Bol

Chorwacja - Bol

RELACJA


Niniejsza relacja dotyczy wyjazdu do miejscowości Bol na wyspie Brac, który miał miejsce na przełomie czerwca i lipca 2002 roku. Nie będę w niej powtarzał tego co można wyczytać we wcześniejszych opisach a skoncentruję się na informacjach, których sam wcześniej nie znalazłem oraz na weryfikacji niektórych zasłyszanych opinii. Postaram się także podzielić paroma przestrogami.



Uczestnicy



Michał ; 16 lat, 172 cm, 50 kg., pływa sporadycznie czwarty sezon. Konrad ; 17 lat, 180 cm, 67 kg., walczy na desce od 2 lat. Tadek ; dobrzy ludzie tak długo nie żyją - 170 cm, 73 kg. Uczę się pilnie od 2 lat.



Naszym krajowym akwenem jest Zalew Zegrzyński. Nie jesteśmy zaawansowanymi deskarzami i wszyscy zrobiliśmy w czasie wyjazdu pewne postępy. Konrad i Michał opanowali pływanie w strzemionach, zaczęli startować z wody i wykonywali rufy ;prawie w ślizgu;. Ja zacząłem pływać w strzemionach.



Warunki do windsurfingu



Na szesnaście dni pobytu w Bol-u na deskach spędziliśmy czternaście. Pływaliśmy od ok. dwóch do ok. siedmiu godzin dziennie. Pierwszego dnia nie pływaliśmy bo koło południa była burza (nagrzmiało się i nabłyskało ale napadało tyle co kot napłakał), po której wiatr ucichł a morze się wygładziło. Innym razem przez cały dzień dmuchało dość słabo (2-3 B) ale były bardzo duże fale, które mocno znosiły i uznaliśmy, że szkoda naszej mordęgi. Poza tymi dwoma przypadkami codziennie występowały warunki ślizgowe chociaż nie zawsze tak samo długo. Potwierdziło się, że w Bol-u wieją dwa wiatry: Jugo z zachodu i przeciwna Bura. Bywały dni kiedy te wiatry zamieniały się dosłownie w ciągu godziny.

BURA

Wieje nocami i rano (zazwyczaj do 9-10 ale czasami i dłużej) z południowego wschodu. W niektóre noce nie można było spać ; tak wyło. Jednak rano i w dzień wiatr jest już niezbyt silny ale dość porywisty i skręcający. Porannego windsurfingu próbowaliśmy ze trzy razy; dwa razy byliśmy na wodzie już o 6,00. Jednak pływanie w tych warunkach nie sprawiało nam przyjemności i zrezygnowaliśmy z niewysypiania się zachowując siły na popołudnia.

JUGO

Wieje przeciwnie niż Bura. Zaczynało się zazwyczaj ok. 13 ale nieraz o 11, a czasami dopiero o 17. Zawsze stwarzało warunki ślizgowe chociaż w niektóre dni siła wiatru zmieniała się kilkakrotnie. Wiatr jest równy, ale czasami jego siła przekraczała nasze umiejętności i musieliśmy chować się przed falami.



ZLATNI RAT



To plaża, na której opala się większość wypoczywających w Bol-u. Jest żwirowym cyplem, z którego startowaliśmy i gdzie przechowywaliśmy sprzęt. Jest oddalony od miasteczka o ok. 1 km, a dojście do niego spacerkiem nie powinno przekroczyć pół godziny. Rzeczywiście - spotyka się na nim wiele plażowiczek topless, a w zachodniej części powszechnie spotkać można nudystów. ;Legalna; plaża nudystów znajduje się kilkaset metrów za cyplem. W zatoczkach, po zawietrznej cypla, woda jest gładka nawet przy bardzo silnym wietrze. Jednak wyznaczono w nich kąpieliska i start na desce jest tam utrudniony.

Cypel jest w dwóch trzecich porośnięty drzewami, pod którymi można spokojnie zostawić sprzęt na noc. Jest to powszechna praktyka i dotyczy to nie tylko desek i pędników ale także pontonów, materacy itp. Należy jednak sprzęt zabezpieczyć przed bardzo silnymi wiatrami, które potrafią hulać nieraz i przez całą noc. Niejednokrotnie wiało tak silnie, że porywało nawet deski z plaży. Stosowany przez nas łańcuszek i kłódeczka stanowiły raczej barierę psychologiczną niż rzeczywiste zabezpieczenie przed złodziejami. Sprzęt i reszta naszych rzeczy (wraz z kamerą i aparatem) leżały zresztą całymi dniami na plaży i nic nam nie zginęło.



Można oczywiście dowozić sprzęt codziennie samochodem ale i tak trzeba go przytargać z parkingu (20 kun dziennie) ok. 500-600 m. Można go także zostawić w przechowalni, która w ciągu dnia nie jest zamykana i każdy ma do niej dostęp.



INNE WINDSURFINGOWE MIEJSCA



Windsurferzy startują także z trzech innych miejsc leżących pomiędzy miasteczkiem, a Zlatnim Ratem. To: centrum Bica, Big Blue przy hotelu Borak i dzika miniplaża. My tam nie pływaliśmy ale widzieliśmy bardzo dużo fantastycznie chodzących desek. Może było tam więcej początkujących.



INNI UŻYTKOWNICY



Tegorocznym szaleństwem na Bolu jest kitesurfing. Codziennie chodziło tam do 10 kitów, a na plaży i w wodzie wokół cypla ćwiczyło po 3-4 początkujących bez desek. Trzeba uważać żeby nie wpaść na linki pomiędzy leżącym na wodzie spadochronem a uczepionym do niego nieszczęśnikiem.

Zmorą są skutery i komercyjne motorówki ciągające banany, pontony i narciarzy wokół cypla.



POCZˇTKUJˇCY



Zupełni nowicjusze powinni raczej unikać Zlatniego Ratu przy silnym wietrze. Wiatr wokół cypla ; tam gdzie jest spokojna woda ; kręci, wiruje i szarpie. Natomiast wokół wierzchołka cypla woda kołysze, że choroby morskiej można dostać! Trudno tam myśleć o wystartowaniu nie mając opanowanego startu z wody. Spokojniej wygląda zatoczka przy Bic Center oraz przy Big Blue i widać tam wiele osób uczących się.



Koniecznie należy zabierać ze sobą duże ilości napojów. Woda w Adriatyku jest bardzo słona co zmusza do częstego przepłukiwania ust i gardła. Polecamy zamrażanie napojów poprzedniego dnia i przechowywanie ich na plaży zawiniętych w ręczniki. Nawet po kilku godzinach utrzymuje się jeszcze lód, a mrożony napój jest ambrozją po walce z wodą i wiatrem.



