Administrator serwisu 2010-12-28 10:13, Administrator serwisu

Twardy orzech...


Zastanawialiście się kiedykolwiek czy używać kasku podczas uprawiania windsurfingu? Jeśli tak, ten artykuł jest właśnie dla Was. Jeśli nie, to ten artykuł … też jest dla Was, bo może skłoni Was do zastanowienia.


Kaski nie są w windsurfingu powszechnie stosowane. Wręcz przeciwnie, są dość rzadkie. Wszyscy wiemy, że urazy głowy mogą nieść poważne konsekwencje. Zdarza się, że upadając uderzamy się o sprzęt. Istnieje także możliwość kolizji z innymi użytkownikami akwenu i to nie tylko windsurferami. Woda co prawda jest miękka, ale już nie całkiem, gdy podczas wysokiego skoku rozstaniemy się ze sprzętem i upadniemy do wody uderzając mocno w jej powierzchnie na przykład bokiem głowy. Wiele lat temu właśnie coś takiego mi się zdarzyło. Efektem było natychmiastowe pęknięcie bębenka w uchu. Mimo, że z odziałem urazowym i ortopedycznym miałem w swoim sportowym życiu kilka razy do czynienia, to akurat tego bólu, który wtedy odczułem, nie chciałbym już nigdy doświadczyć (kto miał pęknięty bębenek, wie o czym mówię). Uraz głowy może prowadzić do utraty przytomności. Na wodzie, nawet jeśli utrata przytomności jest chwilowa, zawsze będzie sytuacją zagrożenia życia, gdyż bez błyskawicznej pomocy nieprzytomny windsurfer po prostu utoni. Proszę nie mieć złudzeń, że w takiej sytuacji pomoże kamizelka asekuracyjna. Mówiąc brutalnie – pomoże, ale jedynie w odnalezieniu ciała.


Czemu więc tak mało osób nakłada kaski? Powodów jest jak zwykle wiele. Od dość racjonalnych, po te związane z „imidżem”. Można także zadać odwrotne pytanie – czemu te osoby, które noszą kaski, to robią? W większości przypadków (przynajmniej ludzi, których sam pytałem) odpowiedź jest zbliżona do takiej: „miałem już poważną kontuzję głowy, więc od tego czasu zawsze zakładam kask”, co nie jest specjalnie dziwne i ujawnia tylko ludzką naturę. Większość z nas myśli, że jeśli nam się to nie przydarzyło, to znaczy że taka możliwość nie istnieje, i odwrotnie - ci, którzy mają przygodę z urazem głowy za sobą, już wiedzą, że jeśli to zdarzyło się raz, może w każdej chwili się powtórzyć. Obie grupy nie zachowują się do końca racjonalnie.



Urazy głowy (włączając w to urazy ucha, najczęściej wspomniane pęknięte bębenki) podczas pływania na windsurfingu nie są częste, gdyż w ogóle urazowość windsurfingu nie jest wysoka, a jak pokazują statystyki, dotyczy głównie stawów skokowych i kolan. Urazy te występują najczęściej wśród uprawiających najbardziej ekstremalne odmiany windsurfingu, dotyczą raczej zawodników wysokiego poziomu, a znacznie rzadziej, windsurferów rekreacyjnych. Wniosek? Kasków przede wszystkim powinni używać ekstremalni windsurferzy. Problem polega na tym, że właśnie oni ich nie używają, a właśnie to głównie ci zawodnicy są wzorem dla naśladowania dla wielu innych. Co prawda są wyjątki. Ricardo Campello (filmik poniżej) jednak wolał ochronić sobie głowę podczas próby wykonania potrójnego front loopa na Pozo.



Także jeden z zawodników młodszej generacji Graham Ezzy (jego tata to ten od żagli Ezzy) bardzo często pływa w kasku. Zapytany, czemu to robi, odpowiada "I wear a helmet because it’s cool!".



Jeżeli dla faceta tego formatu jest to „cool”, to czemu niby miałoby być obciachem dla innych? Wielu windsurferów podkreśla, że w kasku wygląda się na desce głupio. Być może, ale pamiętam także, że jak po raz pierwszy założyłem kask rowerowy i spojrzałem w lustro, to pomyślałem, że wyglądam tak głupio, że nie ma mowy, żebym wyszedł w czymś takim na głowie z domu. Teraz natomiast nie wyobrażam sobie jazdy na rowerze bez kasku. Może jako windsurferzy, musimy do powszechnego użycia kasków dopiero dorosnąć? Tak jak stopniowo dorośli do tego choćby narciarze, snowboardziści, rowerzyści czy nawet kiteboarderzy?

Kask windsurfingowy jednak nie jest w stanie całkowicie nas uchronić przed urazami głowy. Żaden z kasków stosowanych w windsurfingu nie chroni twarzy przed urazem. Niektóre typy kasków (Gath Visor - zdjęcie) mają wersje z chowaną poliwęglanową szybą-przyłbicą, która chroni także przed słońcem, ale osoba w takim kasku po pierwsze wygląda już jak przybysz z innej planety, po drugie, taki kask całkowicie izoluje nas od środowiska (czyż nie lubimy czuć wiatru na twarzy?), po trzecie gdy wnętrze takiego kasku z zamkniętą przyłbicą wypełni się gwałtownie wodą np. w przyboju, może to być niebezpieczne, a w końcu po czwarte nigdy do końca nie wiadomo jak ta przyłbica zachowa się podczas mocnego uderzenia. Gdyby na przykład pękła, jej ostre krawędzie, mogłyby nam całkowicie zmasakrować twarz.

