2001-05-24 16:47, ~Michał Polański, Krzysztof Musiał

Szkoła windsurfingu FUN WIND oczami żółtodziobów.


Poniżej znajdziecie wspomnienia dwóch osób, które brały udział w kursie dla początkujacych w czasie "długiego Majowego weekendu" nad zatoką.

Ofertę FUN WIND-u znalazłem w internecie przeglądając strony windsurfingowe. Zgłoszenie poszło gładko i bez specjalnych kombinacji. Niemniej jednak początek wyjazdu był nieco tajemniczy ponieważ nie otrzymałem żadnych informacji na temat pensjonatu dojazdu do niego, jak również żadnych informacji o tym kiedy należy stawić się na zajęciach i jak tam dojechać. Przyjeżdżając do Jastrzębiej Góry skazano mnie z góry na zwiedzanie miejscowości. Minęło dobre półgodziny zanim udało mi się trafić na osobę która potrafiła wytłumaczyć mi jak dojechać do pensjonatu. Uważam że FUN WIND w zakresie organizacyjnym ma jeszcze pewne niedociągnięcia, które być może wynikały z faktu iż był to pierwszy w tym sezonie kurs.

Dalej już było bardzo bardzo fajnie! Uważam że kadra prowadząca zajęcia czyli a może przede wszystkim Molo oraz Janusz i Rysiu byli bardzo fajni! Są to bardzo dobrzy instruktorzy potrafiący wytworzyć bardzo sympatyczny klimat zajęć. Pięc godzin zajęć dziennie jest według mnie w sam raz . Fakt że w piątym dniu miałem już widoczne kłopoty z noszeniem sprzętu ale po zimie to normalka.

Kurs spełnił całkowicie moje oczekiwania. Poznałem fantastycznych ludzi i nauczyłem się podstawowych zwrotów i pływania w trapezie. Podsumowaniem niech będzie fakt że nie mogę doczekać się kolejnego wyjazdu na kurs w dniach 14-17 czerwca.

Michał

... oraz relacja Krzysztofa z tego samego kursu

Program Kursu:

Rozpoczęcie: 30 kwiecień 2001!
Czas trwania kursu: 4, 5 lub 7 dni po 5 godzin (2x2.5godz - od 10 do 12:30 i 14 do 16:30)
Uczestnicy: 6 odważnych (w tym 3 niewiasty) pod opieką jednego instruktora – ksywa Molo
Do dyspozycji: deski mieczowe HiFly 335, 317, 310 z pędnikami 4,2 i 5,0
Akwen: Zatoka Pucka - stosunkowo płytka dawał dużą przestrzeń do bezpiecznej nauki bez obawy o to co będzie jak wylądujemy w wodzie. Temperatury wody na wszelki wypadek wolałem nie mierzyć.

Pierwszy dzień:
Na starcie szybko zostały dobrane pianki (szkoła ma duży wybór pianek w szerokim zakresie rozmiarów od XS do XL)dla uczestników, którzy nie posiadali własnych. Zostaliśmy pobieżnie zapoznani z budową deski, pędnika i sposobu ich łączenia. Molo pokazał jak przenosić bezpiecznie sprzęt, w jakiej kolejności wodować by nic nie odpłynęło i jak go łączyć by póĽniej bez problemu móc rozłączyć. Następnie chwilę poopowiadał co wiatr robi z żaglem i dlaczego decha skręca, pokazał jak wyciągać pędnik z wody żeby krzyże pod koniec dnia nie pękły i po pół godziny (może nawet krócej) wygonił nas na wodę.

Zaczęły się mokre ćwiczenia – stanie na desce próby przemieszczania się i ... pierwsze wodowania. Wiatr był słaby pewnie z 2 B wiec nie było problemów z opanowaniem pędnika i manewrowaniem deską w miejscu za pomocą żagla. Po południu zaczęły się pierwsze pływania - w końcu umieliśmy już stać na desce trzymając pędnik co skutkowało płynięciem z reguły do przodu. Co więcej potrafiliśmy zatrzymać się i obrócić deskę aby wrócić z powrotem.

Drugi dzień:
Drugi dzień zaczął się od pokazu taklowania żagla – co gdzie i jak naciągać aby żagiel się nie marszczył. I znowu na wodę.
Molo zademonstrował pierwszy zwrot – przez dziób w wersji dla początkujących czyli z dreptaniem wokół masztu. Dalej to już ćwiczenia praktyczne. Pływanie półwiatrem pomiędzy bojami pod czujnym okiem instruktora, który od razu wytykał co robimy nie tak. Ja osobiście bardzo polubiłem się z wodą w zatoce i często ja odwiedzałem – pomimo wczesnej pory roku woda w zatoce testowana poprzez piankę wcale nie jest zimna i nie zraziła mnie do prób robienia zwrotów. Ryzykowałem tylko tyle ze się zamoczę i będę musiał znowu wyciągać żagiel ale pomny na stare przysłowie „Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz”
walczyłem dalej. Jeszcze przed przerwą obiadową doszedł zwrot przez rufę

Druga część dnia to już doskonalenie obydwóch zwrotów na przemian z doskonaleniem techniki wyciągania pędnika z wody.