Należy też koniecznie smarować się olejkami do opalania z wysokimi filtrami nawet kilka razy dziennie w zależności od karnacji.



POMOC



Awarie sprzętu powodujące rozłączenie pędnika i deski uświadomiły nam jak ważna jest na wodzie asekuracja. Przy wysokich falach nie widać leżącego pomiędzy nimi w wodzie deskarza. Wiatr bardzo szybko znosi deskę, której zupełnie nie widać z poziomu wody. Jeżeli awaria ma miejsce daleko od brzegu, a w jej wyniku zostaniecie z pędnikiem daleko od deski może być niebezpiecznie. A nawet jak złapiecie deskę to wiosłowanie przy dwumetrowych falach i silnym wietrze nie jest przyjemne.



Raz w takich warunkach skorzystałem z pomocy Michała, który doholował mnie do brzegu kiedy urwał mi się przegub. Innym razem zwieĽli mnie z wody motorówką instruktorzy z Bica i grosza za to nie chcieli. Konradowi, z kolei, gość na skuterze podwiózł deskę na plażę.

Na pomoc na lądzie nie ma jednak co liczyć. Nie ma w Bolu, ani na wyspie najmniejszego nawet sklepiku ze sprzętem ani warsztatu naprawczego. Mój urwany przegub zastąpiliśmy przegubem odkupionym od gościa, który złamał deskę. Konradowi natomiast udało się dokupić paletę zintegrowaną z przegubem w Bic-u. Natomiast zerwany trapez i dziurę w żaglu musieliśmy reperować własnym sumptem.



SPRZĘT



Pływaliśmy na dwóch flapperach (Starboard 155 l i analogiczny Hit 85) oraz na mieczowym Fanaticu. Mieliśmy po dwa żagle na deskę od 4,6 m2 do 8,1 m2. Michał pływał najczęściej na 5,5, a Konrad i ja na 6,0. Parę razy używaliśmy 8,1 i incydentalnie 4,6.



Podczas pływania w Bol-u sprzęt narażony jest na dużo cięższe warunki niż przeciętnie w kraju i dlatego warto zabrać ze sobą zapasowe elementy lub materiały do naprawy. Awarie, które nas spotkały to : urwanie klamry haka przy trapezie, urwanie dwóch przegubów, wyrwanie śruby mocującej paletę w szynie masztowej, przedziurawienie żagla i odprucie kieszeni listwy w drugim, dwa wgniecenia w deskach.

Podczas naszego pobytu pływało tam jeszcze sporo Węgrów i Czechów, którzy jednak preferowali deski waveowe. Trudno się zresztą temu dziwić bo kiedy mocno wiało to wysokość fal dochodziła do dwóch metrów. Polaków na deskach nie spotkaliśmy chociaż w Bol’u ich nie brakowało. Dopiero tuż przed naszym wyjazdem pokazał się chłopak, który bardzo dobrze radził sobie na małej desce.



Nie mogłem przed wyjazdem znaleĽć informacji czy muszę wieĽć ze sobą piankę do Bol-u. Teraz wiem, że można się bez niej obejść (ale ja także na Zalewie Zegrzyńskim od czerwca do września pływam bez pianki). Jednak większość deskarzy używa krótkich pianek, a niektórzy nawet długich. Trzeba przyznać, że po południu, po kilku godzinach na wodzie i przy silnym wietrze robi się troszkę chłodno. Krótką piankę warto więc zabrać.



Zakwaterowanie i wyżywienie



Od początku zakładaliśmy, że wynajmiemy apartament i było to założenie słuszne. Potwierdziło się, że nie ma problemu z jego znalezieniem. Nas zaczepił gość, który przed swoim domem czatował na przyjezdnych.



Mieszkaliśmy w apartamencie dla czterech osób, na który składały się dwie sypialnie z kuchnią i łazienką oraz taras. Wynegocjowaliśmy za cały apartament cenę 350 Euro za 16 dni. Mieliśmy do dyspozycji telewizor ale korzystaliśmy z niego mało, a i program był słaby. Do deptaku nad morzem dochodziliśmy wąziutką uliczką Put Ruża; w ciągu ok. 3-4 minut, a do Zlatniego Ratu w ok. 20 minut.

Szukając kwatery najlepiej, moim zdaniem, zatrzymać się zaraz po wjeĽdzie do Bolu, tj. tuż za rondem i piechotą udać się w kierunku miasteczka. Po drodze mija się domy z wywieszkami ;Appartmani i Sobe które oznaczają wolne miejsca w apartamentach i pokojach. Pomiędzy ulicą wjazdową a morzem znajdują się apartamenty, z których jest najbliżej nad wodę. Miejsc kempingowych jest chyba też dużo bo podczas naszego pobytu pola były zapełnione w niewielkim stopniu.



Jedzenie przygotowywaliśmy we własnym zakresie; głownie ze składników i półproduktów przywiezionych z Polski. Kupowaliśmy jedynie chleb (bardzo smaczny 4-7 kun) makaron (włoski ok. 5 kun za ½ kg.), pomidory (10 kun za 1 kg.) jajka (13 kun - 10 szt.) piwo (7 kun ; 0,5 l.). Sklepik spożywczy, czynny od 6,00 do 21,00 mieliśmy tuż obok . W Bol,u jest kilka marketów; największy jeszcze przed zasadniczym wjazdem do miasteczka.

Nie ma problemu z wymianą pieniędzy; widziałem też kilka bankomatów (Visa, Maestro, Master).



Inne atrakcje



Byliśmy w kilku innych miasteczkach na wyspie ale nic ciekawego w nich nie ma. To typowe miasteczka portowe z długimi kanałami portowymi bez plaż i ciekawych miejsc windsurfingowych.



Nad Bol-em góruje Vidova Góra, na którą można wjechać samochodem, i z której widać cały Brac i najbliższe wyspy. Po drodze na Vidovą Górę mija się lotnisko, które jest dopiero w budowie ale ma bardzo przyzwoity pas startowy.



Cała wyspa wygląda na raj dla rowerzystów. Oprócz mało uczęszczanych dróg asfaltowych jest poprzecinana dróżkami polnymi, którymi można dojechać praktycznie w każde miejsce. Na wyspie są kamieniołomy, gaje oliwne i winnice. Jednak wyjazd z Bol-u rowerem może kosztować troszkę wysiłku bo odbywa się kilkukilometrową serpentyną wspinającą się na wysokość ok. 600 m. Ale można też próbować pojechać szutrowymi drogami wzdłuż morskiego brzegu.



Rowery górskie można bez problemu wypożyczyć w kilku miejscach (m. in. w Big Blue) za 60 kun dziennie. Od miasteczka do Zlatniego Ratu prowadzi około kilometrowy deptak wyłożony kamiennymi płytami, po którym szaleją rolkarze.