Orzech na Głowie
Jakiś czas temu, przy okazji testów sprzętu miałem okazje popływać w wielu różnych kaskach windsurfingowych. Kaski te różniły się znacznie od siebie budowa i funkcjonalnością, a spróbowanie ich wszystkich jednego dnia dało mi unikalną możliwość porównania ich ze sobą i wyrobienia sobie opinii na temat kasków w ogóle i poszczególnych modeli w szczególe.

Zastanówmy się, jakie cechy powinien spełniać idealny kask windsurfingowy. Wymienię kilka z nich w przypadkowej kolejności: mocny, lekki, chroniący całą głowę, chroniący uszy, o małej objętości - blisko przylegający do głowy, komfortowy, nie zwiększający masy w stanie mokrym, nie zawężający widzenia peryferyjnego, nie zmniejszający zdolności słyszenia, sensownie wyglądający, nie przemieszczający się na głowie nawet podczas „mielenia” w przyboju, szybko opróżniający się z wody. Ta lista po pierwsze nie jest pełna, a po drugie wiele z tych cech jest niezwykle trudnych do połączenia w jednym produkcie. Wile z tych rzeczy to sprawy oczywiste, ale nie wszystkie, przyjrzyjmy się bliżej niektórym z nich.

Kask windsurfingowy powinien mieć małą objętość i przylegać blisko do głowy – ta cecha jest szczególnie ważna jeśli kask ma być stosowany w przyboju i podczas wysokich skoków. Gdy mając na głowie kask, który będzie miał dużą objętość i będąc w wodzie, szybka, załamująca się fala uderzy nas od przodu, możemy być szarpnięci za głowę, a pasek pod brodą może zacząć nas dusić. Także gdy po nieudanym wysokim skoku spadniemy na plecy lub na bok do wody, uderzenie kaskiem, który będzie dużo większy od naszej głowy, może doprowadzić do naciągnięcia mięśni karku a może nawet urazu kręgosłupa szyjnego.

Kask nie powinien zmniejszać zdolności słyszenia – niektóre kaski są dość mocno rozbudowane po bokach, zasłaniają także częściowo lub całkowicie uszy. Ochrona uszu może być istotna z powodów, o których już wspomniałem, dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest izolacja termiczna, jeśli pływamy w zimnych warunkach. Jednak konstrukcja niektórych kasków powoduje, że wiejący wiatr zaczyna świszczeć i szumieć na krawędziach kasku w okolicach uszu. Co więcej, szum zmienia swoje natężenie gdy obracamy głowę względem wiatru. Powoduje to, że słyszymy znacznie mniej niż bez kasku, co może dawać niepożądane poczucie izolacji.

W praktyce możemy spotkać się z 4 typami kasków:




Kask piankowy
zalety: tani, lekki
wady: nie chroni całej głowy, np. w kontakcie ze statecznikiem. Miękka konstrukcja nie chroni całkowicie głowy przed uderzeniami, duża objętość kasku, użytkownik wygląda jakby właśnie wyszedł z czołgu

  
 





Kask "hokejowy"
zalety: ławo dostępny (wykorzystywany w wielu sportach (BMX, skateboard, kajaki), cena
wady: duża objętość, może zawężać pole widzenia i ograniczać zdolność słyszenia, duża objętość

   









Kask „budowlany/wojskowy”
– w cudzysłowie, ale wiadomo o co chodzi
zalety: cena
wady: nie chroni uszu i boków głowy, może łatwo spaść z głowy np. w przyboju, człowiek wygląda w nim jak… budowlaniec, ew. żołnierz :-)

  







Kask Gath / Gecko
zalety: mała objętość, lekki, dużo różnych wersji i rozmiarów i kolorów, chroni uszy (niektóre wersje maja opcjonalne „nauszniki”), pewnie trzyma się na głowie
wady: cena, dostępność





Z mojego własnego doświadczenia jedyna grupa kasków, którą mógłbym polecić do rozważenia, dla osób, które chciały chronić swoja głowę podczas pływania na desce windsurfingowej, to kaski firm Gath lub Gecko. Jako jedyne nie przeszkadzały i po chwili dawało się wręcz zapomnieć, że mamy cokolwiek na głowie.

Na koniec zaznaczę, że nikogo do zakładania kasku nie chcę namawiać, nikogo nie chce także zniechęcać do jego nakładania. Sam nie pływam w kasku, choćby dlatego, że go nie mam. Nie odżegnuje się jednak od używania tego elementu wyposażenia i myślę, że w bardzo ciężkich warunkach, gdybym posiadał dobry kask, to prawdopodobnie bym go używał. Niech każdy indywidualnie rozważy wszystkie za i przeciw i oceni ryzyko tego, co robi na wodzie.

Tekst: Mariusz Goliński
Podobne artykuły:

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.