2001-01-10 10:13, ~Robert Rudowski

Dla początkujących – jak zacząć, pierwszy żagiel, pierwsza deska.


Większość osób zgodzi się ze mną, że w windsurfingu najtrudniejszy jest początek. Jeżeli nie zniechęcisz się na początku i połkniesz bakcyla to można powiedzieć, że na 90% będziesz pływał. Chcemy pomóc tym, którzy zaczynają, dlatego poprosiłem ludzi, którzy pływają, ale w żaden sposób nie zajmują się zawodowo windsurfingiem (wyjątkiem jest Mariusz Goliński z Magazynu Windsurfing), żeby
podzielili się swoimi spostrzeżeniami i poradzili jak zacząć i uniknąć największych błędów.

Zadałem im 2 pytania:
1/ jak według Ciebie powinno się zacząć pływać na desce. Czy lepiej iść do szkółki czy kupić sprzęt i korzystać z rad znajomych?

2/, jaką deskę i jaki żagiel byś doradził dla kogoś, kto zaczyna, jeżeli już zdecydował się na zakup.

Poniżej odpowiedzi:


Mariusz Goliński (redaktor „Magazynu Windsurfing”, pływa na desce „od zawsze”, sędzia w zawodach windsurfingowych).

Ostatnie lata rozwoju windsurfingu to stopniowe odchodzenie od desek mieczowych. Trend ten doszedł także do sprzętu dla początkujących. Pojawiły się deski bezmieczowe o dużej szerokości oferujące odpowiednią stabilność pozwalającą na naukę nawet całkowicie początkującym. Niektóre posiadają nawet dwa równolegle umieszczone stateczniki. Z tego typu deski osoba początkująca nie “wyrośnie” tak szybko jak z tradycyjnej deski mieczowej dla początkujących. Deska taka powinna mieć ponad 80cm szerokości i ok. 180-200 litrów pojemności. Co do żagli najlepiej kupić lekki, pełnolistwowy (najlepiej z 5-6 listwami) żagiel bezkamberowy o powierzchni 6-7m2 (w zależności od masy ciała). Tego typu żagiel powinien być najbardziej odpowiedni dla początkującego. Naukę ułatwi zastosowanie jak najlżejszego masztu (z tym, że te lżejsze są z reguły sporo droższe).



Darek Kasznia (na liście, „Kaszojad", pływa od 1991, nieregularnie jak stwierdził).

Przypuszczam, że najlepiej iść do szkółki (byle ze swoją pianką). Natomiast nie znam tego z własnego doświadczenia, a tylko z opowieści innych. Jeżeli nie szkółka, to optymalnym rozwiązaniem jest znajomy, który ma jakąś starą dechę i trochę cierpliwości. Osoby, którym pomagałem w pierwszych krokach, zaczynały płynąć na mojej starej desce (a to nie było łatwe - patrz pkt 2), po 2-3 godzinach. Bez mojej "światłej" opieki zajmowało im to przynajmniej 1 dzień. Kupowanie sprzętu jest chyba bez sensu. Powód: pierwsze kilka dni jest specyficzne- najlepiej, żeby deska miała 200 litrów, szerokość z 1 metr, długość z 4 metry, no i miecz taki z 80 cm (a najlepiej 2 miecze:))). Żagiel żeby miał maksimum 4 metry i miał wyciągarkę do ustawiania masztu w pionie. Taki zestaw ułatwia oswojenie się z WS, natomiast nie nadaje się do pływania. Dlatego zaczynając pływać samodzielnie, lepiej korzystać z wypożyczalni niż kupować własny sprzęt.

Deska dla początkującego:
- używana (żeby nie roztkliwiać się nad każdą rysą i wgnieceniem - a i żonie łatwiej przełknąć taki zakup)
- pancerna - jw.
- mieczowa (fajnie, jeżeli da się na niej pływać po wyjęciu miecza)
- w miarę wyporna (osobiście początkującemu zalecałbym, aby do swojej wagi w kg, dodał 70 i dostanie wyporność już w miarę stabilnej deski dla siebie, na której trochę może popływać)
- w miarę szeroka - nie deska slalomowa !!!!. Chodzi o w miarę dużą stabilność poprzeczną deski - tak, aby uczący się nie musiał walczyć zbyt mocno o utrzymanie równowagi
- pewne łączenie deski z masztem - wszelkie "wyskakujące" stopy masztu, czy awarie powodujące odpięcie pędnika od deski, to tragedia dla początkującego. Ja i moi znajomi zaczynaliśmy na żaglu 5.8. Osobiście teraz poleciłbym dla facetów 6.2, dla kobiet 5.2. Koniecznie w miarę lekki, bezkamberowy (problemy z wydzieraniem z wody i taklowaniem), najlepiej używany - ale taki, aby monofilm nie pękał jak papier lub nie był bardzo matowy. Musi być łatwy w taklowaniu i wybaczać błędy taklowania. Ważne - jak najgrubszy i gruzełkowaty fał startowy - często widzę jak początkujący katują swoje dłonie fałami startowymi, które są bardzo cienkie. A ponieważ ich technika "darcia" żagla z wody jest jeszcze bardzo siłowa, więc cienki fał "załatwia" im dłonie w krótkim czasie.