Dojazd



Jechaliśmy z Warszawy przez Czechy, Austrię i Słowenię i tak samo wracaliśmy. Przygody mieliśmy oczywiście w Mikulow/Drasenhofen z Austriakami i z Czechami w Znojmo w drodze powrotnej.



Austriacy skierowali nas na wagę i stwierdzili, że mamy 200 kilo nadwagi w stosunku do całkowitej masy dopuszczalnej samochodu. Z naszych rachunków nijak to nie wynikało, a odczytu wagi nam nie pokazali. Jednak postanowiliśmy się nie handryczyć i spróbować przejechać przez pobliskie Znojmo, co się na szczęście udało. Wszyscy trzej ważymy łącznie 190 kg. Na deskę z pędnikiem przyjęliśmy po ok. 30 kg. Do przekroczenia ładowności mojego Escorta zostaje jeszcze 130 kg., a mieliśmy ponadto tylko ubrania i jedzenie. Wskazywane przez pograniczników przekroczenie wydaje się w świetle powyższych wyliczeń mało prawdopodobne. Uważajcie więc na naszych austriackich przyjaciół w Mikulov, a najlepiej zważcie się przed wyjazdem jeśli będziecie mieli pokaĽnie wyglądający bagaż.



Czesi w Znojmo czepnęli się, że zatrzymaliśmy się przy kawiarni i sklepie bezcłowym i przejechaliśmy kawałeczek z parkingu pod prąd. Jest to ich stały numer i spadli jak dostali w łapę ale uważajcie i z tego parkingu wyjeżdżajcie w kierunku Austrii.

Nigdzie nie spotkaliśmy korków ale pewnie dlatego, że jechaliśmy w środkowe dni tygodnia (wyjazd w środę, powrót w piątek)



W tamtą stronę jechaliśmy z przystankiem i noclegiem w Plitvicach ponieważ chcieliśmy uniknąć przybycia do Bolu-u wieczorem. Za trzyosobowy pokój z łazienką w miasteczku Murvica zapłaciliśmy 300 kun. Wstęp do rezerwatu kosztuje 70 kun od osoby dorosłej i 40 kun od młodzieży. Po całonocnej podróży (ok. 14 godzin) mieliśmy siłę jedynie na zwiedzenie górnych jezior, a szkoda bo dolna część jest podobno jeszcze bardziej urocza. Trudno, nadrobimy następnym razem. Po wyruszeniu o świcie (ok. 5,00) z Murvicy dojechaliśmy do portu w Splicie ok. 8,00. Przeprawa do Supertaru kosztuje 106 kun za samochód i 23 kuny za każdą osobę. Promy kursują od wczesnego poranka co ok. półtorej godziny. Czekając na prom można bez problemu dokonać w porcie wymiany pieniędzy lub podjąć je w bankomatach. Podróż promem trwa ok. 45 minut, a dojazd z Supertaru do Bolu ok. 50 minut.



Wracaliśmy non-stop co zajęło nam ok. 22 godzin ( z wjazdem do Grazu na skutek pomyłki pilota i objazdem Wiednia w celu uniknięcia szczytowych korków w mieście ). Prowadziłem sam bo chłopaki jeszcze białek nie mają i nikomu takiego maratonu nie polecam.



Miłą niespodzianką był fakt, że w informacji turystycznej przy zejściu z promu w Supertarze zatrudniono dziewczyny z Polski. Można się od nich dowiedzieć wszystkiego o wypoczynku na wyspie. Byliśmy także mile zaskoczeni kiedy natrafiliśmy na informację turystyczną w plastikowym kiosku tuż przy drodze przy wjeĽdzie do Splitu.



Nie podzielam negatywnej opinii o chorwackich kierowcach i ciężkim przejeĽdzie przez góry do Splitu, które można spotkać w niektórych opisach chorwackich wakacji. Kto przejechał kiedykolwiek zakopiankę może się niczego nie bać. Spotkani przez nas kierowcy chorwaccy jeĽdzili bardzo dobrze i zdecydowanie. Wyprzedzali tylko w miejscach dozwolonych, szoferzy ciężarówek zjeżdżali nawet niekiedy na pobocze żeby przepuścić ciągnących się za nimi turystów. Kłopot sprawiały nam tylko nieraz czeskie kawalkady, na czele których wlekli się niedoświadczeni i powstrzymujący ruch kierowcy. Spotkaliśmy także kilka kolumn autokarów, które trzymały zbyt małe odstępy przeszkadzające w ich wyprzedzaniu. Były wśród nich niestety autokary z Polski.



Drogi na całej trasie są super. Najgorsze odcinki to drogi w Polsce i w Słowenii. W Czechach i w Austrii należy wykupić winietki. Płatne odcinki autostrady są też w Słowenii (160 tolarów) oraz w Chorwacji ( 25 kun ).



Koszty



Łączny koszt 19-to dniowego wyjazdu (w tym trzy dni podróży), nie uwzględniający kosztów zabranego z Polski jedzenia oraz osobistych wydatków z kieszonkowego zamknął się kwotą 790 Euro, tj. ok. 55 zł. dziennie na osobę.

Autor relacji: Tadek


RELACJA 2

Auto spakowane, deska na dachu, wyjeżdżamy wieczorem o 18:00, ja moja żona i nasz 14 miesięczny synek. Pierwszy zgrzyt na granicy polsko-słowackiej w Barwinku. Czekamy prawie godzinę na odprawę, póĽniej już gładko. Granica słowacko-węgierska, pokazujemy paszporty i w drogę. W Budapeszcie mamy pecha, jest środek nocy a tu zatrzymuje nas policja, jest ich trzech(dwóch wychodzi z auta a jeden śpi wewnątrz).Próbujemy się dogadać, angielski-nie, niemiecki-nie, rosyjski-my słabo. Wreszcie do czegoś dochodzimy, coś o czerwonym świetle, za dużej prędkości, chcą mi zabrać paszport i wyznaczają spotkanie na 12.07, na komendzie w Budapeszcie (jest 10.07!!!). No to wakacje z głowy. Rozmawiamy dalej i z ich strony pada propozycja 100 DM. Płacę szybko by się trzeci nie obudził i klnąc na węgierską policję jedziemy dalej. Kawa za kawą zbliża się granica Chorwacka - wreszcie, żadnych problemów, jest już jasno. Temperatura na zewnątrz rośnie, klimatyzacja wewnątrz działa bez zarzutu (póĽniej doceniliśmy ją w pełni). Po zjechaniu z autostrady ostatnie 300km ciągnie się okropnie- gdzie ten Split? Wreszcie jest, czekamy na prom do Supetaru.