Trzeci dzień:
Po dwóch dniach moje ręce „pracownika umysłowego” były na tyle zdarte że zakup rękawiczek był nieodzowny – w sklepie przy szkółce były niestety tylko krótkie, ale zawsze to coś. Moja rada dla przyszłych kursantów – jeżeli nigdy wcześniej nie pływałeś na desce kup od razu długie rękawiczki. Zaoszczędzisz linie papilarne (u mnie po 5 dniach prawie całkiem zanikły) a i wchodzić na deskę będzie łatwiej, szczególnie na głębszej niż po pas wodzie.

Rano trochę teorii, jakiś nazw i terminów czyli jak nazywają się poszczególne kursy, po co się halsuje i kto ma pierwszeństwo na wodzie (oczywiście poza statkami). W ramach całego kursu teoria została ograniczona do minimum i w moim (chyba nie tylko) odczuciu to bardzo dobrze – książki można poczytać w domu a jak jest pogoda i dobry dla początkującego wiatr (2-4B) to najlepiej godziny kursu spożytkować na wodzie.
Dalej doskonalimy zwroty przez dziób próbujemy robić to płynniej na trzy i doszła jeszcze ciasna rufa. Po obiadku został zaprezentowany start z plaży. W końcu nie trzeba było wyciągać "szmaty" z wody przynajmniej przy brzegu. Pod koniec dnia pływaliśmy prawie tam gdzie chcieliśmy – halsowanie i pływanie z pełnym wiatrem nie stanowi już problemu.

Czwarty dzień
Od rana wiał „silny” wiatr – 3 w porywach do 6. Więc „prawdziwi” windsurferzy” zeszli na wodę. Zrobiło się trochę ciaśniej tym bardziej że „nasze” boje treningowe przestały być już tylko nasze.
Silniejszy wiatr zweryfikował nasze umiejętności. Rufa prawie ciasna, z którą nie miałem już problemu przynajmniej (tak mi się jeszcze dzień wcześniej wydawało), zrobiła się prawie niewykonalna.
Molo zlitował się nad naszymi bicepsami i pokazał do czego służy trapez. Może to i genialny wynalazek, ale na początku wpięcie się w trapez w połowie przypadków kończył się na bliskim spotkaniu z wodą.

Piąty dzień

Część nas opuściła i zostało już tylko 4 małych „murzynów”.
Rano wiało w sam raz ale Molo od razu nas pocieszył żebyśmy się nie martwili bo na pewno się rozwieje. I nie kłamał. Szkwały, które co jakiś czas przechodziły przypominały że dopiero się uczymy pływać.

Molo wsiadł w ponton i pokazał nam prawdziwą zatokę – wypłynęliśmy pod jego czujnym okiem dalej na zatokę pewnie z dobre 500 może 800 metrów od brzegu. I tam kolejna niespodzianka - zobaczyliśmy co to znaczy odpowiednia a raczej nieodpowiednia dla żółtodziobów fala, która w znakomity sposób utrudniała wykonywanie zwrotów nie mówiąc już o wychodzeniu na deskę i wyciąganiu pędnika z wody, ale zapięty w trapez pierwszy raz zrozumiałem ile frajdy jest w szybkości o ile można nazwać szybkością to co da się osiągnąć na 5 metrach żagla i 335 centymetrowym krążowniku przy wiejącej 4.

Niestety cała impreza skończyła się dla mnie boleśnie bo przy kolejnym szkwale straciłem panowanie nad żaglem i zapięty w trapez wylądowałem na maszcie – żebra co prawda były całe ale trochę bolały. Dostałem nauczkę że pomimo tego że akwen płytki i umiem pływać lepiej wkładać kamizelkę - pewnie nie bolało by tak bardzo.

Dla mnie to był ostatni dzień szkółki bo musiałem wracać do Krakowa ale reszta miała nadzieję na dalsze pływanie.

Szósty dzień (na podstawie informacji od tych co zostali):

Pogoda się zepsuła deszcz mgłą i zimno – mi nie było żal wyjeżdżać ale szkoda tych co zostali. Nadszedł odpowiedni czas na zgłębienie teorii i morskie opowieści

Siódmy dzień
Pogoda nie uległa poprawie a więc pakowanie i do zobaczenia w czerwcu.

Puenta:

Na podstawie rozmowy ze znajomym który pływał przez cały sezon ucząc się samodzielnie na niewielkim akwenie, nie mając pianki i bojąc się wpaść do wody, mogę powiedzieć, że jeżeli chcecie szybko poczuć dreszcz windsurfingowej emocji i naprawdę popływać to zamiast kupować sprzęt dla początkujących wydajcie te pieniądze na kurs ( idealne do tego są długie weekendy – 20 do 25 godzin pływania, lub tygodniówki) gdzie pod okiem speca nauczycie się szybciej i dużo więcej bez ryzyka że zrażą was niepowodzenia i zimna woda.

Nie mam porównania co oferują inne szkoły ale ta do której ja trafiłem jest na pewno warta polecenia.

Krzysztof

Wasze komentarze

Katalog sprzętu

HOT

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.