Zadatkowo w przypadku nauki na starych modelach desek bardzo ułatwiają życie buty do WS lub trampki z miękką gumową podeszwą (dawniej były takie tzw. "Chinki"). Każdy, kto uczył się pływać bez butów na mojej pierwszej desce, po krótkim czasie nabywał "odruchu orła”:))) tzn. próbował trzymać się pokładu deski palcami nóg, więc zginał je bardzo mocno, co na dłuższą metę jest szalenie męczące.



Piotrek Pawłowski ("Piotras” na liście, 2 sezony na desce, pierwsza deska HiFly 310 cm/153 litry, pierwszy żagiel Pacyfic Synthesis 6.0m2 - teraz pływa na F2 Xantos 290/144 litry, żagiel NP Diablo 7.7m2).

Uważam, że pierwsze 10 godzin w szkółce czy też z instruktorem jest bardzo cenne - potem człowiek już mniej więcej wie, czego się spodziewać. Jeżeli jednak jesteście zwolennikami własnego sprzętu na starcie, to polecam przede wszystkim deskę używaną - po pierwszych kilku pływaniach zobaczycie, dlaczego. Co do modelu, to albo rozwojowa mieczówka (150l dla ważących poniżej 70kg, 160-180l dla cięższych; np. BIC Rumba, HiFly 310, HiFly 320. (zalety: deski mocne i tanie) albo coś z nowych bezmieczowych modeli wide-body (Bic Techno 293/283, F2 Xantos 300/290, Fanatic Bee 164/144). Ogólnie rzecz biorąc, na mieczówce będzie łatwiej nauczyć się sterowania deską, natomiast będą większe kłopoty z równowagą (cienka rufa). Deski wide-body są stabilniejsze, ale niestety droższe i bardziej podatne na uszkodzenia.

Żagiel trzeba dobrać do deski. Na początku na pewno przyda się coś taniego, czego nie będziemy się bali zniszczyć przy pierwszych próbach zwrotów i dość częstych upadkach do wody. Do mieczówek dobrym początkiem będzie bezkamberowy żagiel w okolicach 6-6.5m2; do wide-body: 6.5-7.0m2. Jednak i tak już po pierwszym sezonie zaczniecie się rozglądać za większym żaglem, ten stary zostawiając jako silnowiatrowy.
Uwaga! Powyższe uwagi dotyczą żeglugi jeziorowej w naszych krajowych warunkach wiatrowych.



Chrabąszcz (pływa od 1993 roku).

Ja zaczynałem ze znajomymi w 1993 na sprzęcie : deska 365cm, 260 litrów, żagiel Vamp rocznik 1988, 5.8m2, jakiś epoxydowy maszt, bom najtańszy w sklepie.
Teraz mam deskę 285cm, 3 żagle, 2 maszty 2 bomy (teraz juz 1) itp itd..

Przy zakupie pierwszej deski najpierw bym się dokładnie gościa wypytał o predyspozycje fizyczne, umiejętność żeglowania, umiejętność pływania. Potem o akwen, na jakim zamierza pływać dajmy przez pierwsze 2 lata, ile czasu zamierza spędzić na wodzie. ). . Potem bym doradził cos koło 310 cm, bezmieczową. Mieczowych nie radziłem nikomu i mi za to dziękowano.....ale nie na poczatku:))

Co do żagli - 6.6 dla gościa. jak cienko z kasa to najpierw używany a po roku nowy,
wtedy zawsze jest szansa na zmianę wielkości.....typu itd. itp. Żagiel 5.8 dla kobiety, bezkamberowy, lżejszy łatwiejszy w obsłudze.