Przeprawa trwa ok. 45 min., Co za widoki!! Jesteśmy na wyspie, jeszcze 32km i Bol. Jest 14:00 i 29 C, zatrzymujemy się niedaleko pizzerii "Neapoli". Z domu naprzeciwko wybiega jakaś kobieta i proponuje noclegi. Pilotowani przez chłopaka na skuterze jedziemy zobaczyć pierwsze miejsce. Czysto, dobrze wyposażony apartament, ale z widokiem na betoniarkę. Wracamy do kobiety i od niej zabierają nas w inne miejsce. Wchodzimy piękną i czyściutką klatką schodową na II piętro domu(dobry znak-nie będzie betoniarki) do pokoju z widokiem jak w folderach turystycznych. Z własnego tarasu widzimy deskarzy szalejących na wodzie, wieje 5-6 B, rzucamy walizki.

Biegniemy nad morze, jest 18:00, zakładam maskę, płetwy i nurkuję. Po mrokach zalewu Solińskiego czuję się jakbym nurkował w basenie. Idziemy na spacer i nad wodą wypytujemy o przechowalnie sprzętu, ceny, pływania, wiatry.



Następne 9 dni upływa według stałego harmonogramu. Od 9:00-12:00 plaża i jak jest wiatr pływanie, 12:30-14:00 gotujemy obiad, jemy, dzieciak śpi (my też), 15:00-19:00 plaża i pływanie, wieczorem spacer i na koniec winko na tarasie. Pierwsze 2 dni parkujemy nad Złotym Rogiem za 20 kun dziennie. Znoszę sprzęt i pływam, (co to było za pływanie!!!),



Znowu wieje 5-6 B, fale z grzywami, pierwszy raz pływam pod górę i klnę nieumiejętność startu z wody(na moim jeziorze 4B to rzadkość w czasie wakacji). Na pierwszą noc zostawiam sprzęt w przechowalni, ale rano jadę do sklepu Bolka, zaraz przy wjeĽdzie do miasta po lewej, i kupuję za 70 kun 2,5 m łańcucha i kłódkę. Kasa za przechowalnię zostaje w kieszeni.



Po dwóch dniach parkujemy za darmo powyżej hotelu Borak i chodzimy na plażę 15 min. Do plaży poniżej hotelu z przechowalnią i miejscem do pływania jest 5 min. Ale my wybieramy Zlatni Rat ze względu na dziecko.



Trzeci dzień dalej wieje 5-6 B, ale moje dłonie, nie chronione rękawiczkami, odmawiają posłuszeństwa. Sól i silny wiatr zrobiły swoje. Kolejny dzień wiatr słabnie, więc idę do BIG BLUE CENTRE i pytam się o ceny nurkowania- 60 DM za jedno zejście. Niestety nie mam papierów. Igor (szef) mówi, że nie ma problemu, umawiamy się na 15:00 będę nurkował z kursem i instruktor oceni moje umiejętności. Ocenił chyba na zadowalające, bo umawiamy się na następny dzień rano. Jest 9:30 ,wieje bardzo słabo, więc nie żałuję straty wiatru. Wypływamy 8 osobową, międzynarodową grupą. Nurkujemy, jest cudownie, zbieram na dnie muszle i inne duperele. Po powrocie idę z rodzinką na plażę, dalej nie wieje.



Przez kolejne dni wieje różnie, ale całkiem nieĽle. Zabawa jest przednia. Czas biegnie szybko. Wyjeżdżamy z Bol'u z żalem i postanowieniem powrotu. Wieziemy ze sobą wspaniałe wspomnienia, wypoczęte ciała i umysły oraz kilka pamiątek. Wyjazd był wart każdej wydanej złotówki.



Chciałbym opowiedzieć o jeszcze jednym zdarzeniu. Na drugi dzień po przyjeĽdzie poszliśmy na plażę Zlatni Rat. Rozpakowałem sprzęt i niestety rozpłakało się dziecko, więc musieliśmy wracać. Zostawiłem sprzęt w przechowalni, była 11:30. Po powrocie ok.14:00 uradowany wyciągam sprzęt i pędzę nad wodę. Nagle zauważam, że brak stopki masztu!!! Przypomniałem sobie jak położyłem ją obok sprzętu podczas rozpakowywania i otaklowywania. O zgrozo, koniec z pływaniem. Wróciłem szybko między drzewa i nerwowo zacząłem poszukiwać zguby. Obok przechowalni siedział na kamyczkach jakiś opalony gość i majstrował coś przy swojej desce. Zapytałem go po angielsku czy nie znalazł takiej części i pokazałem na jego desce, o co chodzi. A on angielsko-niemiecką mieszanką oświadczył, że owszem i oddał mi swoją zgubę. Wyraziłem swoją dozgonną wdzięczność i zapytałem o zadośćuczynienie. Powiedział "piwo albo kawa" w angielsko-niemieckiej mieszance (porozumiewaliśmy się tak przez kolejne 3 dni). Poleciałem, więc po piwo, ale ku mojemu zdziwieniu odmówił, ponieważ jak to ujął "piwo to alkohol a on chce teraz pływać na desce".



Umówiliśmy się na inny dzień. Jednak przez kolejne dni jakoś się nie składało i dopiero po trzech dniach spotykania się na plaży wybraliśmy się do baru. Idąc do tego plażowego przybytku on zapytał "You American, English?" Odpowiedziałem "Polish" a wtedy on "to, czemu k.... mówisz od trzech dni po angielsku". Adam, bo tak się nazywał, mieszka na stałe we Wrocławiu ma ok. 50 lat i od 14 lat z żoną i córką każde wakacje spędza w Bol'u. Jeżeli będzie tam to pozdrówcie go. Jego córkę łatwo poznać, bo pływa w czerwonym czepku na desce(a pływa nieĽle), ma 14 lat i na imię Kasia. Adam zawsze biwakuje między drzewami, obok wypożyczalni na plaży Zlatni Rat. Opalony na prawie czarno niski facet.



