Palmyie

Turcja - Palmyie


RELACJA


Jeżeli chcesz być z rodzinką na wakacjach, a jednocześnie trochę popływać, to zastanów się nad pobytem w tureckiej miejscowości Palmyie. Jak znudzi Ci się deska, zawsze możesz pojeździć na nartach wodnych, przeżyć rafting na górskiej rzece, czy pofruwać w przestworzach uwieszony na spadochronie ciągniętym przez motorówkę.

Palmyia jest niewielką osadą niedaleko Antalya na tureckiej riwierze. Mieści się tam ośrodek turystyczny francuskiej sieci Club-Med., znanej jako miejsce mniej lub bardziej zorganizowanego odpoczynku. Ośrodek położony jest nad samym morzem - właściwie na samej plaży i jednorazowo może pomieścić około 1700 osób. Pomimo dużych rozmiarów, wcale nie widać tłoku, a kolejki to rzecz tam nieznana.


Idea Club-Med. jest prosta. Masz przyjechać do jednego z jego ośrodków i już z niego nie wychodzić. Organizatorzy dbają o to, aby wszystkie atrakcje były na miejscu. Masz się bawić, cieszyć, używać życia i...wydawać kasę. Co prawda można do ośrodka przyjechać samemu - towarzystwo na pewno się znajdzie, ale wyraĽnie Club-Med nastawia się na grupy zorganizowane albo rodziny. Pod takich turystów ustawione są wszelkie uciechy.


Ośrodek Club Med w Palmyie usytuowany jest w pięknym gaju palmowym. Po jednej stronie mamy plażę, z niezbyt przyjemnymi kamyczkami po drugiej przyjaĽnie wyglądające góry, które jednak są wyższe niż nasze kochane Tatry. Na miejscu do dyspozycji turystów oddano hotel oraz w tak zwanym Villagio szeregowe bungalowy. Pokoje są przeważnie dwuosobowe z łazienką, prysznicem, klimatyzacją i specjalnym pomieszczeniem dla dzidziusia.

Jeżeli nie deska to...

Morze, wiatr, ciepło. Co robić? Oczywiście trzeba pójść na deskę. W Palmyia byłem co prawda trzy dni, ale na desce tylko raz i specjalnie zachwycony nie byłem. Na brzegu znajduje się ośrodek sportów wodnych i każdy z Club-Med może bezpłatnie wynająć sobie deskę, a jeżeli nie umie pływać może również zamówić bezpłatnie naukę windsurfingu, Wiało całkiem nieĽle i przy dość sporej fali. Zaczynam dopiero pływać na desce a na morzu nigdy nie pływałem, więc jak się zapewne domyślacie miałem moment wahania, tym bardziej, że co chwilę obsługa przyciągała motorówką któregoś z deskarzy. Raz kozie śmierć - wziąłem deskę i .... trochę się popluskałem w wodzie. Wytrzymałbym wiatr a nawet huśtanie na fali, ale deska, którą dostałem bardziej przypominała lodowisko. Wybranie żagla było właściwie niemożliwe. W chwilach przerwy pomiędzy wskakiwaniem na deskę i wpadaniem znowu do wody, przypatrywałem się lekcjom prowadzonym przez śniadego instruktora. Najpierw teoria na brzegu, a póĽniej do wody i na deski. Znajdowały się one jakieś 20 metrów od brzegu, więc trzeba było do nich dopłynąć. Dopiero w tedy zrozumiałem dlaczego nikt nikogo nie pytał czy umie pływać.

Trzeba jednak przyznać, że instruktorzy są bardzo mili i jeżeli zapragniemy innej deski, to na pewno nam dadzą. Do wyboru jest około 30 desek i tyleż samo żagli. Sprzęt nie wygląda na najnowszy, dlatego jeżeli ktoś chce naprawdę popływać, lepiej aby zabrać ze sobą swój. Tak krótki okres pobytu nie pozwolił mi stwierdzić jak naprawdę wieje. Dwa dni nieĽle wiało i kto tylko umiał i miał ochotę to próbował swoich sił na desce lub....małym katamaranie. Jednak w ostatni dzień była straszna flauta i z pływania raczej nici. Instruktorzy mówili, że generalnie warunki do żeglugi są bardzo dobre, ale czy można im wierzyć?