Robert Rudowski (pływa od 1995, pierwsza deska ALPHA 330, mieczówka, pierwszy żagiel 6,5 Vampa, teraz deska 289, 3 żagle od 5,5 do 8,0).

Sam zaczynałem od szkółki 2 tygodnie jeszcze w latach 80-tych, chociaż potem musiałem przerwać romans z windsurfingiem na ładnych kilka lat. Wszystkim doradzam zaczynanie pod okiem kogoś, kto pływa przynajmniej 2-3 sezony. Szkoła jest dobrym rozwiązaniem pod warunkiem, że to nie jest masówka na zasadzie - 30 osób na wodzi i jeden instruktor. Jeżeli przebrniecie pierwszy etap to już jest bardzo dobrze, ale to początek nauki. Windsurfing do pewnego momentu to ciągła nauka - powyżej pewnego poziomu już zależy od Ciebie czy chcesz się uczyć czy nie. Na początku ważne są nie tylko manewry, ale tak bazowe rzeczy jak dobre staklowanie sprzętu, a nawet ustawienie żagla na desce. Warto się dużo pytać.

Jako deskę polecam bezmieczową "widebody" - wyporność powyżej 150 litrów, szerokość powyżej 70-80 cm, długość około 300 - 315 cm. Wartości są
"około". Ważne jest to ile, kto waży - warto popytać przed zakupem. Na początek radzę używaną - sprzęt jest znacznie tańszy a w miarę wzrostu umiejętności i tak zaczynamy się rozglądać za czymś, co bardziej nam odpowiada. Po za tym na początku sprzęt się mocno niszczy. Żagiel ok. 6,5 dla panów i 5,0 dla pań (?). Tani i trwały. Na początku i tak jest człowiek szczęśliwy, kiedy podniesie żagiel z wody posuwa się na przód i nie jesteśmy w stanie ocenić różnic pomiędzy żaglami. Jedna rzecz jest istotna przy pierwszym zakupie - najlepiej kupić cały pędnik. Maszt powinien być "dedykowany" do żagla. Z bomem jest mniejszy problem i można go kupić osobno. Uważajcie na rzeczy najtańsze (przy nowym sprzęcie). Okazje są złudne - ja się wrobiłem w bom, który trzeba było rozkręcać śrubokrętem - to było straszne zwłaszcza jak trochę śruby zardzewiały
po tygodniu nad zatoką. Lepiej kupować z kimś, kto się zna - uniknie się wielu błędów. Poleganie na sprzedawcy jest względne - znam takich, co mówili bardzo dużo, ale w życiu na desce nie pływali.



Wojtek Winiarski (na liście "Wini", pływa od 1993).

Zdecydowanie polecam kurs! Nawet kilkudniowy daje pojecie o podstawach windsurfingu i stanowi sprawdzenie własnych predyspozycji do uprawiania tego sportu - bez kupowania sprzętu! Po kilku dniach na ogol zmieniasz sprzęt na trochę lepszy - krótsza deska, większy żagiel etc. no i wstępnie wiesz, czego ewentualnie szukać, żeby być bardziej niezależnym podczas dalszej przygody z
windsurfingiem. Ale jeśli ktoś mieszka i pływa z dala od ośrodków, gdzie organizują kursy, a na dodatek pływa tylko w weekendy a nie podczas urlopu, to z konieczności będzie zdany na samodzielna naukę, najlepiej pod okiem bardziej doświadczonego kolegi/koleżanki... Sam tak zaczynałem 7 lat temu - i to raczej głownie z książek czerpiąc wiedze... A skutki? Proces nauczania na każdym stopniu zaawansowania był dwukrotnie wolniejszy i zapewne nie pozbawiony błędów, które teraz ciągle pokutują i trudno się ich pozbyć! Tak wiec powtarzam: kurs, przynajmniej na początek! I to nie pojedyncze indywidualne lekcje (chyba ze się ma
kasę...), ale najlepiej 7-14 dniowy turnus, który daje szkolenie i sprzęt za dużo mniejsze pieniądze (ok 50% taniej wychodzi godzina pływania pod okiem instruktora), a i wakacje ma się zapewnione:)