Wiatr



Wiatry podczas 10 dni pobytu: 2 dni bezwietrzne, 4 dni 5-6 B, 2 dni 3-4 B, 2 dni ok. 2 B



Użyteczne informacje



Złotówki na kuny można wymienić albo w biurze turystycznym, jednak wymieniają on tam tylko banknoty 100 i 200 złotowe i pobierają 1.50% od transakcji, oraz w Splitskabanka można wymieniać każdy banknot. Jednak najbardziej opłaca się przywieĽć ze sobą marki, powód ilustruje poniżej:



Przelicznik waluty

1 zł - 1,8362 kuna

1 DM - 3,58 do 3,65 kuna



W Polsce wymieniałem marki w cenie 1DM= 1,88 PLN. Markami można płacić wszędzie, więc nie trzeba się spieszyć z ich wymianą zaraz na granicy chorwackiej. Ja za autostradę na początku płaciłem właśnie w markach. Niestety za prom trzeba płacić kunami lub kartą. Ja posługiwałem się MasterCard i nie było nigdzie problemów. Wiem, że Visa jest również wszędzie honorowana.



oto ceny niektórych artykułów:



Wino w prywatnym domu -> 8-15 kun

Miejscowe brandy (w prywatnym domu) -> 20 kun

1 gałka lodów (bardzo duża) -> 4 kuny

Chleb -> 4-6 kun

Piwo w barze -> 16 kun

Piwo w puszce 0.33 -> 8 kun

Kawa (bardzo mocna, słodka i mała) -> 6 kun

Skuter wodny na 10 min -> 150 kun

1kg warzyw (różne) -> Przeważnie od 4-6 kun (owoce podobnie)

Jogurt (mały) -> 2.95-3.50 kuny

Benzyna bezołowiowa 95 -> 6.33 kuny

Autostrada -> 15 kun na bramce(od granicy 2-3 bramek)

Autostrada Węgry (1 tydzień) -> 1400 forintów

Autostrada Słowacja (15 dni) -> 130 koron

Prom Split-Supetar:

-> dorośli 17,67 kuny od osoby

-> auto osobowe 83,70 kuny

-> dzieci pow. 3 lat 50% mniejsze za darmo

Potrawy w restauracji -> Od 25-390 kun (390 to homar)

Przechowalnie sprzętu -> 20 kun za dobę

Parkingi:

-> 20 kun za dobę(Zlatni Rat), 5 kun za godzinę (w mieście, ale można za też friko)

Dla leniwych ciuchcia na Zlatni Rat -> 5 kun od osoby

Sprzęt na 1 dobę -> 500-800 kun (sam pędnik 50% ceny)



Paliwo



Jechałem Toyotą corollą 1.3, rocznik 2000, paliwo 95 bezołowiowa. W Barwinku zatankowałem do pełna i następne tankowanie wypadło mi na granicy węgiersko-chorwackiej. PóĽniej w Bol'u zatankowałem jeszcze 20 i w drodze powrotnej za Splitem tankowałem znowu do pełne i na granicy z Węgrami zatankowałem znów za kuny które mi zostały. Następne tankowanie było w Presowie na Słowacji (10litrów) i w Barwinku za 20zł. Spalanie według komputera; trasa 6,3-6,5, miasto 7,0 l/100km.



Benzyna bezołowiowa 95:

-> Słowacja - 3.12 korony

-> Węgry - ok. 222 forintów



Ludzie

Chorwaci, których poznałem byli bardzo przyjaĽni i mili. Ponieważ jest to nasza grupa językowa nie ma problemu z dogadaniem się nawet po polsku. Oto mały słowniczek z przymrużeniem oka ;))

Hvala - dziękuję

Hvala bohu - dziękuję bardzo

Dobre jutro - dzień dobry (rano)

Dobry dień - dzień dobry

Dobry wiećer - dobry wieczór

Skolko - po ile

Diewoczka - dziewczyna



Ciekawostki

Na plaży dziewczyny maja świetny zwyczaj opalania się topless i w stringach, a w pewnej części plaży Zlatni Rat nawet "dupless"!



Na pewno wiele rzeczy mi uciekło podczas opisywania pobytu, więc pytania kierujcie na priva: borsuk007@poczta.onet.pl

Autor relacji: Paweł Stefański


RELACJA 3

Wyspę Brać i samą miejscowość Bol znaleĽliśmy w Surf'ie i w ten sposób zaczęła się nasza wyprawa.



Bol jest jednym z bardziej znanych miejsc surfingowych w Chorwacji. Wyspa Brać jest oddzielona od Adriatyku wyspą Hvar. Można tam nieĽle popływać dzięki wiatrom termicznym. Na wyspie prócz Bol'u znajduje się parę innych miejscowości takich jak Supetar, gdzie przychodzą promy z lądu lub Milna (mieliśmy okazję spędzić tam jedną noc, lecz jest to typowo żeglarska miejscowość, w której ludzie nie słyszeli o windsurfingu). Na Bol'u znajdują się dwa centra windsurfingowe Bic Bol Center - oficjalne centrum Bic'a i Big Blue Center, które prócz windsurfingu serwuje inne extremalne uciechy jak nurkowanie, itp.. Warunki do nurkowania są wyśmienite: błękitna woda, na dnie można spotkać jeżowce i inne ciekawostki.





Miejscem, gdzie najczęściej pływa się w Bol'u jest Złoty Róg. Cypel wysunięty jakieś 150m w głąb wody. Jak WSzystkie plaże jest pokryty kamieniami - w Chorwacji nie można spotkać piaszczystej plaży.

Sprzęt trzymaliśmy w hangarze na plaży. Gdyby trzeba było zanosić go codziennie od samochodu i nie mieć pewności, że danego dnia popływamy byłoby to katorgą.

Na plaży na każdym kroku można spotkać kobietki opalające się topless. Oprócz tego typu atrakcji można skorzystać z przejażdżki na znanym WSzystkim bananie, lub coś bardziej podnoszącego adrenalinę - lot na spadochronie ciągniętym przez motorówkę. Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o samym Bol'u lub poszukać kwatery i zobaczyć ceny, możecie zajrzeć na oficjalną stronę

Bol'u.



Wiatry



Podczas naszego dwutygodniowego pobytu pływaliśmy cztery dni, ale to były cztery piękne dni przy wietrze 5-6B. Na przekór nam, dzień po naszym wyjeĽdzie zaczęło regularnie wiać. Po rozmowach z tamtejszymi wyjadaczami dowiedzieliśmy się, że wieje tu od kwietnia do końca września. Przeważającymi wiatrami są wiatry termiczne. Obydwie wyspy są górzyste, co w połączeniu z temperaturą dają wiatr zadawalający każdego surfera.

Rano od 5 do około 10 można się załapać na wiatr zwany Borą. Schodzi on z gór i tym samym wieje od brzegu (z północy) i z tego, co mówili lokalesi, to jest on dość silny i porywisty [nam nie udało się skosztować Bory ani razu, gdyż zaWSze przespaliśmy ją]. Następnie od około 15 do 18 wieją wiatry termiczne. Termika działa jedynie przy słonecznej pogodzie, ale nie może to być okrutny skwar, bo wtedy nici z wiatru. Następnie przychodzi wieczorna, Bora, która już wieje z kierunku zachód, północny-zachód. Tak wygląda wietrzny rozkład dnia na Bol,’u, lecz nie jest to regułą. Może się okazać, że w ciągu dnia powieje tylko jeden z tych wiatrów lub żaden.

