Krzysiek 2011-03-24 12:05, Krzysiek

Sucho w majtkach, czyli inna jakość wpadania do wody


Suchy kombinezon Mystic’a chodził mi po głowie już od początku zeszłego sezonu. Najpierw pojechałem do sklepu we Władysławowie i przymierzyłem. Nikt ze znajomych w tym nie pływa. Jakiś powód musi być.

Byłem zaskoczony wygodą i luzem jaki nigdy mi nie był dany gdy na jesieni zakładałem na siebie: termiczną bieliznę, ocieplacze z pianki, grubą piankę a na samą górę jeszcze kamizelkę (niektórzy mówią: taktyczną) aby było cieplej. Zdecydowałem się kupić. Tradycyjnie wyczekałem z zakupami na koniec sezonu. W końcu zamówiłem kombinezon i kurier przywiózł mi go do domu. Nerwowymi ruchami rozpakowałem paczkę i w ciuchach wbiłem się do środka. Na początek zaatakowały mnie szelki. Opanowałem je po krótkiej potyczce i wyregulowawszy ich długość wciągnąłem na siebie. Przebiłem dłonie i stopy przez ściągacze. Przeciągnąłem głowę z drobną szkodą dla uszu przez otwór na górze kombinezonu. Teraz stanęło znane wszystkim wyzwanie taktyczne: jak zapiąć suwak na plecach. Zadanie to okazało się, dzięki dobrze zaprojektowanemu suwakowi, nad wyraz proste. Byłem zaskoczony łatwością z jaką udało mi się tego dokonać. Jednak potem trzeba było przylepić na rzepa klapkę ciągnącą się przez całą szerokość pleców chroniącą suwak (no i pewnie zwiększającą jego wodoodporność). Teraz zaczęły się schody. W żaden sposób nie udało mi się tego zrobić równo. W końcu tymczasowo wycofałem się na z góry upatrzone pozycje i poprosiłem o pomoc asystenta. Ten jednym ruchem przyłożył klapkę do pleców, przyklepał i było gotowe. Zrobiłem kilka przysiadów, obejrzałem się zadowolony w lustrze, rozebrałem bez większych problemów i odłożyłem suchara do szafy. Teraz pozostało poczekać na stopienie lodu na Zegrzu.

Nadszedł marzec. Zaczęło się robić ciepło. Powoli zaczął nadchodzić niż znad Islandii obiecujący znaczne ocieplenie. Trochę padało, trochę słońca się pokazało, a ja niecierpliwie czekałem na TEN dzień.
 
No i nadeszła wyczekiwana chwila. Otaklowałem sprzęt (nowa przedłużka, nowa paleta, nowa linka z Marlow Ropes, nowy fał startowy) i nieśmiało zabrałem się za przebieranie w kombinezon. Jak z nieba spada, a właściwie przyjeżdża Wiktor. Pomaga mi się zapiąć i przykleić. W trakcie gdy on pompuje latawiec ja schodzę na wodę. Start z plaży, kilka metrów i hop do wody. Powietrze w kombinezonie wypycha mnie do góry. Głupie uczucie. Coś źle ułożyłem lewy rękaw bo czuje jak kilka kropel mi się wlewa do środka. Wracam na płyciznę i poprawiam mankiet. Jak na razie jest super. Luźno, wygodnie, ciepło -  nawet za ciepło w takim słońcu, no i oczywiście sucho. Pływam i czuję się dziwnie. Swobodnie jak w środku lata gdy pływam bez pianki, a na głowie kominiarka. Kilka kontrolowanych skoków do wody aby zobaczyć co się będzie działo w sytuacjach bardziej ekstremalnych. W pewnym momencie, po zanurzeniu  z głową, cienka strużka wody wlewa mi się za kołnierz. Poprawiam i próbuję ponownie. Tym razem jest dobrze. W końcu kończę testy i pływam już tylko dla przyjemności.

Wracam na brzeg i nie chce mi się rozbierać. Spokojnie można chodzić bez nerwowego ściągania mokrych ciuchów i wystawiania się na rześkie wiosenne powietrze. W końcu jednak się przemogłem i zdjąłem kombinezon,  a potem oszacowałem wielkości plam na koszulce. Duża mokra plama na plecach o niewyjaśnionym pochodzeniu stawia pod znakiem zapytania szczelność suwaka. To już tylko pozostało do sprawdzenia.

Z ociąganiem muszę przyznać, że suchy kombinezon to całkiem inna jakość wpadania do wody

Autor tekstu: Robert Rosłoń

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.