Co do deski, dotychczas szkolenie zaczynało się na długich i wypornych (>200 litrów) deskach mieczowych, wykonanych w niezniszczalnych technologiach polipropylenowych. I taki sprzęt na ogół jest dostępny w szkółkach w-s...
Ale kupowanie takiego sprzętu dla własnego użytku wydaje mi się mniej sensowne (i producentom sprzętu również:) - patrząc na najnowsze tendencje. Lepiej kupić nową lub po 1-2 sezonach deskę bezmieczową typu tzw. widebody. Są to deski o wiele szersze niż tradycyjne, co przy długości około 280-310cm daje bardzo dużą wyporność i stabilność, pomimo braku miecza. Ważą ok 9-11kg, a nie >15kg jak stare mieczówki. Mogą służyć zarówno jako deski do nauki, jak i jako deski
słabowiatrowe, mogące przy zastosowaniu większych żagli (>8.5m2) bardzo wcześnie wejść w ślizg (przy wietrze od 3Bft). Z modeli tego typu można wymienić: Starboard: GO lub START, Fanatic:Bee 164 lub 144, F2: Xantos 290 lub 300, AHD: Diamond 70 lub 75, Bic: Techno 293 lub 283. Obecnie prawie każda firma ma tego typu deskę w swojej ofercie. Ceny od ok 2000zl (używane) do 4500zl (nowe).

Jeżeli kupujecie żagiel na początek im mniejszy i lżejszy, tym lepszy do nauki...ale bez przesady - wg mnie trzeba kupić taki, jaki będzie przez najbliższy rok Twoim podstawowym żaglem, a potem stanie się żaglem na nieco silniejsze wiatry - czyli dobrać go do umiejętności, wagi i warunków wiatrowych panujących w rejonie Twojego najczęstszego pływania.
Dla przeciętnego surfera ok 75kg wagi proponuję na początek żagiel ok 6.0-6.5m2. Jeszcze mniejszy miałby sens jedynie dla osób chcących dużo pływać (czytaj: robiących szybko postępy) i mieszkających blisko wietrznych miejsc, czyli na wybrzeżu. Większy (7.0-8.0m2) zakupisz w następnym sezonie, jak zaczniesz pływać w ślizgu, a podstawowe wiatry w okolicy pływania nie przekraczają 3-4Bft....Nie radzę kupować starszych modeli, zwłaszcza klasy race. Maja bardzo szerokie kieszenie masztowe (ok 20-35cm nawet!), które po wpadnięciu żagla do wody wypełniają się nią i wyciągniecie takiego żagla z wody jest szalenie męczące.... Również żagle z więcej niż 2 kamberami (to takie usztywniacze końcówek listew schowane w kieszeni masztowej) sa bardzo niewygodne w taklowaniu, wiec na początek lepiej się ich wystrzegać..



Magda Łapińska (pływa od 6 lat).

Czy kupić sprzęt, gdy zaczynamy? Jeżeli ktoś ma kasę to na pewno kupi sobie sprzęt, żeby nie pożyczać od znajomych. Nawet, jeżeli będzie uczył się u instruktora, lepiej mieć swój sprzęt, bo można po zajęciach ćwiczyć samemu, co daje lepsze efekty w nauce. W następnym sezonie, jeżeli zrobi postępy to i tak będzie go stać na to żeby wymienić go na lepszy. Najczęściej jest tak, że kasy nie mamy za wiele, a bardzo chcielibyśmy zacząć pływać. Stajemy przed dylematem, że jeżeli teraz kupimy sobie sprzęt dla początkującego długo nie będzie nas stać na to żeby wymienić go na nowy, a o lekcjach z instruktorem możemy zapomnieć!
Gdybym teraz miała zaczynać pływać nie kupilabym sobie deski i żagla (do momentu opanowania podstawowych manewrów). Skorzystałabym z lekcji w sprawdzonej szkole windsurfingowej. Ja nauczyłam się sama pływać na desce. Patrzyłam jak to robią lepsi, oglądałam TV, filmy, czytałam gazety, ćwiczyłam na zasadzie prób i błędów. Podczas takiej nauki popełniamy wiele błędów, wielu rzeczy można by się nauczyć szybciej gdyby ktoś rzucił fachowym okiem na nasze starnia. Czas, który póĽniej poświęciłam na korygowanie błędów, mogłabym wykorzystać na uczenie się nowych ewolucji. Kiedy zaczynałam pływać szkoły w-s nie były zbyt popularne, nie miały najlepszych opinii i były bardzo drogie. Teraz warto skorzystać z ich usług by mieć solidne podstawy w-s!



Dzięki za opinie - mam nadzieję że okażą się pomocne. Jeżeli ktoś chce się wypowiedzieć "na temat" niech przyśle maila z tekstem na mój adres robertr@arr.com.pl

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.