Poza tym jest jeszcze wiatr zwany Mestral, który wieje z kierunku zachód, południowy-zachód, oraz wiatr wiejący z południowego WSchodu. Jest on jednak słaby i nie stwarza ślizgowych warunków.

Jeżeli chodzi o statystykę wietrznych dni na Bolu to wygląda ona tak:



40% słabsze wiatry, na żagle: 6.5-8.5m2

40% średnie wiatry, na żagle: 6.0m2

20% silne wiatry, na żagle: 3.5-5.5m2



Pobyt



Na Bol jechaliśmy w ciemno, a na miejscu udaliśmy się do biura turystycznego. .Spotkaliśmy tam niesamowicie miłego człowieka imieniem Zoran Bodlović, który przez cały nasz pobyt pomagał nam zwalczyć WSzelkie niedogodności. Bez problemu znaleziono dla nas mieszkanie za 19DM od osoby za dobę, lecz tak mieszkaliśmy tylko przez pierWSzy tydzień. Na drugi tydzień musieliśmy przeprowadzić się do innego domu, za 21DM. Warunki mieszkaniowe były dosyć przystępne: czyste zadbane mieszkania, z kuchnią, salonem i tarasem. Jeżeli chodzi o jedzenie to rano z reguły odżywialiśmy się płatkami i mlekiem, pseudo obiad jedliśmy na plaży, a około 19 jedliśmy pożądaną kolację. Często odwiedzaliśmy tamtejszą pizzerię lub restaurację nad wodą, która serwowała tylko potrawy z owoców morza - kalmary, skampi, co tylko dusza zapragnie...

Mieliśmy zaszczyt poznać tamtejszy, domowy wyrób alkoholowy zwany Rakiją. Jest on tak mocny, że się pali. Ja osobiście po skosztowaniu, zbastowałem, gdyż była to taka siekierka, że można było z krzesła spaść, ale są i fani tego trunku.

Jeżeli chodzi o samych ludzi to z reguły są bardzo przyjaĽni i towarzyscy. Jeżeli odrobinę władasz angielskim lub niemieckim to bez problemu dogadasz się WSzędzie. Będąc tam spotkaliśmy również Polaków, jeden z nich surfował, ale pochodził z epoki trójkątnego żagla.



Przygody i straty



W sumie można powiedzieć, że prawie każdej przygodzie towarzyszyły straty, lecz nie było to regułą.



Drugiego dnia pobytu na Bol'u zaczęło wiać, więc WSzyscy zaczęli się taklować. Nasze dwie dziewczynki Agatka i Gosia też. My poszliśmy na wodę, a one jeszcze coś tam jeszcze majstrowały na brzegu. Ja zszedłem na brzeg po jakiejś godzinie pływania aby chwilę odpocząć i dowiedziałem się, że obydwu dziewczyn nie widać już od 40 minut. Death ponoć popłynął na poszukiwanie, ale nie było go już widać, więc udałem się na wodę. Po pół godzinie motorówka przywiozła Gosię i jej deskę. Pozostało nam jeszcze odnaleĽć Agatkę i Death'a. Po kolejnej godzinie znaleĽli się obydwoje - dotarli do brzegu samodzielnie, obyło się bez pomocy motorówki.

Początek historii obydwu dziewczyn był taki sam - obie zeszły na wodę, popłynęły kawałek i jak stwierdziły, że trzeba by zacząć wracać to gleba. Tu zaczęły się problemy, gdyż nie potrafią startu z wody. Pozostało jeszcze im ciągnięcie z kija, lecz obydwie miały jakieś problemy:



Agatce poluzował się bom i ciągle zsuwał się po maszcie, a ona nie potrafiła sobie poradzić (pływa dopiero pierWSzy sezon, a i tak robi niesamowite postępy). Zaczęło ją znosić. Po jakimś czasie zmęczoną i zmarzniętą znalazł ją Death. Przez godzinę holował, a jak już byli blisko brzegu WSiadł na jej deskę i dopłyną na niej do brzegu. Następnie wrócił do Agatki wpław. Ona złapała się tylnego footstrap'u Death'a deski i ten doholował ją w ten sposób do brzegu.



Gosia w przeciwieństwie do Agatki pływa dużej, ale bez większych postępów. Gdy wpadła do wody i próbowała ruszyć, rozłączył się jej pędnik z deską [podobnie jak Karolowi w Międzywodziu]. Pędnik momentalnie poszedł na dno [hydro zagadka] i została tylko z deską, którą z resztą musiał dogonić, bo uciekała jej na fali. Tak próbując dopłynąć na desce do brzegu ciągle była znoszona przez silny prąd. Po jakimś czasie podpłyną do niej obcy facet, który pływał w pobliżu. Jak dowiedział się, co się stało, popłyną po motorówkę, która ją uratowała. Koszta akcji ratowniczej wyniósł ją 50 DM plus pędnik, który zatoną, a był warty około 1000DM.



Następnego dnia po przygodach dziewczyn, ja osobiście zaznałem trochę action. Cały dzień pływałem i ciągle słyszałem jak przy zwrotach strzelał mi bom. Za każdym razem jak byłem na brzegu sprawdzałem czy WSzystko jest w porządku, lecz żadnej awarii nie widziałem. Wypłynąłem jakieś 150m od brzegu i awaria - rura od bomu wyrwała się przy samej główce. Nic innego mi nie pozostało, tylko obrócić sprzęt i ruszyć wpław do brzegu. Już po chwili WSzyscy, rozczuleni poprzednim dniem, rzucili się na pomoc.



Po jednym dniu spokoju znowu mieliśmy przygody. Płynąłem równo z Death'em, lecz on zrobił zwrot i popłyną z powrotem. Ja za chwilę zrobiłem to samo. Death będąc sporo przede mną skoczył, ale zaraz skleiło go z wodą. Po chwili dopłynąłem do niego i okazało się, że złamał masz i zrobił mega dziurę w żaglu. Długo się nie zastanawiając podczepiliśmy jego deskę do mojej i zacząłem holować jego sprzęt. On sam trzymał się swojej deski stwarzając wielki opór. Po jakiś 20 minutach płynięcia zapartym o stopę masztu odczepiłem Death'a sprzęt, ponieważ wpłynęliśmy za cypel, gdzie skończył się wiatr. Odtąd Death był zdany tylko na siebie. Do brzegu zostało mu jakieś 60m, więc musiał holować sprzęt wpław.