Windsurfing to nie jedyne atrakcje jakie czekają w Club-Med na miłośników sportów wodnych. Dużym powodzeniem cieszą się niewielkie dwuosobowe katamarany, udostępniane również za darmo. Jedyny warunek, to odbycie dwóch jednogodzinnych lekcji z instruktorem, po których możemy już pływać do woli. Największym zainteresowaniem wczasowiczów cieszą się narty wodne na które trzeba się zapisywać wcześnie rano - czyli pomiędzy 8 a 9, ale frajda jest podobno duża. Piszę podobno, bo nigdy nie wstawałem o tak wczesnej porze. Płacić trzeba za lekcje nurkowania w specjalnych strojach dla nurków z butlą etc. Pierwsze lekcje są w basenie, póĽniej można popłynąć stateczkiem i eksplorować dno morza.

Jeżeli chwilowo nie wieje, albo masz już dość pływania polecam rafting w pobliskich górach. Wyprawę organizują pracownicy Club-Med, z tym, że grupa musi liczyć co najmniej kilkanaście osób. Rafting - czyli spływ górską rzeką - można uprawiać na dwa sposoby. Pierwszy dużo bezpieczniejszy to płynięcie kilkuosobowym pontonem (przystosowanym do raftingu), drugi - dużo mniej bezpieczny, ale bardziej ekscytujący to spływ gumowymi Canoe. Jednak ten ostatni nie każdemu jest dany. Instruktorzy górscy dokładnie przepytują o stan zdrowia. Osoby które mają kłopoty z sercem albo chorują na epilepsję w ogóle nie mają szans na pływanie. Z kajaków eliminowane są osoby po złamaniach albo o słabej kondycji. Nieważne czy w pontonie czy kajakiem, spływ to zaje... rzecz. Miałem porównanie bo dosłownie dwa tygodnie wcześniej spływałem Canoe przez przełom Dunajca i gwarantuje, że nie ma żadnego porównania. W Pieninach namachałem się wiosłem jak szalony, a adrenalinki właściwie ani razu nie przybyło. W Turcji kilka razy widziałem przed sobą wielki kamień albo górę wody. Nic dziwnego, jeżeli zważymy, że rzeka w Turcji (sorry ale nazwy nie pomnę) miała oznaczenie 2+ w 6 stopniowej skali. Jak nam powiedział instruktor 6 to jest Niagara. Dunajec w Pieninach będzie miał zapewne 1, może miejscami 1+.

W Club-Med są również inne atrakcje dla osób lubiących aktywnie wypoczywać. Przykładowo można przeżyć szaleńczą jazdę terenowymi samochodami



A dzieciakom trampolina

Kiedy jesteś nad morzem i pływasz na desce, a rodzinka nie podziela naszych upodobań to ciągle jesteś zdany na jakiś kompromis. A to z dzieciakiem na lody, a to z żoną/mężem na rybkę. W Club-Med tych kłopotów nie będzie. Żonę wysyłasz na aerobić albo step - a niech sobie poskacze. Mężowi zaglądasz głęboko w oczy i mówisz, że prezydent Kwaśniewski gra w tenisa a Ty nie, więc czas się nauczyć. Latorośl siedzi w basenie, w którym woda ma temperaturę powietrza nad Bałtykiem i to w najbardziej gorące dni. Jeśli dziecię starsze to polecam cyrkowy trapez na którym instruktorzy uczą jak wykonywać przewrotki albo fikać koziołki. A wieczorem po drinku Tequila Sunraise i na dyskotekę (też za darmo).



Obok wszystkich zalet Club-Med ma jedną wadę: jest cholernie drogi. 12 dni kosztuje około 4 tys. zł w co wliczone jest całodzienne wyżywienie (bogate szwedzkie stoły) i wino do posiłków. Jeśli doliczymy do tego samolot (czareter) to pobyt dla trzyosobowej rodziny to wydatek ok. 15 tys. złotych. Dużo, ale naprawdę warto.

Autor relacji: Staś Stanuch


Wasze komentarze

Dodaj swój komentarz
geneman
Postów: 1
geneman 6.07.2011 | 12:04
Wszystko pięknie, tylko w tej części Turcji brakuje tylko jednego- wiatru. Dla chcących pływać (nie taplać się)- nie polecam. Pobliskie góry skutecznie blokują wiatr, wiatrów termicznych też nie ma- morze w sierpniu miało 30 stopni (gdy tam byłem- na 7 dni jeden dzień wiało 4 Bf, potem tylko 1-2Bf lub flauta). Chcecie poserfować- to wybierzcie raczej wybrzeże morze egejskiego.
#1

Katalog sprzętu

Spoty

Planujesz wyjazd na deskę? W naszej bazie znajdziesz atrakcyjne miejsca.