni na spocie
  • jakie fale do skoków są najlepsze
Pozdrawiam,
Maciej „Kapusta” Kapuściński 

Autor jest organizatorem windsurfingowych wyjazdów szkoleniowych Wavecamp, instruktorem Polskiego Stowarzyszenia Windsurfingu, pomysłodawcą i współorganizatorem zawodów windsurfingowych WinDiss Wave i Cold Water Freestyle Classic. Wielki miłośnik pływania na falach.
www.Wavecamp.pl
Podobne artykuły:

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.