To na tyle jeśli chodzi, o surfowe przygody, teraz trochę historyjek z życia. Bohaterem tej historyjki jestem ja - Bogo. Któregoś dnia szliśmy sobie nabrzeżem. Droga prowadziła w głąb lądu, gdzie była zatoczka. W mym umyśle zaświtał pomysł, że lepiej będzie przepłynąć zatoczkę niż iść naokoło. Oddałem reszcie moje rzeczy, WSkoczyłem do wody i popłynąłem. Do przepłynięcia miałem jakieś 50m, gdy wyszedłem z wody oni byli w połowie drogi. W pewnym momencie poczułem, że coś ciąży mi w kieszeni, włożyłem rękę do kieszeni, a tam telefon, którego zapomniałem wyjąć. Z Erickssona S868 ocalała tylko karta [a był taki dobry].



Kolejną przygodę mieli Zwierzak z Pawłem. Któregoś bezwietrznego dnia wraz z Witkiem i jego żoną Martyną pojechali do Dubrownika [miasta całkowicie zniszczonego przez wojnę i teraz odbudowanego]. Jechali sobie zadowoleni i w pewnym momencie uświadomili sobie, że przekroczyli Bośniacką granicę. Żeby dotrzeć do Dubrownika trzeba przejechać 8km przez Bośnię i Hercegowinę. Oni nie mieli o tym zielonego pojęcia i nie wzięli ze sobą żadnych paszportów. W jedną stronę udało im się, ale trzeba było jeszcze wrócić. Ryzyk fizyk - albo się uda, albo nie. Na ich szczęście udało się, ale jakby ich zatrzymali i skontrolowali to by były jajca.



A oto ostatnia historyjka, która przydarzyła się Zwierzakowi po drodze do domu. Jadąc do Chorwacji w Mercedesie Zwierzaka nawaliła rura wydechowa - poWStała dziura i samochód chodził jak czołg. Gdy już wracał do domu do Niemiec, w tunelu rura oderwała się całkowicie . Do końca tunelu było jeszcze jakieś 300 m, a on stanął i zaczął ją odczepiać. Trwało to około 15 min. Spowodował 6 km korek, nawet w radiu o nim WSpominali. Do domu dotarł z jednym tłumikiem, który i tak nic nie pomógł. W aucie było tak głośno, że musiał, co parę kilometrów stawać i odpoczywać od hałasu, ale dojechał szczęśliwie.



Centrum windsurfingu



Bic Bol Center jest to centrum Bic'a prowadzone przez John'a Dolenc'a, który jest rodowym Chorwatem. Na desce pływa od 12 lat. Ku naszemu zdziwieniu umie nawet parę słów po polsku. Poza sezonem windsurfingowym, uczy na wyspie windsurfingu brytyjskich żołnierzy [wojna na deskach - hahaha]Podobno ci żołnierze uprawiają WSzystkie extremalne sporty: WSpinaczkę, nurkowanie, itp.

Centrum oferuje WSzystkie długości desek Bic'a od 2,53 do 3,50 m i żagle Neilpryde'a. Więcej o kosztach wynajmu i kursach możecie dowiedzieć się na stronie domowej Bic Bol Center.



Big Blue Sport jest to drugie centrum na wyspie, trochę bardziej WSzechstronne od Bic'a gdyż prócz windsurfingu oferuje jeszcze nurkowanie, mountain bike'i i morskie kajakowanie [nie wyobrażam sobie tego osobiście]. Centrum dysponuje sprzętem Mistrala. Nikogo z tamtego centrum nie poznałem, osobiście, więc nic szerzej nie mogę powiedzieć, lecz możecie samodzielnie zajrzeć na ich stronę Big Blue Sport.

Bic Bol Center.



Lokalni wyjadacze.



Jak zaczyna wiać na Złotym Rogu pojawiają się dziesiątki żagli. Wśród pływających można dojrzeć żagle z literkami CRO lub HR. Tylko jeden z nich miał na żaglu naklejkę z mistrzostw świata, jakie odbyły się w Łebie. Jak tak się przyglądałem kolesiom na wodzie, to najlepsze trick'i [killer loop,...] prezentował koleś bez żadnych oznaczeń na żaglu. Rozmawiałem z Chorwatem, który był w Łebie na mistrzostwach i prócz braku wiatru samą imprezę oceniał bardzo pozytywnie.

Jeżeli chodzi o same warunki na wodzie to pływaliśmy na takim samym kartoflisku jak u nas w Polsce [np. Zalew Szczeciński]. Podobno po drugiej stronie wyspy jak wieje poranna Bora, to są wyśmienite warunki do wave'u.



Koszty



Jeżeli chodzi o koszty imprezy, to słyszałem różne teorie. Jeden z naszych kolegów uważał, że wystarczy mu 500DM - mylił się. Żeby niczego sobie nie żałować i opłacić mieszkanie na dwa tygodnie, plus koszty podróży [ok.1600 km] trzeba przygotować 2000 zł. Droższe niż u nas są tam napoje i pieczywo. Owoce, wino i frutti di mare są tańsze. W związku z tym, że mieszka się na wyspie ceny są wyższe. Tamtejsza waluta to kuna, a drobniejsze pieniądze to lipa. Dla przeliczenia po kursie kantoru na wyspie 1DM = 3.83 kuny.

Podsumowując - cały wyjazd był udany pomimo nie zbyt wielu dni ślizgowych. Warto jednak było tam pojechać i zobaczyć to Wszystko.

Od redakcji windsurfing.pl - opis wyjazdu został przeniesiony ze strony alien riders za zgodą autora.

Autor relacji: Bogo


RELACJA 4

Byliśmy w Bolu co roku, przez 3 ostatnie lata, w różnych okresach lata w lipcu i sierpniu. Oto nasze spostrzeżenia.



Dojazd:

Z Krakowa można dojechać na dwa sposoby przez Słowację, Węgry , Zagrzeb (1050 km) lub przez Wiedeń, Graz, Zagrzeb (1150 km) . PierWSzy wariant jest tańszy i krótszy ale trochę dłuższy czasowo (brak autostrad na Słowacji i Węgrzech). Drugi wariant droższy i znacznie wygodniejszy. W obu przypadkach z Zagrzebia jedziemy na południe krętą i bardzo niewygodną drogą, kończąc podróż w Splicie. Tutaj WSiadamy na prom na wyspę Brač. Promy wypływają średnio co 1,5 godziny, płynie się niecałą godzinę, podróż kosztuje ok. 80 PLN w jedną stronę (samochód+ rodzina ). Dopływamy na wyspę Brač do portu Šupetar, stamtąd 30 km na południe, na drugą stronę wyspy i już jesteśmy w miejscu określanym jako “no 1 windsurfing spot in Croatia”, czyli w mieście Bol.



