Krzysiek 2012-07-13 11:24, Krzysiek

Neil Pryde Hellcat 6.7 - test




Po dwukamberowym modelu H2 prezentujemy test kolejnego freeride'owego żagla firmy Neil Pryde. Hellcat wydaje się bliźniaczym modelem H2, różniącym się przede wszystkim brakiem rotatorów, nieco węższą kieszenią masztową oraz lekko zmienionymi proporcjami - Hellcat jest od H2 (w tym samym rozmiarze) o 1 cm szerszy i 6 cm wyższy. Zbudowany został z podobnych materiałów, czyli z dość grubego monoflimu i niewielkich paneli x-ply, wbudowanych w stopę żagla oraz tuż przy kieszeni masztowej. Wyposażono go również w 7 listew i bardzo mocno wcięty róg szotowy.

Z uwagi na brak rotatorów taklowanie Hellcata odbywa się szybko i łatwo, choć wsuwanie masztu w mocno opiętą górną część kieszeni szło nieco opornie. Brak znaczników trymu zmusza nas do zaufania własnemu doświadczeniu albo parametrom podanym przez producenta. Niestety nie można za bardzo liczyć na tę drugą opcję, ponieważ sugerowana długość przedłużki znowu okazała się o parę centymetrów za duża. Co prawda tym razem żagiel po wybraniu do wskazanych 24 cm układał się wręcz wzorowo, to na wodzie okazało się, że jest to ustawienie na wybitnie silny wiatr.

Mimo tej drobnej zmyłki z trymem byliśmy pod wrażeniem ułożenia Hellcata. Idealnie zagłębiony profil, wyraźnie zaznaczony w przedniej części żagla (przy maszcie), łagodnie przechodzi w płaską część głowicy. Sam "brzuch" jest bardzo sztywny. Nie ma w nim za wiele ruchu czy odczuwalnych zmian głębokości pod wpływem wiatru. Trochę tak, jakby w żaglu były jednak wbudowane jakieś niewidzialne mini kambery. Mimo tej sztywności profilu, cały żagiel zachowuje sporą elastyczność. Nie jest to twarda "blacha", ale przemyślana konstrukcja, ze sztywnym dołem i amortyzującą górą.

Choć Hellcat był otaklowany na maszcie X65, który nie grzeszy nadmierną zawartością węgla, cały pędnik nie wydawał się ciężki, a wręcz zaskakiwał poręcznością. Kompaktowy obrys żagla i mocno wcięty róg szotowy (co umożliwia założenie krótszego bomu) są w dużej mierze odpowiedzialne za te pozytywne wrażenia.


Dla porównania Hellcat 6.7 i starszy model Ezzy Freeride 6.5. Wyraźnie widać różnice w proporcjach tych żagli.

Przejdźmy już na wodę. W marginalnych/bezślizgowych warunkach Hellcat nie dostarcza jakiegoś nadzwyczajnego ciągu i nie reaguje energicznie na drobne zmiany w wietrze. Oto efekt sztywnego profilu. Mimo to nasi testerzy lubiący słabowiatrowe triki byli tym żaglem bardzo pozytywnie zaskoczeni. Mocno wycięty róg szotowy i krótka stopa żagla sprzyjają zabawie z obrotami oraz przerzucaniem żagla nad głową. Choć oczywiście nie do tego ten model został stworzony… Przypomina o tym głęboki profil, który przy rotacji wymaga lekkiego szarpnięcia - nie liczcie na to, że przy słabym wietrze listwy same przejdą na drugą stronę.



Gdy wiatr dojdzie już do odpowiedniej ślizgowej siły, w Hellcacie budzi się silnik. Co prawda nie odpala tak szybko jak H2, który jest prawdziwym słabowiatrowym monstrum, ale po kilku zamaszystych pompkach możemy wcześnie zacząć cieszyć się ślizgiem. Hellcat wyraźnie preferuje pompki całym pędnikiem. Z "pompką trapezową" nie osiągniemy już tak dobrego rezultatu. Na szczęście przy pompowaniu pomaga wspomniana wcześniej poręczność całego pędnika.



Po skorygowanym napięciu po maszcie, które różni się od podawanego przez producenta o jakieś 2-3 cm, żagiel oferuje bardzo dobre przyspieszenie i daje przyjemne wrażenie prowadzenia slalomowego pędnika. Skierowany do przodu silny ciąg oraz lekkość bezkamberowego żagla tworzą mieszankę łatwości prowadzenia i slalomowych osiągów. Hellcat bardzo chętnie układa się do domkniętej pozycji na halsie, pozostaje stabilny i oferuje dużą prędkość. Elastyczna góra żagla sprawnie amortyzuje mocniejsze uderzenia wiatru, więc cała zabawa odbywa się w komfortowych warunkach. Szczególnie przyjemne jest wyczucie mocy ciągu, który bardzo wydajnie napędza cały zestaw, bez jakichś skutków ubocznych w postaci szarpania czy obciążania tylnej ręki. Żagiel poza świetnymi osiągami zapewnia też zwinną manewrowość, choć w trakcie wykonywania zwrotów musimy się liczyć z twardszą rotacją listew.



Hellcata możemy śmiało zaliczyć do jednego z bardziej udanych żagli bez kamberów. Jeśli lubicie szybko pływać, a nie chcecie komplikować sobie taklowania kamberami, ten żagiel przypadnie wam do gustu. W porównaniu do modelu H2 testowany Hellcat nieznacznie później wchodzi w ślizg i nie płynie tak łatwo pod wiatr, ale oferuje przyjemniejsze prowadzenie, dużo większą manewrowość, podobne osiągi przy umiarkowanym wietrze oraz szerszy zakres trymu na silny wiatr. A na koniec jeszcze jedna "ważna" cecha - to zdecydowanie jeden z ładniejszych żagli na wodzie!

Sprzęt do testów udostępniła firma Boardsport - dystrybutor żagli Neil Pryde'a. 

Fot. Krzysztof Łukawski, Krzysztof Mruk.
 
Podobne artykuły:

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.