2010-02-14 14:01, ~Łukasz Koński POL20

Kiteboarding w trzech słowach - ekstremalnie szybko i wysoko


Poplątane linki, startowanie latawca z wody, pływanie pod wiatr to tylko niektóre rzeczy jakich obawiają się ludzie przed spróbowaniem kajta. Zniechęcają również opowieści i plotki o rozmaitych wypadkach, kiedy to kajciarz wpadł na drzewo, czy najadł się piasku podczas "body dragów" na plaży. Ja też przez około pół roku zastanawiałem się nad tym czy nie pobawić się trochę latawcem, jednak po pierwszych 10 minutach spędzonych na wodzie wszystkie te złe myśli i zasłyszane wiadomości odchodzą w daleką niepamięć.



Niesamowite uczucie lekkości jakie daje kajt nie da się porównać z żadnym innym sportem. Jest to lekkość, przy okazji której można wykonywać niezliczoną, w porównaniu do innych dyscyplin, liczbę tricków i skoków. Lekkość w potrójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze kiedy jedziemy na spot autobusem z plecakiem (z kajtem, bomem i linkami w środku) na plecach i deską pod pachą, możemy śmiać się z kolegi który wiązał sprzęt na dachu pół godziny, po czym okazało się, że zapomniał przedłużki. Po drugie przygotowanie sprzętu też jest "lekkie". Pompujemy kajta, rozwijamy linki i na wodę. Brak jest tutaj domysłów czy wystarczająco się namęczyliśmy przy wybieraniu żagla po maszcie, i czy już wystarczy. Po trzecie kiedy już pływamy i skaczemy mamy wrażenie jak gdyby nasze ciało nic nie ważyło. Deska waży 3-4 kilo i jest najbardziej zwrotna ze wszystkiego co porusza się po wodzie, a rozmiar kajta nie ma znaczenia, bo czy pływamy na 7.0, czy na 15.5 to zawsze trzymamy tak samo 'długi' bom, ok. 60cm.



Na podstawie powyższych argumentów należy podkreślić to, iż kitebaording to sport dla wszystkich. Dla kobiet i mężczyzn, dla dużych i małych, grubych i chudych, dla dzieci i dorosłych.



EXTREMALNIE SZYBKO można nauczyć się pływać, zwłaszcza jeżeli próbowaliście wcześniej takich sporów jak: windsurfing, snowboard, wakeboard. Kajt ma wiele podobnych cech zaczerpniętych z tych trzech sportów, choć żaden z nich nie jest w stanie go przebić.



Jeśli jeszcze szybciej chcecie nauczyć się latać, to nie próbujcie tego robić sami!



W 90% próby takie kończą się bardziej lub mniej groźnymi wypadkami. Chciałbym podkreslić, że kajt, to nie deska z żaglem, którą możemy sobie wypożyczyć na godzinkę i gdzieś na uboczu pokaleczyć i nauczyć się złych nawyków. Z kiteboardingiem nie jest tak prosto i bezpiecznie jak się może wydawać. Jeśli ktoś nie ma pojęcia jak, bo nigdy tego wcześniej nie robił, to niech samotnie nie próbuje, bo jest to bardzo, bardzo niebezpieczne. Kajt ma linki o długości średnio 20-30 metrów. Wystarczy, że Ľle podczepimy linki do latawca a on od razu przestanie nas słuchać, a my nie będziemy w stanie niczego przewidzieć. Siła jaką w nieznanych wam, samoukom pozycjach, generuje kajt jest dużo większa niż podczas katapult na windsurfingu, czy podczas złapania przedniej krawędzi na snowboardzie. Dlatego też prawie wszyscy, którzy sami się uczą znani są potem z jazdy głową w piasku, czy lądowaniu w krzakach.



Nauka z profesjonalnym instruktorem przyśpieszy znacznie zakres zdobywanych przez was wiadomości teoretycznych i praktycznych, a przede wszystkim zapobiegnie niebezpiecznym wypadkom. Już po pierwszych dwóch godzinach kursu kiteboardingu będziecie wiedzieli jak samemu przygotować kajta do lotu, jak go wystartować, jak sterować i jakie są podstawowe zasady bezpieczeństwa. Ważne jest żeby na tą pierwszą część poświęcić tyle czasu, żebyście pewnie sterowali latawcem, tak aby nie sprawiało to już problemów na wodzie. Trzecia godzina to nauka startowania latawca z wody i pływanie na brzuchu na wodzie z samym kajtem. Podczas czwartej godziny kursu próbujecie stanąć na desce. Prawie wszyscy przepływają już podczas tych pierwszych godzin nauki przynajmniej 10 metrów.



Przypomnijcie sobie teraz wasze początki, albo opowieści znajomych jak przez kilka godzin nie mogli wyciągnąć żagla z wody i ustać chwili na desce, często nawet podczas zajęć z instruktorem.



W kiteboardingu postępy robi się z godziny na godzinę. Kiedy próbuje się stanąć na desce, od razu wchodzi się w uchwyty i od razu wpina się w trapez, jeden ruch kajtem i płyniemy.

Zwrotów w ślizgu można nauczyć się w kilka dni, a proste skoki 2-3 metry nad wodą z jednym do dwóch obrotów to kwestia tygodnia.

Szalenie istotne jest to, że do skakania na kajcie nie potrzeba dużej siły wiatru i przede wszystkim nie potrzeba fal. Już przy wietrze o sile 7-9 węzłów (3 BF) jesteśmy w stanie świetnie się bawić ślizgając i wykonując EXTREMALNIE WYSOKIE skoki.





Zwróćcie więc uwagę na świetne warunki do kiteboardingu jakie mamy w Polsce. Zatoka Pucka, wszystkie nie porośnięte naokoło drzewami jeziora i zalewy mogą być miejscami na których można rozegrać Puchar Europy. Trenując na swoim "domowym" spocie możecie okazać się po pewnym czasie najlepsi na zawodach w Polsce, w Europie czy na świcie. Wszystko zależy od was, od tego jak jesteście rozciągnięci, od tego jaki nowy trick wymyślicie i oczywiście od tego minimalnego 3 bouforta. Tutaj nie ma wymówki w stylu "przecież w Polsce nie ma warunków do Wave, nie ma fal i silnych wiatrów".



Istotną kwestią w kajcie jest ilość sprzętu, a w zasadzie jej ograniczenie do maksimum dwóch kajtów i jednej deski. To prawda, dzięki systemowi de-power w cztero-linkowych kajtach mamy możliwość regulacji siły ciągu, która ma bardzo, bardzo szeroki zakres. Dlatego tez wystarczy mieć kajta na słaby wiatr, kajta na mocny wiatr i jedną deskę na wszystkie warunki.

Tym optymistycznym akcentem kończę moje rozważania o tym

EXTREMALNIE WIDOWISKOWYM sporcie.



Zapraszam do lektury kolejnych tekstów...





ŁUKASZ KOŃSKI - INSTRUKTOR SZKOŁY BOARD&KITE
image
www.pol20.pl - telefon: 0605-327-791



Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.