Warunki:

Bol to małe, b. stare miasteczko położone malowniczo na południowym stoku góry Bolska Kruna. W mieście można znaleĽć 2 kempingi, kilka sklepów, 2 bankomaty (Visa, Master są OK.), piękny stary port i niezliczoną ilość prywatnych kwater. Ceny benzyny czy też żywności na wyspie nie różnią się zasadniczo od tych na lądzie stałym. Cena benzyny latem 2000 była porównywalna z ceną benzyny w Polsce, żywność ok. 20% droższa niż u nas, ceny w restauracjach wyższe, ale do przyjęcia. Są rzeczy które bezwzględnie należy wziąć z Polski: woda mineralna (litrowa butelka chorwackiej kosztuje ok. 3 zł i jest b. niesmaczna) czy też kremy do opalania (ceny 200% naszych). Aktualnych cen kempingu nie znam, przez ostatnie 2 lata wynajmowaliśmy pokoje. W roku 1998 za noc na kempingu płaciliśmy ok. 35 DM (samochód, namiot, 2 os. 3 dzieci). Standard kempingu b. dobry, duża kuchnia z lodówką do użytku WSzystkich (ważne w temperaturach 35C +), toalety, natryski, zaWSze ciepła woda. Miejsca kempingowe zacienione, co i tak nie wiele pomaga- upał pod namiotem jest okrutny ! Dlatego też następnego lata zdecydowaliśmy się przenieść pod dach i wynajęliśmy kwaterę. I znowu standard znakomity, czyste pokoje, każdy z własną łazienką , pościel zmieniana raz na tydzień, ręczniki co 3 dni. Gospodarze przesympatyczni, atmosfera doskonała. Ostatniego lata na pokoje płaciliśmy średnio 15 DM od osoby (dzieci również), ale to zależy w dużej mierze od zdolności negocjacyjnych i aktualnej koniunktury turystycznej.



Zasadniczo sezon dzieli się na trzy okresy:

Okres I: 15.07-15.08 drogo !

Okres II: 01-15.07 oraz 15.08-31.08 taniej o ok. 20%

Okres III: WSzystko poza lipcem i sierpnie taniej o 30-35%

WSpomniana wyżej cena (15 DM) dotyczy okresu II. Można przyjechać bez wcześniejszej rezerwacji, zwłaszcza w okresie II i III i nie powinno być problemów z kwaterą , choć cena na pewno będzie mniej atrakcyjna.



Windsurfing:

Na Bolu pływa się zasadniczo w jednym miejscu: na plaży Zlatni Rat (Złoty Półwysep). Jest to długi na ok. 300m, utworzony z małych kamyków i żwiru cypel, wychodzący prostopadle w morze. Jak to dokładnie wygląda możecie zobaczyć tutaj. Ze względu na naturalne ukształtowanie jest to idealne miejsce do startów plażowych, niezależnie od kierunku wiatru (prawie zaWSze jest to półwiatr, z jednej lub drugiej strony). Jest to również idealne i bezpieczne miejsce do wypoczynku rodzinnego: kryształowa woda, bardzo łagodnie opadające dno, brak prądów, raj dla dzieci. Do plaży można się dostać idąc ok. 1km głównym deptakiem miasta. Oczywiście raczej nikt nie chodzi, Wszyscy jeżdżą drogą biegnącą troszkę dookoła przez pachnące piniowe lasy (ok. 2-3 km). Samochód można zaparkować w bezpośrednim sąsiedztwie plaży (150 m) za ok. 8 zł dziennie. Znalezienie kwatery bliżej plaży jest praktycznie niemożliwe- są tam wyłącznie drogie hotele ( ceny ok. 3000 zł. od osoby za dwa tygodnie). Najlepsze warunki do uprawiania WS występują w lipcu i sierpniu, a zwłaszcza w okresie pierwszym. Statystyka wiatrowa jest wtedy najlepsza (ok. 80%) , choć ostatnie anomalie pogodowe nie ominęły również tego miejsca. Podczas naszego ostatniego pobytu (1-15.07) na 12 dni mieliśmy 8 dni pływalnych, w tym 6 dni na żagle 6,5 m2, 2 dni na żagle 5m2 lub mniejsze. Pozostałe 4 dni wiało ok. 1-2 B. Watr zaczyna wiać około godziny 13-14 i zamiera o 18 (termik, nazywany tu Maestral). Woda lekko zafalowana, maksymalna fala ok. 70 cm, czasami przypomina nasze zatokowe “kartoflisko”, najczęściej jednak dużo dłuższa od zatokowej. Na plaży znajduje się ogrodzony boks zamykany na noc, w którym za kilka marek dziennie można przechować sprzęt. Problem w tym, że właściciel nie bierze żadnej odpowiedzialności za pozostawiony sprzęt. Boks rano jest otwierany i zamykany wieczorem. W ciągu dnia każdy może z niego wynieść WSzystko- i niestety zdarzały się wypadki kradzieży drobnych rzeczy (trapezy, przedłużki itp.). Wiele osób zostawia otaklowany sprzęt, przypinając go na noc linką rowerową do jednego z wielu rosnących wokół drzew. Tak myśmy również robili, zostawiając pędniki a deski wożąc ze sobą. W pobliżu plaży są dwie szkółki i wypożyczalnie WS, jedna prywatna i jedna BICa. Nie korzystaliśmy z ich usług i cen niestety nie znam.



Co robić gdy nie wieje ?

Z innych atrakcji można polecić wyprawę na Vidovą Górę (778m). Jest to najwyższe wzniesienie na WSzystkich wyspach Adriatyku, widok z wierzchołka absolutnie niezapomniany- na sam szczyt dojeżdża się samochodem. Należy również choć raz spróbować “owoców morza” w którejś z nadmorskich tawern. Polecamy ostatnią, leżącą nad samym morzem, prawie na końcu miasteczka, już za starym zabytkowym portem. Sam port jest też wart zobaczenia, zwłaszcza nocą, ze swoją kameralną, trochę “nie z tej epoki” atmosferą. No i spacery po Bolu, gdzie każdy dom jest zbudowany z miejscowego, przepięknego, białego marmuru. Z marmuru tego, o czym mało kto wie, zbudowane są takie “domy” jak Biały Dom w Waszyngtonie czy budynek Parlamentu w Budapeszcie.

Podsumowując, jeśli ktoś szuka miejsca gdzie nie trzeba lecieć samolotem (duży kłopot z dziećmi) , jest duża szansa na wiatr, niezłe warunki do nauki WS i piękna plaża dla dzieci, to jadąc do Chorwacji na Bol, na pewno nie wróci zawiedziony.

Dodatkowe informacje: oficjalna strona miasta Bol: www.bol.hr

Autor relacji: Krzysiek Szybiński.




Wasze komentarze

Dodaj swój komentarz

Nie ma jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!

Katalog sprzętu

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.